Reklama

Gdy mówię, że jestem weganką, patrzą na mnie jak na ufoludka, który robi coś bardzo dziwnego i zapewne robi to z bardzo niejasnych, podejrzanych powodów. I znów pada sakramentalne pytanie:
– To co, sałata?
Albo:
– I co, tak tylko sałata?
O rety. Kiedyś usiłowałam wyjaśniać, że w ogóle nie jem sałat i nie jem prawie w ogóle zimnego, surowego jedzenia, ale wtedy patrzyli na mnie jeszcze dziwniej. No coś ty? Nie jesz mięsa? I NIE JESZ SAŁATY??? To co, teraz będziesz się żywiła tylko POWIETRZEM???
Wyjaśniam.
Jestem weganką. Jem prawie wyłącznie gorące potrawy, które nie zawierają mięsa, nabiału ani jajek. – No to co?... – pyta ktoś, kompletnie już skołowany. – To pewnie musisz robić jedzenie z jakichś specjalnych składników? Sprowadzanych z zagranicy?
Zobacz. Ludzie całkiem już zapomnieli, że istnieją takie rzeczy, jak kasza, kapusta, cukinia, fasola, ziemniaki, fasolka szparagowa, zielony groszek czy brązowy ryż. Kiedy usiłują sobie przypomnieć coś, co nadawałoby się do zjedzenia dla wegetarian albo wegan, natychmiast proponują miskę zielonej sałaty. Bo im się wydaje, że wegetarianie to tacy ludzie, którzy chcą się umartwić za pomocą smutnego, zimnego jedzenia, które daje mało energii, a w dodatku zalega w jelitach. Niektórzy nawet mówią:
– A pan X? On też umarł na raka, chociaż wsuwał tylko sałatę!
No właśnie. Bo surowe jedzenie w nadmiarze wcale nie jest dobre. Jest trudniejsze do strawienia i dlatego dłużej zostaje w organizmie. Czasem tak długo, że zaczyna się w nim psuć, pojawiają się bakterie i ogniska zapalne. Jeżeli jednocześnie osłabiasz swój układ odpornościowy – na przykład pijesz alkohol, za mało śpisz albo żyjesz w ciągłym stresie – to się nie dziw, że zamiast zdrowieć na diecie wegetariańskiej, zaczynasz chorować.
To samo dotyczy weganizmu. Weganizm sam w sobie nie jest gwarancją zdrowia. Czy wiesz, że frytki to jest danie wegańskie? Ziemniaki usmażone w oleju roślinnym – wegańskie danie, ale ono niszczy twój organizm, zamiast go wspierać. Dlaczego? Bo ziemniaki serwowane w barach szybkiej obsługi pochodzą z wielkich plantacji, ze sztucznymi nawozami. Potem te ziemniaki są smażone najprawdopodobniej w starym (dla oszczędności), chemicznie wytworzonym oleju roślinnym.
A inne wegańskie danie, czyli smażony ryż z serem tofu? W życiu nie wzięłabym tego do ust! Biały ryż, czyli ryż chemicznie obłupany z 95% żywych, wartościowych składników, usmażony w chemicznie zrobionym oleju roślinnym, z dodatkiem sera tofu z genetycznie modyfikowanej soi. Danie wegańskie, ale jednocześnie zwyczajne śmieciowe jedzenie.
Dlatego przestałam mówić, że jestem weganką albo wegetarianką. Mówię, co chcę zjeść. Na przykład, że mają być gorące warzywa i kasza gryczana. Albo zupa pomidorowa bez mięsa. Albo ziemniaki z koperkiem i brokuły. I wszystko musi być gorące. Ludzie przestali się dziwić. I na szczęście przestali też mi proponować miskę sałaty.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama