Dominika Gwit broni Ani Lewandowskiej. „Nie można robić dymu, gdzie go nie ma”
To nie koniec „afery” z Anną Lewandowską tańczącą w przebraniu dodającym kilogramów. Aktywistka Maja Staśko poinformowała, że prawnik Lewandowskiej zagroził jej pozwem. Dominika Gwit z kolei stanęła w obronie trenerki.
- Redakcja
Dominika Gwit broni Ani Lewandowskiej
Dominika Gwit stanęła w obronie Anny Lewandowskiej. Na swoim Instastory opublikowała apel poświęcony ostatniej fali krytyki, jaka spadła na znaną trenerkę. Ta kilka dni temu opublikowała filmik, w którym tańczy przebrana za osobę otyłą. O bodyshaming Annę oskarżyła najpierw aktywistka Maja Staśko, którą poparła między innymi Karolina Korwin Piotrowska. Dominika Gwit, która promuje samoakceptację niezależnie od rozmiaru, jest przekonana, że trenerka nie miała złych intencji:
Nic nie jest czarne albo białe, trzeba spojrzeć pośrodku. Ania Lewandowska od lat pracuje z kobietami, nigdy nie była otyła i nie będzie, ponieważ na tę otyłość nie choruje, ale chce pokazać kobietom, że wszystkie są piękne. (...) Nie można robić dymu, gdzie go nie ma, ale trzeba pamiętać, że osoby otyłe są jedną z najbardziej szykanowanych grup społecznych w Polsce i nie może tak być. Natomiast trzeba patrzeć na to, co jest złe, a co jest dobre. Ania Lewandowska na pewno nie miała złych intencji, wiem to, widzę to i właściwie to chciała pokazać dobrze - że wszystkie jesteśmy piękne i mamy prawo do tego, żeby żyć. - skomentowała aktorka (red. Viva.pl)
Prawnicy Anny Lewandowskiej straszą pozwami?
Afera, którą wywołał filmik wstawiony przez Annę Lewandowską wyszła poza Instagram. Maja Staśko, która zwróciła uwagę na obraźliwy charakter nagrania, poinformowała na swoim profilu o tym, że prawnik trenerki zagroził jej pozwem na 50 tysięcy złotych, jeśli nie usunie posta krytykującego Lewandowską. Aktywistka nie ma zamiaru przystać na te warunki, wsparcie okazała jej między innymi Paulina Młynarska.
Nie może być tak, że bogaci dyktują o czym można, a o czym nie można mówić. Po prostu nie. To nie jest kwestia jednego posta – tylko wolności słowa, wolności do wspierania wykluczanych osób i zmiany świata na sprawiedliwszy. Nie mam zamiaru z tego rezygnować. Jeśli mam przez to trafić do sądu – trudno. Przeżyję. - napisała Maja
Przeczytaj także: Anna Lewandowska i Maja Staśko zakończyły spór? "Nie chcę żyć w świecie, w którym trzeba przepraszać bogatych ludzi za krytykę"