Cztery wesela, rozwody trzy- pisze Anna Wendzikowska
Ich małżeństwo wyglądało raczej na wielki układ niż wielką miłość. Sporo starszy (i sporo niższy Cruise) nie był już przecież młodzieńcem z zawadiackim błyskiem w oku z czasów „Top Gun”. Hollywood przypięło mu łatkę dziwaka. Reszta świata też. Holmes była za to młodziutka i pełna uroku, na początku życiowej i zawodowej drogi. Pasowała do niego jak kwiatek do kożucha.
- Anna Wendzikowska, glamour
Podobno on chciał mieć dziecko i ukrócić dyskusje co do własnej wątpliwej orientacji seksualnej. Ona dzięki niemu miała wypłynąć na szerokie wody, przestać być aktorką jednego serialu. Spłodzili piękną córkę i rozpieszczali ją niemiłosiernie. Tyle że on okazał się szalonym scjentologiem, a ona z grzecznej dziewczynki wyrosła na trudną do sterowania kobietę z aspiracjami. Układ przestał działać. Ona uciekła, on jej nie gonił. Podobno szuka już kandydatki na czwartą żonę. Życie toczy się dalej. A miało być tak pięknie. Na pierwszej randce zabrał ją na sushi, polecieli jego prywatnym odrzutowcem. Oświadczył się podczas kolacji na wieży Eiffla. Czy można sobie wymarzyć coś bardziej romantycznego? Pobrali się na zamku we Włoszech. Wśród gości znaleźli się Jennifer Lopez, Will Smith,John Travolta, Brooke Shields, Steven Spielberg czy Victoria i David Beckhamowie. Był to jeden z najgłośniejszych hollywoodzkich ślubów. Podobno burmistrz miasta sprzedawał miejsca paparazzim na okolicznych dachach i drzewach za 1500 dolarów od sztuki. Szły jak ciepłe bułeczki.
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że w Hollywood panuje niepisana zasada: im głośniejszy ślub, tym szybszy rozwód. Im więcej zamieszania, opowieści o „kulistej energii”, zapewnień o dozgonnej miłości, publicznego manifestowania pożądania, tym mniej to wszystko warte. Prawdziwe uczucie kwitnie w ciszy i nie szuka rozgłosu. To nieprawda, że w Hollywood nie ma szczęśliwych małżeństw. Są. Tylko nikt o nich nie pisze, bo są nudne. Nienudne są te w stylu Lizy Minnelli. Jej czwarty mąż podobno był gejem. Ale wesele mieli piękne. Nowy Jork. Setki gości. Anthony Hopkins, Kirk Douglas, Liam Neeson, Mia Farrow. Śpiewa Natalie Cole. Świadkują Michael Jackson i Elizabeth Taylor. Cała impreza kosztuje blisko 4 mln dolarów i jest najdroższym gwiazdorskim ślubem w historii. Para zapowiada, że adoptuje czwórkę dzieci. Jednak po ponad roku fundują sobie rozwód okraszony publicznym praniem brudów.
Największy i najgłośniejszy hollywoodzki ślub miał miejsce w zeszłym roku. Kim Kardashian wyszła za Krisa Humphriesa tylko po to, żeby 72 dni później wystąpić o rozwód. Ale najpierw był 20-karatowy brylant. 500 gości, same sławy. Suknia od Very Wang. Cztery pary robionych na zamówienie louboutinów. Wszystko pod okiem kamer. Ślub kosztował 10 mln dolarów. Zmarnowane pieniądze? Nic podobnego. Obrotna Kim zarobiła na całym przedsięwzięciu 18 mln, czyli 8 mln dolarów czystego zysku. I jak tu wierzyć w miłość? Dlatego trzymam kciuki na Ryana Reynoldsa i Blake Lively, którzy uciekli przed światem i pobrali się w tajemnicy przed wszystkimi. Nie do końca wiadomo gdzie, kiedy i jak. Brawo. Jeśli moja teoria jest słuszna, będą żyli długo i szczęśliwie.