Ciągle się dziwię - pisze Beata Pawlikowska
Żyjemy w bardzo dziwnym miejscu. Ciągle mnie to zdumiewa i codziennie znajduję na to nowe dowody.
- Claudia
Wchodzę do sklepu. Szukam produktów reklamujących się jako zdrowe. Czytam etykietę. Burzę się w środku. To zwyczajne kłamstwo i oszustwo, które odbywa się w biały dzień w milionach sklepów. Chcesz być piękna i szczupła? Na opakowaniu znajdziesz rysunek idealnie smukłej - gury. Pomyślisz: „Chcę taka być! To jest coś dla mnie!”. Dodatkowo zachęci cię hasło „slim” albo „light”, albo „diet”. Myślisz sobie: „Hm, ktoś się o mnie troszczy. Ktoś pomaga mi dbać o linię i dobrze się odżywiać”.
Zadowolona idziesz do kasy, płacisz i kupujesz dwa kubki trucizny. Bo nikt nie ma odwagi powiedzieć głośno tego, że to, co jest masowo produkowane w fabrykach żywności, zawiera substancje, które nie tylko nie dadzą ci upragnionej gury, ale wprost przeciwnie: utuczą cię, nafaszerują chemią i uzależnią.
Przeczytaj etykietę. Założę się, że znajdziesz tam syrop glukozowo-fruktozowy. Dobrze się kojarzy. Glukoza dodaje energii, a fruktoza pewnie ma coś wspólnego z owocami. Sprawdzam. Syrop glukozowo-fruktozowy robi się z kukurydzy. Ma idealną konsystencję. Nie twardnieje, nie jest lepki, łatwo można go rozlewać i dodawać zamiast cukru. Ma też pewną tajemniczą właściwość, o której wszyscy wolą milczeć. Syrop glukozowo-fruktozowy przestawia organizm na produkcję tłuszczu. Rozumiecie? Ten tłuszcz, który był wcześniej spalany i który nie zostawał na biodrach ani nogach, teraz jest produkowany na wielką skalę i ubiera wasze ciała w trzęsącą się galaretkę. Otacza serce i wypełnia żyły. Wszystko, co zjesz, zostanie zamienione na tłuszcz. Czyż to nie fantastyczny wynalazek dla koncernów farmaceutycznych, które podsuną ci zaraz odchudzające tabletki?
Nie zdziwisz się pewnie, jeśli na opakowaniu będzie napisane „suplement diety”, bo wszyscy już się przyzwyczaili, że niektóre leki nazywają się inaczej. Jest jednak ważny powód, dla którego tak jest, i – jasne, już się domyślasz – to jest następne oszustwo.
Nazwa „suplement diety” oznacza, że jest to rodzaj leku, ale niedopuszczony do zażywania. Dopuszczony do spożywania. Rozumiesz różnicę? Lekarstwo musi zostać drobiazgowo zbadane i ewentualnie pojawi się w aptece. Spożywa się natomiast jabłko, ziemniaki oraz suplementy, które zgodnie z prawem są „środkiem spożywczym” – czyli nie trzeba ich badać. Można do nich dorzucić różne trujące substancje niedozwolone dla leków, na przykład aspartam, który wywołuje raka mózgu i stwardnienie rozsiane. Albo chemicznie wyprodukowane witaminy, które wcale nie mają takiego samego działania jak naturalne witaminy pochodzące z pożywienia. Do tego wmawia się nam, że nie mamy czasu, że trzeba pędzić, że jedynym rozwiązaniem jest gotowa pigułka, czyli chemia. To rzeczywiście najkrótsza droga do chemii. Do choroby i szybkiej śmierci.
Wszystko, czego człowiek potrzebuje do życia, znajduje się w pożywieniu. Ale nie w jedzeniu z proszku, z puszki ani dziesięć razy przemielonym z nieznanymi dodatkami. Zdrowie znajduje się w tym, co produkuje ziemia, a nie fabryka. W ziemniakach, zbożach, kaszach, warzywach, owocach, w rybach i mięsie, jeśli ktoś lubi. Jak to możliwe, że ludzie o tym zapomnieli?
ANGIELSKI Z BEATĄ PAWLIKOWSKĄ!
Naucz się języka angielskiego nową metodą na iPhonie i iPadzie
Strona promocyjna aplikacji: www.iblondynka.pl
Facebook – www.facebook.pl/nauka.jezykow
Youtube: http://www.youtube.com/user/blondynkanajezykach