Reklama

Ryszard Węgrzyn o przemocy w teatrze

Ryszard Węgrzyn podzielił się mediach społecznościowych postem, w którym opowiedział o tym, jak wyglądała jego praca nad spektaklem „Czyż nie dobija się koni?”, który premierę miał w 2003 r. w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu. Aktor zdradził, że padł ofiarą przemocy ze strony reżyserki spektaklu – Mai Kleczewska, która jego zdaniem świadomie i z wyrachowaniem stosowała wobec niego przemoc. Aktor tym samym dołączył do głosów innych artystów, którzy opowiedzieli o tym, jak naprawdę wygląda ich praca za kulisami.

Reklama

Ryszard Węgrzyn zaczyna swoją opowieść od zaznaczenia, że nie zależy mu na „dokładaniu do pieca”, ale na opowiedzeniu prawdziwej historii.

CZYŻ NIE DOBIJA SIĘ KONI Zanim zdecydowałem się opisać tę sytuację pytałem, czy to zrobić, nie podawałem nazwisk... Opublikowany przez Rikka Ricziego Niedziela, 11 kwietnia 2021
Nagle już na samym początku prób zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Okazuje się, że ja - Ryszard Węgrzyn jedyny w całym zespole, próbuję najgorzej i robię wszystko źle. Początkowo nie wiem, o co chodzi, przecież wszyscy jedziemy na jednym wózku i zaczynamy.

Aktor przyznaje również, że coraz ostrzejsze komentarze dotyczące jego umiejętności oraz irracjonalne niekiedy, przykre uwagi nasilały się z każdą próbą. Reszta obsady starała się dać mu wsparcie, jednak wszyscy robili to po cichu, aby nie narazić się Mai.

Ten stan wciąż wzmagającej się agresji to miesiące prób i po premierze też - tygodnie, dni, godziny i tak dalej... Jak się wtedy czułem? Zarządzanie strachem - cały zespół zostaje w to wmieszany, świadoma manipulacja, na wielu poziomach.

Zuzanna Lit o przemocy w szkole filmowej: „Szantażuje, wyśmiewa, rzuca w studentów przedmiotami, rozbiera…”

„Po scenie profesor wziął sukienkę, która była rekwizytem, podszedł do mnie (zasłaniającej się ręczeniem) i zapytał »Co możemy z tym zrobić?", nie odpowiedziałam nic tylko podniosłam ręce (jak dziecko podczas ubierania), a on odpowiedział „grzeczna dziewczynka«".
Zuzanna Lit o przemocy w szkole filmowej: „Szantażuje, wyśmiewa, rzuca w studentów przedmiotami, rozbiera…”
Zuzanna Lit/ Instagram

Ryszard przyznaje też, że do tej manipulacji dołączyli niektórzy aktorzy, którzy bliżej związani byli z Mają Kleczewska. Oni również zaczęli traktować go jak kozła ofiarnego. Aktor zwraca się do nich, bez pretensji, wytykając im jedynie, że obecnie udają, że go nie znają. Największy żal Ryszard wciąż ma do Mai, którą wprost oskarża o wyrachowanie i okrucieństwo.

Byłaś wtedy Maju okrutna, tak bardzo okrutna, wobec mnie i to trwało bardzo długo i za długo. Robiłaś to świadomie i celowo, tak czułem, wtedy i tak czuję dzisiaj i nie mam żadnych wątpliwości. Wiem, co mówię, bo jestem aktorem z ponad 40-letnim stażem, miałem 132 role tylko w teatrze... Nie jest sztuką wyżywać się na kimś, kto nie umie się bronić. A ja nie umiałem wtedy się bronić. (…) Miałem takie wrażenie wtedy Maju, że Twoja wiedza psychologiczna pomogła Ci pastwić się i być okrutną wobec mnie.

Aktor zwraca również uwagę na fakt, że krzywda, jaką wyrządziła mu Maja Kleczewska, nie ograniczyła się tylko do jego samego, lecz położyła się cieniem na całym jego życiu rodzinnym. Na wprowadzonym przez reżyserkę terrorze ucierpiał też cały zespół, również osoby, które postanowiły stanąć po jej stronie.

Skrzywdziłaś moją żonę, wciąż widzę jej niespokojne, wystraszone oczy, gdy wracam z prób do domu. Skrzywdziłaś mojego syna i nawet moje koty, bo jak się domyślasz, często nie mogłem spać, bo byłem zdenerwowany i rozżalony. Skrzywdziłaś moich kolegów, którzy nie wiedzieli, jak mają się odnaleźć w tej sytuacji. I skrzywdziłaś tych, którzy dołączyli do Twojego chóru.

Jak Maja Kleczewska odniosła się do zarzutów?

Joanna Szczepkowska: "Zawiozłam nieprzytomną studentkę na pogotowie. Uczelnia się nie zainteresowała"

Joanna Szczepkowska to polska aktorka telewizyjna i teatralna. Artystka w wywiadzie dla portalu Onet, postanowiła odnieść się do ostatnich oskarżeń absolwentki łódzkiej filmówki i opowiedziała o swoich przeżyciach w środowisku teatralnym. Aktorka wyznała, że sama doświadczyła poniżania ze strony reżysera.
Joanna Szczepkowska
GettyImages

Maja Kleczewska komentuje oskarżenia

Maja Kleczewska postanowiła odpowiedzieć na postawione jej zarzuty. Szybko okazało się, że żadnej ze stron nie zależy na nagłaśnianiu konfliktu. Całość swoich oświadczeń oboje opublikowali na łamach Onet.pl. Maja podkreśla, że teatr jest miejscem, które opiera się na współpracy i dialogu, którego wówczas między nimi zabrakło.

Teatr i praca w nim budzi emocje. Wtedy potrzebna jest rozmowa. Odbyliśmy po latach taką spóźnioną rozmowę. Ciepłą, konstruktywną, dobrą, wyjaśniającą. Jesteśmy przekonani, że relacje międzyludzkie, teatr, polegają na rozmowie, bliskości. Nie jesteśmy za eskalacją hejtu w sieci. Oskarżeniami i ocenami osób, których często nie znamy, które nie towarzyszyły nam w pracy twórczej.

Maja Ostaszewska o przemocy w szkołach filmowych: „Niektóre sprawy nadają się dla prokuratury”

Maja Ostaszewska postanowiła zabrać głos w sprawie stosowania przemocy fizycznej i psychicznej w polskich szkołach kształcących przyszłych aktorów. Artystka, znana jest ze swojego zaangażowania w akcje społeczne, dlatego również tym razem postanowiła wesprzeć swoich kolegów i koleżanki w walce o bezpieczną przestrzeń dla przyszłych pokoleń. Co miała do powiedzenia?
Maja Ostaszewska o przemocy w szkołach filmowych
Maja Ostaszewska/ Instagram

Ryszard Węgrzyn oświadcza, że podpisuje się pod słowami Mai, jednocześnie dodając od siebie, że od tej pory pragnie skoncentrować się na tym, co było dobre. On również zwraca uwagę, na braki w komunikacji, jakie ma większość ludzi wkraczających w dorosłość.

Ja wiele lat temu nie umiałem rozmawiać! Mimo że wciąż się mówi o dialogu, ciągle nie uczy się nas, jak taki dialog prowadzić. Uczy się nas, jak naprawiać samochody, jak szybko uczyć się angielskiego, jak gotować i chodzić po zmroku, po ulicy. Nie uczy się nas, jak rozmawiać i szanować nawzajem. A szkoda.

Historia Ryszarda Węgrzyna i Mai Kleczewska zakończyła się pojednaniem po niemal 20 latach milczenia, cierpienia i żalu. To pokazuje, jak ważne jest, abyśmy głośno mówili o doświadczanej przez nas przemocy, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym.

Karolina Korwin-Piotrowska rozpoczęła pracę nad książką. "Zryje mi to beret i emocje, ale kto jak nie ja i kiedy, jeśli nie teraz?"

"Pięć lat „chodzi za mną” jeden temat". Czas przestać czekać, trzeba się za to brać. - napisała Karolina Korwin-Piotrowska na swoim Instagramie. O czym będzie jej książka?
Karolina Korwin-Piotrowska pisze książkę o przemocy w szkołach artystycznych
Foto: Instagram Karoliny Korwin-Piotrowskiej
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama