Reklama

Bridgertonowie - najnowszy hit Netflixa

"Bridgertonowie" to jeden z najnowszych seriali Netflixa. Opowiada o zalotach odbywających się w XIX – wiecznej Anglii. Na pierwszy plan wysuwają się dwie postacie – książę Hastings i Daphne Bridgerton, którzy wspólnymi siłami starają się oszukać (nie)łatwowierny dwór. Czy sprytna intryga wznieci w nich ogień prawdziwej miłości? Być może tak. Ale na pewno nie będzie to sielankowy romans. Jak jednak dwójka aktorów zdołała tak bezbłędnie przekonać o swoich uczuciach nawet najbardziej zatwardziałego widza?

Reklama

Zobacz też:

Spektakularne kostiumy, intrygi i gorące romanse - Bridgertonowie to nowy hit Netflixa

Najlepsze filmy na Sylwestra i Nowy Rok

Netflix

Daphne Bridgerton i książę Hastings - intryga, namiętność i gorące sceny seksu

Rege – Jean Page, odtwórca roli księcia Hastings, w wywiadzie dla Good Morning America przyznaje:

- Chemia była prawdopodobnie najłatwiejszą częścią pracy, ponieważ Phoebe jest śliczna. Pracowaliśmy z tak wspaniałym materiałem. Te postacie już istniały w bestsellerowej książce - ludzie je kochają. Wszystko, co musieliśmy zrobić, to przepuścić niesamowitą chemię, która tak naprawdę już istniała.

W serialu "Bridgertonowie" przewija się mnóstwo pikantnych scen. Stworzenie iluzji pełnego głębi uczucia to jedno, ale sceny ociekające seksem to zupełnie inna sprawa. Jak przyznaje wcielająca się w rolę Daphne, Pheobe Dynevor, nie obyło się bez pomocy specjalistów. Para aktorów miała do dyspozycji specjalistę ds. intymności. To on zapewniał im poczucie bezpieczeństwa i dbał o komfort na planie. W rozmowie z magazynem „Grazia” powiedziała:

- Moja pierwsza scena seksu była w odcinku szóstym, w którym Simon schodzi się z Daphne. Było wspaniale, bo czułam się bezpiecznie i zabawnie. To było jak popis kaskaderski lub taniec. Aż dziwię się, że nie miałam takiego koordynatora w przeszłości.

Jak się jednak okazuje, erotyczne sceny w serialu „Bridgertonowie” nie były debiutem młodej aktorki. Już wcześniej miała do czynienia z pracą na podobnych warunkach, a nagość przed kamerami nie była jej obca. Pierwszy raz jednak zadbano o to, by ktoś pomógł aktorom w tym krępującym zadaniu.

Zobacz też: Nowy filmowy projekt twórców serialu "Gambit". Szykuje się filmowa uczta!

Netflix

Bridgertonowie: Pheobe Dynevor – kim jest serialowa Daphne Bridgerton?

Kariera aktorki rozpoczęła się już w wieku 14 lat, kiedy zagrała w kultowym serialu dla nastolatków „Waterloo Road”. Największą sławę przyniosła jej jednak jak dotychczas rola w gangsterskiej serii „Snatch”, gdzie pracowała razem z Rupertem Grintem i Lukem Pasqualino. Piszemy „jak dotychczas”, ponieważ postać Daphne Bridgerton, w którą wcieliła się w najnowszym serialu Netflixa stała się hitem wśród wszystkich kinomanów na całej kuli ziemskiej. Umowa aktorki z platformą internetową, warta jest blisko 150 milionów dolarów. Ten modny, uwodzicielski dramat pokazał nam Poheobe Dynevor w nowej odsłonie – delikatna, dziewczęca rola nijak się ma do zmysłowych, seksownych postaci, w które aktorka wcielała się do tej pory.

Netflix

Nie można też nie wspomnieć o cudownych kostiumach, w których przechadzała się po parku delikatna Daphne Bridgerton. Gwiazda przyznaje, że na planie przymierzyła ponad 100 sukienek! Imponująca liczba, ale umówmy się, kto by nie chciał poczuć się jak księżniczka choćby na jeden moment? Możemy tylko pozazdrościć. Aktorka przyznaje jednak, że jej gorsety były dociskane tylko do połowy a i tak czuła niewyobrażalny dyskomfort.

- Co tydzień przymierzałam nową sukienkę, więc było to dość szalone doświadczenie dla garderoby. Kostiumografka Ellen Mirojnick to geniusz. Bardzo blisko z nią współpracowałem i upewniłyśmy się, że sukienki zmieniły się z jasnoniebieskiego na ciemny aksamit, gdy jej postać się rozwijała, a sceny robiły się parne - mówi Pheobe Dynevor.

Aktorka przyznaje, że sama stworzyła listę utworów, które grała, by obudzić w Daphne prawdziwe emocje.

Dla Daphne grałem dużo muzyki klasycznej, jak Clair De Lune Debussy'ego, ale także kilka nieoczekiwanych piosenek, takich jak z Amélie i La La Land, aby poczuć romans. Jest też kilka płaczących piosenek, po jednej na każdy możliwy nastrój, w jakim Daphne kiedykolwiek może się znaleźć.

Bridgertonowie: Rege - Jean Page – książę Hastings w prawdziwym wydaniu

Już od pierwszych klatek filmowych, w których pojawiła się postać księcia Hasting, kobieca publiczność mdlała z rozkoszy. Aktor przyznaje, że chemię znał do tej pory tylko z liceum, ale nawet to nie przygotowało go do chemii, która miała pojawić się między Daphne a Simonem. Twierdzi nawet, że uczucie głównych postaci pojawiło się w jedynie przeciągu kilku godzin.

- Myślę, że kiedy spędzacie tyle czasu dosłownie łapiąc się nawzajem, spadając i przelatując przez pokój w swoich ramionach, jest to bardzo, bardzo skuteczny sposób budowania intymności między wykonawcami - mówi Rege-Jean Page.
Netflix

Rege - Jean Page wychowywał się w Zimbabwe, był synem pielęgniarki i angielskiego kaznodziei. W wieku 14 lat wraz z rodziną przeniósł się do Londynu, gdzie rozpoczął karierę w zespole punkowym.

- Bycie dzieckiem mieszanej rasy w takim środowisku oznacza, że musisz pomyśleć o stworzeniu własnej tożsamości i zastanawiasz się, dlaczego należysz do tego świata – tłumaczy aktor.

Po ukończeniu studiów Page wystąpił w kilku brytyjskich programach telewizyjnych, m.in. "Waterloo Road" i "Casulaty". Wystąpił także w serialu "Roots" na History Channel. W przeciwieństwie do historii z „Bridgertonów” serial ten opowiadał o okropnościach historii w amerykańskim dziedzictwie niewolnictwa.

- Trzymanie swojego człowieczeństwa i człowieczeństwa przed niesamowitą opozycją i brutalnością - to zawsze będzie istotne - powiedział Page o przeróbce w filmie promocyjnym dla A&E.

Zobacz też: Premiery Netflixa na styczeń 2021 roku

Bridgertonowie - seria książek Julii Quinn

Historia "Bridgertonów" została oparta na serii książek Julii Quinn. To jak genialne połączenie „Plotkary” z namiastką „Dumy i uprzedzenia” i „Wichrowych wzgórz”. Na pewno nie nazwiemy najnowszej produkcji Netflixa zwykłym dramatem kostiumowej epoki – to genialny dramat kostiumowej epoki. Na tyle fajny, że sama GossipGirl postanowiła przenieść na chwilę swoją platformę na XIX wieczną broszurę.

Reklama

Czy możemy spodziewać się kontynuacji „Bridgertonów”? Póki co trwają spekulacje. Jedyne więc, co pozostaje nam powiedzieć to XOXO – trzymamy rękę na pulsie.

Reklama
Reklama
Reklama