Beata Tyszkiewicz: "Nic nie może mnie złamać. Mogę stracić wszystko i to nie ma znaczenia”
Mężczyźni mówią o niej z zachwytem, kobiety z czułością. Jej historia to gotowy materiał na filmowy scenariusz. Jaka jest naprawdę? Dowiemy się tego z książki "Beata Tyszkiewicz. Portret damy", którą napisała Anna Augustyn-Protas. Bliscy i znajomi aktorki zdradzają w niej nieznane dotąd fakty z życia gwiazdy, która dostała od losu nie tylko urodę i sławę.

- GALA
Beata Tyszkiewicz niezłomny charakter odziedziczyła po mamie
- Najważniejszą zasadą, jaką wpoiła mi Mama, jest to, że nic nie może mnie złamać. Mogę stracić wszystko i to nie ma znaczenia - napisała w biografii "Nie wszystko na sprzedaż". W 1944 roku, w czasie powstania warszawskiego, mamie aktorki dano pięć minut na opuszczenie domu. Aktorkę i jej brata Krzysztofa wychowała sama, z trudem wiążąc koniec z końcem. Ojciec w czasie wojny trafił do obozu, tam poznał pielęgniarkę i z nią wyjechał do Anglii, zrywając kontakt z żoną i dziećmi. Aktorka po wojnie spotkała się z nim raz, już jako dorosła kobieta, gwiazda polskiego kina. Była zdziwiona, że nic o niej nie wiedział. Nie pytał o nią znajomych z kraju, nie szukał jej.
Tyszkiewicz ma ogromne, nieco uszczypliwe poczucie humoru.
Reżyser Juliusz Machulski wspomina w książce: - Krąży anegdota o niej, że kiedyś bawiła na oficjalnym przyjęciu, na którym zjawił się jej eksmąż, reżyser Witold Orzechowski. Podobno przyprowadził do niej jakiegoś gościa i powiedział: "Beata, potwierdź, że byłem twoim mężem, bo kolega nie wierzy". Beata obcięła go, jakby widziała po raz pierwszy, i odparła: "Ja? Pańską żoną! Chyba pan żartuje! Czy pan się widział w lustrze…?".
Z kolei aktor Leonard Pietraszak zapamiętał taką historię: - Zawodowo spotkaliśmy się w 1984 roku, w komedii "Vabank II, czyli riposta" Juliusza Machulskiego. Pamiętam, że w jednej ze scen jako element dekoracji była żywa papuga. Beata podeszła do klatki, odwróciła się i spytała: "W jakim wieku jest papuga?". Ktoś odpowiedział, że ma 82 lata. Na co Beata z ulgą: "Nareszcie na planie ktoś jest starszy ode mnie".
Tyszkiewicz w teatrze zagrała tylko kilka razy
- Na pierwsze przedstawienie zestresowana Beata wykupiła trzy rzędy miejsc i bilety rozesłała znajomym. Jak przewidziała, nie tylko była przez nich gorąco oklaskiwana, lecz także już od godziny szóstej na jej nazwisko napływały do teatru naręcza kwiatów, kosze, wiązanki i bukiety. Powódź tego piękna musiała zrobić wrażenie na pracownicach Ateneum. A Beata, dokładnie tak jak zaplanowała, wszystkie te cuda natury od razu wręczyła garderobianym, które na taką serdeczność nie mogły już zostać obojętne… - wspomina w książce reżyser Janusz Majewski. Dla siebie zostawiła tylko bzy od Antoniego Słonimskiego i frezje od Kazimierza Brandysa, z którymi była zaprzyjaźniona.

Najlepszy sernik pod słońcem Beaty Tyszkiewicz
Tak przynajmniej twierdzą ci, którzy go jedli. - Wiem, że są fani sernika Beaty. Ale takiego fana jak ja to nie ma - mówi Iwona Pavlović, która razem z Beatą Tyszkiewicz zasiadała w jury "Tańca z gwiazdami". - Największe diety łamałam tym sernikiem. Bajka. Ona nie piekła go dla mnie, ale co odcinek przynosiła całe wielkie ciasto na plan. Częstowała wszystkich. Ja nim się zajadałam, kocham ten smak. I proszę sobie wyobrazić, że dostałam od Beatki przepis na ten sernik, własnoręcznie napisany. Trzymam go w ramce, z autografem. Ale jak to jest napisane! A trzeba nadmienić, że ja nie umiem gotować ani piec.
Przepis zaczyna się tak: "Iwonko. Idziesz do sklepu spożywczego. Tam, kochanie, kupujesz to i to, firmy takiej i takiej. Potem w dziale gospodarstwa domowego prosisz o tortownicę o przekroju takim a takim, tu rysunek. Idziesz do domu…". I tak po kolei każda czynność, wszystko. Na koniec: "Jak już wszystko jest gotowe, to zapraszasz gości i ich częstujesz. Sama nie jesz, bo przytyjesz" - opowiada Pavlović.
Artur Nowakowski, były mąż jej córki Karoliny, mówi: - Pamiętam, jak robiła pasztet, wspaniały. Śmiałem się jednak, że szkoda go jeść. Jak go układała w formie, zawsze na jego wierzchu zostawał ślad jej dłoni. To było jak odcisk gwiazdy na bulwarze w Hollywood, żal kroić.
Od lat nie pokazała się publicznie z nagą szyją
- Mam takie miejsce na szyi, które mi pulsuje - zdradziła kiedyś. Kłopot nasilał się w chwilach silnych emocji, na planie lub podczas wywiadów na żywo. Beata de Robien, autorka sztuk teatralnych, zdradziła w książce, że Tyszkiewicz podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Kairze w 1992 roku kupiła na targu woreczek pereł i lapis-lazuli. Gdy była w Rzymie, oddała je lokalnemu jubilerowi, dokładnie rozrysowując, gdzie który kamień ma być w naszyjniku. Cel został osiągnięty - kolia maskowała pulsowanie na szyi aktorki, a uroda biżuteryjnego dzieła odciągała od niego uwagę. Po jakimś czasie bliźniaczą kolię, tyle że z malachitami zamiast lapis-lazuli, Tyszkiewicz zamówiła dla starszej córki Karoliny.
Beata Tyszkiewicz jest ikoną singielek
W jednym z wywiadów opowiadała: - Koleżanki mi mówią: "Słuchaj, tylu mężczyznom się podobasz, może jakiś biznesmen, no wiesz, idziesz do opery, może by ci zdjął płaszcz…". Odpowiadam: "Jak nie będę miała siły zdjąć płaszcza czy futra w operze, to nie będę chodziła do opery". Zresztą i tak nie chodzę. To nie jest żaden kłopot dla mnie, mężczyzna nie musi mi otwierać drzwiczek samochodu, odwozić mnie, ja sobie sama wszędzie dojadę. Każdy wiek ma swoje przywileje i uważam, że samotność z wyboru w pewnym wieku kobiety - nie taka, że wszyscy ją opuścili - jest wręcz największym luksusem. Jeśli coś położy w domu, to to tam jest. Zetrze kurze, to one są starte, ubrania poskładane, filiżanka tkwi w miejscu, gdzie się ją postawiło, nikt tego nie rujnuje.
Z pierwszym mężem, Andrzejem Wajdą, była w życzliwych relacjach aż do jego śmierci. Krystyna Demska-Olbrychska pamięta dzień, kiedy przyjechała z mężem Danielem do dworku aktorki w Głuchach: - Była Beata. Chodziła po domu w zrobionych na drutach, kolorowych, grubych skarpetach-kapciach. Cudnych. I był też Andrzej. Właśnie się obudził po drzemce i wyszedł do nas. Karusia (Karolina Wajda, córka pary, której ojcem chrzestnym jest Daniel Olbrychski - przyp. red.) się uśmiechnęła i powiedziała: "No proszę, to mam dwóch ojców razem".
A ja zobaczyłam radość w oczach Beaty, w jej spojrzeniu, na widok obudzonego Andrzeja. Serdeczność między nimi była ewidentna, oni ciągle pozostawali dla siebie ważni. To para ludzi, którzy się rozwiedli kilkadziesiąt lat wcześniej, ale w gestach, w spojrzeniach, w krótkich zdaniach mieli taki rodzaj czułości, jakby nigdy nic bolesnego się między nimi nie wydarzyło".

Tyszkiewicz jest niezwykle skromna
- Nigdy nie słyszałam od niej: "Ale bym chciała tę sukienkę". Jeśli już przy czymś się zatrzymała, to mówiła: "Zobacz, tobie byłoby w tym dobrze". Nigdy o sobie, nigdy "ja" - zwraca uwagę zaprzyjaźniona z gwiazdą producentka Irena Strzałkowska. I przyznaje, że Tyszkiewicz lubiła rzeczy dobrej jakości. - Wiadomo, że jeśli Beata ma apaszkę, to od Hermèsa, nie z bazaru. I ona potrafiła nosić rzeczy. Kiedyś miała ciekawy naszyjnik, rozpoznałam, że to od Chanel, choć tylko dlatego, że lata mieszkałam w Paryżu i miałam wyrobione oko, bo w naszyjniku nie było grama ostentacji. Nigdy nie doświadczyłam sytuacji, żeby podkreślała, że ma coś markowego. Co więcej, wiem na pewno, że gdybym potrzebowała, to ona to coś by zdjęła i mi dała - opowiada
przyjaciółka aktorki.
Mało brakowało, a aktorka zostałaby na stałe we Francji
Zamieszkała tam w drugiej połowie lat 70. Była po rozstaniu z drugim mężem, Witoldem Orzechowskim, gdy na przyjęciu u przyjaciela, Jacka Bliklego, spotkała miłość sprzed lat - architekta Jacka Padlewskiego. Obydwoje byli po przejściach, szybko stali się parą. Miała 38 lat, gdy urodziła drugą córkę, Wiktorię. Był 1977 rok. Wyszła za mąż i przeniosła się do Marsylii. Miasta zupełnie jej obcego. Rozstali się, bo on... pomylił guziki w windzie. - Zamiast nacisnąć na drugie piętro, na którym mieszkali i on miał pracownię, wcisnął na czwarte, bo na czwartym mieszkała jego sympatia. Zorientowała się w lot… - skwitowała w książce rozpad trzeciego małżeństwa Beaty Tyszkiewicz jej przyjaciółka, malarka Hanna Bakuła.
Sama aktorka napisała w autobiografii: - Wszyscy mężczyźni chcą się z tobą żenić, choć żaden cię nie kocha - powiedział mi dość przewrotnie, choć z dużą dozą prawdy Kazimierz Brandys.
Tyszkiewicz jest gwiazdą nie tylko polskiego kina
Grała w filmach rosyjskich, węgierskich, bułgarskich, niemieckich, francuskich, nawet w jednym gruzińskim. I w hinduskim - i to w superprodukcji, w roli tytułowej. Była tam traktowana jak księżniczka. Pojechała na trzy miesiące, ale kręcenie filmu się przeciągało i spędziła w Indiach półtora roku. Do Europy wróciła tak rozpieszczona, że zdarzało jej się stać przed wejściem do restauracji czy sklepu, z przyzwyczajenia czekając, aż służba przed nią otworzy drzwi.
1 z 4

Beata Tyszkiewicz: Nic nie może mnie złamać. Mogę stracić wszystko i to nie ma znaczenia”
2 z 4

Beata Tyszkiewicz: Nic nie może mnie złamać. Mogę stracić wszystko i to nie ma znaczenia”
3 z 4

Beata Tyszkiewicz: Nic nie może mnie złamać. Mogę stracić wszystko i to nie ma znaczenia”
4 z 4

Beata Tyszkiewicz: Nic nie może mnie złamać. Mogę stracić wszystko i to nie ma znaczenia”
Polecane
„Szwagier działał na mnie hipnoyzująco. Nic nie poradzę, że uwiódł mnie magnetycznym spojrzeniem”
„Nie mogę patrzeć na brudne ubrania i paznokcie wnuczka. Synowa ma mnie za wredną jędzę, a ja się po prostu martwię”
„To, że jestem biedna nie znaczy, że można traktować mnie jak śmiecia. Nie pozwolę krzywdzić własnego dziecka”
„To, że podpisałam intercyzę nie znaczy, że teściowa może grzebać w moich majtkach. Mam swoją godność”
„Tego, co dostałem w spadku, nie dałbym nawet wrogowi. Tkwię w bagnie po kolana, bo nie mogę złamać obietnicy”
„Mąż uważa, że czułe zdjęcie z koleżanką to nic takiego. Nie wiem, czy ma mnie za naiwną, czy sam jest taki głupi”
„Ojciec zablokował mi kartę, żeby nauczyć mnie szacunku do kasy. Nie przewidział, jak to się może skończyć”
Wręczenie 15 róż to gest, na który nie każdego stać. Znaczenie tego bukietu może cię zaskoczyć
Horoskop na październik 2024 dla wszystkich znaków zodiaku. Rak może stracić to, na czym mu zależy
„Mąż uważał, że przyjaźnie biznesowe to pewna przyszłość. Mocno się zdziwił, że bez pieniędzy nic dla nich nie znaczy”
„Moja dziewczyna to radar na bałagan. Nie mogę usiąść na 5 minut, bo ściga mnie do sprzątania”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Neuropeptydy w kosmetyczce. Technologia, która zatrzymuje czas
Współpraca reklamowa
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa
Blask, ciepło i styl na chłodniejsze dni z SHEIN
Współpraca reklamowa
Blaupunkt świętuje 100-lecie innowacyjnym gramofonem wertykalnym VT100
Współpraca reklamowa