Artur Boruc - facet jak marzenie
Pamiętaj, piłka jeść ci nie da!” – tłumaczyła mu babcia Helenka, kiedy zaczynał karierę w rodzinnych Siedlcach. Prawda, że dzisiaj zabawnie to brzmi?
- Naj
Bramkarz naszej reprezentacji narodowej na co dzień gra w barwach szkockiego klubu Celtic Glasgow. W ubiegłym roku gazety pisały, że zarabia 25 tys. funtów tygodniowo. Po przeliczeniu dawałoby to około 112 tys. zł. Cóż, na jedzenie wystarczy mu na pewno. Babcia się myliła!
NIEGRZECZNY BOHATER
Pytany: „Co byś robił w życiu, gdybyś nie został piłkarzem?”, odpowiada: „Pił piwo z kolegami w Siedlcach”. Na szczęście nie bał się ciężkich treningów i okazał się dobry w tym, co robi: trafił do warszawskiej Legii, a stamtąd już wypłynął na szerokie wody. Teraz interesują się nim najlepsze europejskie kluby. Szkoccy kibice kochają go i nienawidzą. Fani Celticu wynoszą pod niebiosa za każda udaną interwencję, a zwolennicy konkurencyjnego klubu co krok obwiniają o niewłaściwe zachowanie. A to założy – w protestanckim kraju – koszulkę z papieżem, a to pokaże im kibicom meczu jakiś obraźliwy gest... W Polsce był do niedawna traktowany jak król: tylko on jeden nie musiał się wstydzić swoich występów z reprezentacją w mistrzostwach Europy.
KŁOPOTY Z KOBIETAMI
Ostatnio ma gorszą passę. Zaliczył kilka wpadek na boisku i stał się bohaterem brukowców. Latem gruchnęła wiadomość, że Artur się rozwodzi. Nie wszyscy w to uwierzyli, bo w czerwcu żona – Katarzyna – urodziła mu synka. Niestety, zamieszkała z dzieckiem w Polsce, a Artur z nową partnerką w Glasgow. Krok w krok za nimi podążają paparazzi. I nic dziwnego: jego fani (i liczne fanki) żyja tą sprawą. Wiele by dali, aby ich idol odzyskał równowagę życiową oraz poprawił sportowe wyniki.