Reklama

Anna Puślecka nie dostanie refundowanego leku?

Dziennikarka Anna Puślecka jakiś czas temu nagłośniła sprawę braku refundacji leku stosowanego w leczeniu raka piersi. Anna Puślecka, u której zdiagnozowano nowotwór napisała niedawno list do Ministra Zdrowia, Łukasza Szumowskiego gdzie zaapelowała w tym ważnym temacie.

Reklama

Wszystko wskazuje na to, że nagłośnienie sprawy w mediach dało efekt. Minister Zdrowia podczas ostatniej konferencji prasowej poinformował, że od września kobiety cierpiące na raka piersi będą miały nowe opcje leczenia: "Możemy mówić o europejskim poziomie w leczeniu raka piersi. Kobiety w Polsce będą miały szansę na takie leczenie, jakie oferują sąsiednie zachodnie kraje".

Mowa o innowacyjnych lekach: Kisqali (rybocyklib) i Ibrance (palbociclib) stosowanych w leczeniu zaawansowanego raka piersi. Dodatkowo minister Szumowski zapowiada, że wraz z nową listą refundacyjną leki Perjeta (pertuzumab) i Herceptin (trastuzumab) będą dostępne w ramach skojarzonego, przedoperacyjnego leczenia raka piersi.

Wszystko po to, żeby nie tylko wydłużać życie i zatrzymywać progresję choroby, ale także po to, żeby pacjentki miały większy komfort – mówił Minister Zdrowia.

Anna Puślecka: "Ja się niestety nie załapię"

Niestety entuzjazmu ministra nie podziela Anna Puślecka, która w rozmowie z reporterem "Faktów" Markiem Nowickim wyraziła swoje obawy.

Nie cieszmy się nadmiernie, bo bardzo wąska grupa kobiet dostanie ten lek. Ja się niestety nie łapię, bo jestem drugą linią leczenia - powiedziała Anna Puślecka

"Panie Ministrze, nie stać ani mnie, ani tysięcy Polek na tak drogie leczenie. Panie Ministrze, dlatego proszę Pana w imieniu swoim i tysiąca kobiet dotkniętych rakiem piersi o pomoc, aby rybocyklib jak najszybciej znalazł się na liście leków refundowanych dla kobiet w I i II rzucie leczenia (dla takich jak ja, po chemioterapii)" - pisała dziennikarka w liście otwartym do Ministra Zdrowia.

Niedawno w rozmowie z Małgorzatą Święchowicz dla "Newsweeka" Anna Puślecka powiedziała: "Jeśli odmówi mi się dostępu do leku, rozważam rozpoczęcie starań o zmianę obywatelstwa, bo mam taką możliwość. Ale myślę o tysiącach Polek, które jej nie mają. W Polsce się urodziłam, wychowałam i wykształciłam, tu pracuję, kocham Polskę. Ale jeśli mój kraj nie daje mi szansy na życie, to będę zmuszona to zrobić".

Reklama

Mamy nadzieję i mocno trzymamy kciuki, żeby Pani Anna załapała się na refundację leku potrzebnego jej do leczenia.

Reklama
Reklama
Reklama