Reklama

Czy będąc w ciąży, często słyszałaś: „Teraz dopiero twoje życie się zmieni!”?
Ania Dąbrowska: Owszem, dosłownie na każdym kroku! Ale wtedy nie byłam jeszcze świadoma tego, co mnie czeka. Gdy wcześniej słyszałam, że ciąża jest stanem błogosławionym, wydawało mi się to przesadą. Co prawda, gdy w niej już byłam, ciągle myślałam o tym, że noszę nowe życie, ale dopiero kiedy Staś się urodził, naprawdę zdałam sobie sprawę, jak wielkie zmiany mnie czekają.
Miałaś obawy, czy sobie poradzisz w tej nowej roli?
Ania Dąbrowska: Kompletnie nie. Przez tych dziewięć miesięcy byłam trochę uśpiona. Czułam się tak spokojna i wyluzowana, że najbliżsi mnie nie poznawali. Działały hormony, które sprawiały, że absolutnie nic nie było w stanie wyprowadzić mnie z równowagi. Za to po porodzie wszystko zaczęło się kręcić o wiele szybciej. Nie mogłam zapanować nad swoimi emocjami. Często płakałam i nawet telewizyjne reklamy mnie wzruszały. Z powodu huśtawki nastrojów sama się nie poznawałam. Gdy przyszedł lekarz, żeby zbadać dziecko, a ono zakwiliło, już szlochałam... Poruszały mnie sytuacje, które przed ciążą nie robiły na mnie wrażenia. Przyznaję, że burzę hormonalną pamiętam jako jedno z najgorszych doświadczeń. Byłam szczęśliwa, gdy poczułam się z powrotem sobą.
Kiedy to się stało?
Ania Dąbrowska: Gdy Staś skończył sześć miesięcy. Przestałam wtedy karmić piersią i zaczęłam dostrzegać własne potrzeby. Znowu mogłam na dłużej wyjść do sklepu, pójść na siłownię czy do kina. Przestałam żyć w oczekiwaniu na kolejne karmienie. Wieczorami, kiedy mały już spał, zaczęłam ponownie spotykać się ze znajomymi. Moje życie powoli wracało na znane mi tory. Stopniowo wracało też uczucie, że jestem częścią większej społeczności niż tylko planety „Staś i ja”.
Dla kobiety przyzwyczajonej do wolności to spory szok. Nagle zamieniasz swoje intensywne życie na karmienie, usypianie, przewijanie.
Ania Dąbrowska: Józek (Paweł Jóźwicki, partner życiowy Ani – przyp. red.) bardzo mi pomagał i często zostawał ze Stasiem. Zdarzało się, że wręcz wyganiał mnie z domu. Zresztą to kolejny paradoks, który odkryłam: gdy jesteś z dzieckiem, marzysz o tym, żeby wyrwać się do ludzi, a gdy już jesteś poza domem, masz wyrzuty sumienia, że nie jesteś z dzieckiem. Trzeba to przeżyć, żeby zrozumieć.
Jennifer Lopez mówi, że gdy urodziła dzieci, odkryła, czym jest poczucie winy. Wcześniej go nie miała, nawet w stosunku do porzucanych mężczyzn.
Ania Dąbrowska: Bo dokładnie tak jest! Zanim urodziłam synka, byłam pewna, że od razu zatrudnimy do pomocy nianię. A jak będziemy chcieli pojechać na wakacje, to bez problemu oddam go pod opiekę dziadkom. Teraz, gdy wychodzę na kilka godzin z domu, i tak cały czas myślę o Staszku. A ostatnio przemodelowaliśmy także nasze wakacyjne plany – siedmiodniowy urlop zamieniliśmy na trzy wypady weekendowe. W ostatniej chwili zdałam sobie sprawę, że będzie mi trudno rozstać się z synkiem aż na tydzień.
I nie masz poczucia, że dziecko cię ogranicza?
Ania Dąbrowska: Skłamałabym mówiąc, że dziecko nie wywróciło mojego życia do góry nogami, ale jestem w tym wszystkim bardzo szczęśliwa. Spełniam się w roli mamy, mimo że bywa ona męcząca. Zresztą cena, jaką płacisz za nocne wstawanie, jest niewielka w porównaniu z tym, co dostajesz od malucha. Dziecko łaknie czułości i miłości. Cały czas chce być z tobą. Takie bezwarunkowe uczucie jest przeżyciem nie do opisania.
Jaką jesteś mamą?
Ania Dąbrowska: Na pewno jeszcze dosyć niedoświadczoną. Najpierw wiedzę czerpałam z książek, których sporo przeczytałam w okresie ciąży. Jednak teraz głównie kieruję się intuicją. Staram się być dobrym przewodnikiem po świecie pełnym niebezpieczeństw, o których maluch nie ma zielonego pojęcia. Z tym że staram się jednocześnie być elastyczna. Wychodzę z założenia, że nawet taki brzdąc ma święte prawo do wyrażania swojej indywidualności. Może mieć na coś ochotę lub czegoś nie lubić. Uśmiecham się do niego, rozmawiam, a on szczerzy te swoje cztery ząbki, patrzy na mnie wielkimi niebieskimi oczami i mam wrażenie, że absolutnie wszystko rozumie.
A jak macierzyństwo zmieniło ciebie? Dojrzałaś?
Ania Dąbrowska: Nie przypuszczam, żeby moja osobowość się zmieniła. Ale na pewno odkryłam w sobie cechy, o których istnieniu wcześniej nie miałam bladego pojęcia, jak choćby cierpliwość. Kiedyś wydawało mi się, że będzie mi trudno być matką, bo generalnie odbierałam dzieci jako irytujące. Denerwowało mnie, że jest ich wszędzie pełno, że są rozwrzeszczane, niegrzeczne i robią bałagan w domu. Nigdy również nie należałam do kobiet, które zaglądają innym mamom do wózków i zachwycają się ich słodkimi maleństwami. Tymczasem przy Staszku wszystko się radykalnie zmieniło. Mam dla niego wprost niewyczerpane pokłady cierpliwości. Mogę go długo uspokajać w nocy lub przez pół dnia nosić po domu na rękach i wcale nie towarzyszy temu poczucie zniechęcenia.
Od początku kariery masz przypiętą etykietkę osoby nostalgicznej i smutnej.
Ania Dąbrowska: No tak... Ludzie uwielbiają przypinać etykietki. Już nie zwracam na nie uwagi. Dzięki Stasiowi jesteś większą optymistką? Trudno mi powiedzieć, czy jestem bardziej radosna. Jedno jest pewne: środek ciężkości przesunął się na inne sprawy. Większość myśli krąży wokół dziecka.
Jaka będzie teraz twoja muzyka?
Ania Dąbrowska: Nie mam pojęcia. Już nagrywając ostatnią płytę, czułam, że formuła retro, która towarzyszyła mi w ostatnich latach, w naturalny sposób już się wyczerpała... Do tego doszły te wszystkie nowe doświadczenia, o których rozmawiamy... Naprawdę nie wiem. Dużo rzeczy odkładam na później. Prace nad nową płytą również. Staram się w wolnych chwilach pisać piosenki, ale sama nie czuję, żebym robiła to na 100 proc. Myślę, że moja głowa jest jeszcze gdzie indziej. Ciężko jest znaleźć równowagę między macierzyństwem a pracą (śmiech).
Tobie się to udaje?
Ania Dąbrowska: Próbuję. Moi najbliżsi bardzo mi w tym pomagają. Staszek jest pogodnym i wiecznie uśmiechniętym dzieckiem. Chętnie zostaje z dziadkami lub nianią. Choć mam sporo do nadrobienia, nie chcę niczego robić na siłę. Pracuję wtedy, gdy zorganizowana jest opieka i wiem, że moje dziecko jest w dobrych rękach. Staś ma dwie świetne nianie, a do tego w weekendy, gdy wyjeżdżamy na koncerty, zostaje pod opieką rodziców Józka lub mojej mamy.
Robisz plany na przyszłość?
Ania Dąbrowska: Kompletnie nie. Dziecko uczy bycia tu i teraz. Rozwija się tak szybko, że nie zostawia zbyt wiele czasu na snucie wielkich planów. Trzeba reagować błyskawicznie i starać się nie popełniać zbyt wielu błędów.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama