Alfabet miłości. Czekam na ciebie
Mąż był na misji dokładnie siedem i pół miesiąca. Nie był to dla mnie łatwy czas. Miałam roczną córeczkę, która wymagała częstych wizyt u neurologa, zdążyłam się dopiero co przeprowadzić do innego miasta i zostałam sama. Miałam żal do męża, że zostawił nas tam, gdzie nikogo nie znamy, wszystko jest obce, rodzina daleko.
- glamour
CZEKAM NA CIEBIE
Monika Matracka, żona żołnierza
Dobrze, że żyjemy w dobie telefonów i komputerów. Mąż mógł do mnie dzwonić codziennie, ale rozmowa trwała tylko 4 minuty. Udawało się wymienić kilka słów, co słychać, że bardzo za sobą tęsknimy, i tyle. Jeżeli miał czas, rozmawialiśmy na Skypie, wtedy też mogliśmy się zobaczyć, ale to nie zastąpi bezpośredniego kontaktu. Bardzo mi go brakowało. Jak było ciężko, nie miałam się komu wypłakać, do kogo przytulić. Początkowo wydawało mi się, że czas płynie bardzo wolno, po dwóch miesiącach nauczyłam się jakoś żyć sama. Bałam się bardzo, by nic mu się nie stało. Każdego dnia zapewniał, że bardzo nas kocha, tęskni, wspólnie damy radę przetrwać to rozstanie.
Nie mam sposobu na rozłąkę, każdy wyjazd męża, nawet krótki, wiele mnie kosztuje. Ale taka jest jego praca i staram się to zrozumieć. Czasem samotność jest dobra, ale chyba nie na aż tak długo. My byliśmy dopiero kilka lat po ślubie, zaczęliśmy układać wspólne życie, urodziła nam się Natalia. Nie znudziliśmy się sobą. Nie pamiętam, czy mąż mi się śnił. Ale codziennie wieczorem, kiedy córeczka spała, pisałam, jak wyglądał mój dzień, tak jakbym mówiła do niego. Kiedy mąż jest z nami, zawsze wieczorami siadamy i opowiadamy sobie o minionym dniu. Czekanie umocniło nasz związek. Uzmysłowiło, jak bardzo nam siebie brakuje. A jednak życzę sobie, by takich rozstań było jak najmniej.