Agnieszka Włodarczyk: "Mam dość bycia ozdobą"
Zmieniła się. Dojrzała i nabrała pewności siebie. Już umie mówić stanowczo: "nie". Opowiada nam o tej przemianie, o swojej wielkiej miłości, a także o płycie, którą niedawno nagrała.
- Naj
Jaką rolę w pani karierze odegrała uroda?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Na pewno pomogła na starcie. Natomiast później trudno zmienić wizerunek. Momentem przełomowym był program "Jak oni śpiewają", w którym mogłam się pokazać z innej strony. Co prawda nadal dostaję propozycje ról, w których kobieta ma być wyłącznie ozdobą, ale z żadnej nie skorzystałam. Kolejny serial to kolejne nieprzespane noce, nerwy, stres. A ja potrzebuję spokoju. Ostatnio nawet nie miałam czasu, żeby się porządnie wyspać.
Wydała pani debiutancki album "Nie dla oka". Czuje pani satysfakcję?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Jest taki, jak chciałam: kobiecy, nastrojowy. To ukłon w stronę wszystkich, którzy na mnie głosowali w programie. Dostaję sygnały, że moich piosenek słuchają kobiety w różnym wieku. To bardzo miłe.
Piosenka "Bez makijażu", jest pani autorstwa. Podobno tekst pisała pani o 4 rano. Nie może pani spać?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Moje koty tak rozrabiają od wczesnych godzin rannych, że się nie da. Trzeba się czymś zająć.
Podobno koty to pani ulubione zwierzęta. Jak długo już ta miłość trwa?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Od dziecka! Pierwszego dostałam w podstawówce od swojej nauczycielki. Byłam przekonana, że jest najmądrzejszy na świecie!
A dzisiaj ile ich pani ma?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Dwa. Jednego kupiłam na targu od Rosjanina. Zwierzak był zaniedbany i chory. Przez tydzień jeździłam z nim na kroplówkę. Dziś Lenny ma sześć lat i dobrze się miewa. Jest zdrowym, pięknym kotem syberyjskim.
Drugiego też pani kupiła?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Znalazłam. O mały włos go nie przejechałam! Leżał sobie taki tygrysek na środku jezdni, wygrzewając się na słońcu, nieświadomy niebezpieczeństwa. Był taki mały, że mieścił mi się w dłoni, wychudzony i głodny. Szukając na oślep pokarmu, ugryzł mnie w rękę prawie do krwi. Gdybym go wtedy nie wzięła, pewnie by nie przeżył. A teraz Stefan prowadzi spokojny koci żywot.
Który ma większe przywileje?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Lenny. Może dlatego, że był pierwszy. Ale małego również kocham. Jest towarzyski, miły, nie wadzi nikomu. Bardzo się wszystkiego boi. Kiedy spędzamy czas w naszym domu na Mazurach, potrafi przesiedzieć pod kanapą cały tydzień. Nie zareaguje, nawet gdyby harcowały myszy, bo jest przyjaźnie nastawiony do wszelkich istot, dużych i małych.
Czy ma jakieś wady?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Jest strasznym żarłokiem. On pierwszy rzuca się do miski, torując drogę kumplowi. Jak każdy kot ulicy je na zapas, bo się boi, że jutro może być głodny. Waży osiem kilogramów. Śmiesznie to wygląda, bo ma małą głowę i ogromny brzuch.
A Lenny jaką ma naturę?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: To arystokrata. Kiedy widzi, że mały pcha się do miski, majestatycznie odchodzi, na zasadzie: "niech ci będzie" (śmiech). Poza tym jest ciekawy świata, charakterny. Gdy trzeba, potrafi pokazać pazurki - dosłownie. Kiedy długo nie ma mnie w domu, okazuje złość, wyrzucając wszystkie ciuchy z szafy. Ale generalnie to spokojny kot. Pan domu, opiekun i... wierny słuchacz.
Rozmawia pani ze swoimi kotami?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Od czasu do czasu. Kiedy jest mi smutno, a nie ma nikogo obok, pozostają tylko one. Wygadam się i przechodzi. Poza tym powinno się poświęcić kotom przynajmniej 15 minut dziennie. I ja to robię.
To już rozumiem, czemu panią obudziły tamtego ranka. Potrzebowały uwagi, a pani, zamiast się nimi zająć, zaczęła pisać piosenkę!
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Chyba tak było. Ale w ogóle nie miałam w planach pisania. To praca dla zawodowców. Tak jakoś wyszło. Przez kilka dni chodził mi po głowie tekst, aż w końcu chwyciłam za długopis i zaczęłam notować, co kołatało się po głowie.
Jest bardzo osobisty. Śpiewa pani: "Jest jak deszcz w upalny dzień, nieprzewidywalna tak". Łatwo się żyje z kobietą nieprzewidywalną?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: O to należałoby zapytać mojego narzeczonego. Myślę jednak, że przewidywalność na dłuższą metę może być nudna (śmiech).
Czy miłość może zmienić człowieka?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Bardzo. Żyje się jakby pod jej dyktando. Zakochana kobieta dostosowuje się trochę do profilu życia, jaki proponuje mężczyzna. Jeżeli on jest porządnym człowiekiem, kobieta też staje się przy nim porządna. Właśnie tak jest w moim przypadku. I bardzo mi z tym dobrze.
Co jest dla pani najważniejsze na obecnym etapie życia?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Stabilizacja. Przyszedł czas, żeby pomyśleć o przyszłości. Zmieniłam się, zmieniły się moje priorytety, bo teraz po prostu inaczej czuję. Bardziej wszystko cyzeluję, ważę. Nie chcę brać udziału w szalonej gonitwie za pieniędzmi, bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Szanuję swój czas, bo życie jest zbyt krótkie, by je marnotrawić. Dlatego każdy dzień traktuję jak prezent od życia i cieszę się nim. Mam zamiar częściej wyjeżdżać, wypoczywać, spotykać się z przyjaciółmi.
Kiedy ostatnio do pani dzwoniłam, usłyszałam w słuchawce radosny głos. Akurat wróciła pani z wysp zwanych szczęśliwymi. Jak było?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Super! Wypoczęłam, wyciszyłam się. Aż żal było wracać. Na Wyspach Kanaryjskich byłam już kilka razy. Jest tam pięknie, i co najważniejsze, blisko. Nie traci się czasu na aklimatyzację. Poza tym, ludzie są tam fajni.
Czyli jacy?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Otwarci, uśmiechnięci. Na każdym kroku służą pomocą. Pewnego razu przesadziłam ze słońcem. Miałam problem z ostrością widzenia, a do apteki było bardzo daleko. Moją rozmowę na ten temat usłyszało hiszpańskie małżeństwo. Zaproponowali podwiezienie. Najpierw się przestraszyłam: a nuż gdzieś mnie wywiozą?! Ale nie miałam wyjścia. Wsiadłam do ich samochodu, zawieźli mnie na miejsce, na koniec życzyli szybkiego powrotu do zdrowia.
Jak pani spędza czas z przyjaciółmi w Polsce?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Idziemy do fajnej knajpki albo przyrządzam dla nich coś dobrego. Niedawno przyjechali do mnie chłopcy z wytwórni My Music i zrobiłam im spagetti carbonara. Pewnie smakowało, bo co chwilę przychodzili po dokładkę.
Umie pani gotować?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: To żadna filozofia, przynajmniej jeśli chodzi o makarony. Wystarczy przyprawić sos i dodać ser. Lubię też kuchnię tajską, chociaż ilekroć jestem w Tajlandii, mam ochotę na ziemniaki (śmiech). Zgłębiam tajniki tamtej kuchni i na dniach zaskoczę przyjaciół jakimś pysznym daniem.
A poza tym jakie ma pani teraz plany?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Brylantowy Mikrofon i nagranie płyty dało mi pewność, że mogę potraktować śpiewanie poważnie. Chcę się na tym skupić.
Rzeczywiście bardzo się pani zmieniła. Wie, czego chce, i zamierza realiować te plany.
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Każdy z nas przechodzi różne etapy w życiu. Normą jest, że osiąga jakiś stopień dojrzałości. Dociera do niego, co ma znaczenie, a co nie. Przestaje pędzić za nieznanym, za czymś, co jest bardzo daleko, tylko skupia się na swoim wnętrzu. To mu daje radość i wewnętrzny spokój. Ja taki spokój właśnie osiągnęłam, z czego się ogromnie cieszę. Długo byłam niezdecydowana. Nie wiedziałam, w którą stronę mam iść, czy w prawo, czy w lewo. Interesowały mnie imprezy, poznawanie nowych ludzi. A teraz mam dom, udany związek, w którym czuję się szczęśliwa, pracę, którą lubię. Wszystko już jest uporządkowane.
Czego panią nauczyły lata spędzone w show-biznesie?
AGNIESZKA WŁODARCZYK: Wypracowałam sobie cechy charakteru, które przydają się na co dzień. Stałam się asertywna, co ogromnie cenię. Już nikt niczego mi nie narzuci na zasadzie: trzeba powiedzieć "tak", bo wypada. Mam reguły, których się trzymam. Tylko czasami nie potrafię sobie poradzić z popularnością. Trudno jest żyć pod obstrzałem prasy brukowej. A jak próbuję się komuś poskarżyć, słyszę: "Sama tego chciałaś". Coraz częściej czuję się samotna w tłumie...
Agnieszka Włodarczyk
Pochodzi ze Sławna. Jako 15-letnia dziewczyna została Miss Nastolatek. Wkrótce trafiła na scenę stołecznego Teatru Buffo. Wystąpiła w dwóch spektaklach Janusza Józefowicza - Tyle miłości oraz Metro. Później oglądaliśmy ją w filmach i spektaklach Teatru Telewizji. Ważniejsze role to tytułowa Sara (u boku Marka Perepeczki i Bogusława Lindy), Agnieszka w sitcomie 13 posterunek (z Cezarym Pazurą) i Weronika w Plebanii. W ubiegłym roku zwyciężyła w programie Jak oni śpiewają, pokonując Nataszę Urbańską. Potem wydała debiutancki album Nie dla oka. Prywatnie związana jest z biznesmenem Jakubem Sićką.
Sylwetka gwiazdy : Agnieszka Włodarczyk