Reklama

Żywieniowiec od kołyski

Zarówno mamy niejadków, jak i łakomczuszków trafiają często do lekarza, chcąc się koniecznie dowiedzieć, czy te „zaburzenia” apetytu nie wpłyną negatywnie na rozwój ich pociech. Najczęściej jednak po konsultacji ze specjalistą okazuje się, że maluch jest okazem zdrowia. Jak to więc jest naprawdę z tym dziecięcym apetytem? Amerykanie przeprowadzili wiele lat temu ciekawe badania, dotyczące właśnie apetytu dzieci. Maluchy przez kilka tygodni mogły wybierać spośród różnych produktów to, na co mają ochotę. Nikt nie zabraniał im jeść dań, bazujących na przedziwnych połączeniach, np. kwaśnego ze słodkim, nikt też nie namawiał do jedzenia. Najbardziej zdumiewający był fakt, że dzieci tak skomponowały dietę, jakby były specjalistami od żywienia!
Wniosek nasuwa się sam – maluchy mają niezwykły instynkt, który sprawia, że jedzą tylko to, czego ich organizm naprawdę potrzebuje. Dopiero z biegiem lat, podpatrując dorosłych, zaczynają traktować posiłki jak rozrywkę – jedzą nie po to, by zaspokoić głód, ale np., żeby zabić nudę. Nabyte złe nawyki żywieniowe odbijają się potem na zdrowiu.

Reklama

Dzienniczek prawdy

Twierdzisz, że twoje dziecko ma kiepski apetyt? Zacznij zapisywać w zeszycie wszystko, co (i kiedy) zjada. Często takie zestawienie pozwala wysnuć zdumiewające wnioski – okazuje się, że malec, który uchodzi za niejadka, tak naprawdę najada się do syta albo że przyczyną odmawiania obiadu jest nieustanne podstawianie, np. przez babcię, przekąsek. Nic na siłę W jaki sposób postępować z dzieckiem, aby jedzenie nie stało się dla niego koszmarem już od kołyski? Wbrew pozorom, nie jest to takie trudne.
Oto kilka sprawdzonych sposobów na to, aby malec zasiadał do stołu z radosną, a nie zachmurzoną buzią.

Reklama
  • Zadbajcie o miłą atmosferę przy posiłkach. Jadalnia to nie miejsce np. na wylewanie rodzinnych żalów. Dziecko już od urodzenia (co potwierdzają badania) instynktownie wyczuwa ciężką atmosferę, a stres i napięcie wpływają niekorzystnie m.in. właśnie na apetyt.
  • Nie nagradzaj malca np. nową zabawką za zjedzenie obiadu, ani nie karz go, gdy nie chce jeść. Traktuj posiłki jak zwyczajną codzienną czynność, np. mycie rąk lub zabawę w piaskownicy.
  • Nie dawaj malcowi tego, czego nie lubi. Każdą potrawę można zastąpić czymś innym, równie wartościowym, nie wywołując jednocześnie "wojny stołowej". Malec nie lubi gotowanej marchewki? Zaproponuj mu surową, startą z jabłkiem. Odmawia jedzenia szynki? Podaj mu na kanapce upieczony schab albo pokrojony pulpecik mięsny.
  • Nie poganiaj dziecka w trakcie jedzenia. Nie krytykuj ("Ale brzydko jesz!"), nie wyśmiewaj, nie karć i nie rób obrażonej miny, gdy odmawia posiłku. Kiedy widzisz, że przed kolejnym wagonikiem-łyżeczką za nic w świecie nie chce otworzyć się stacja Buzia Mała - odpuść!
  • Zadbaj o to, aby dania wyglądały atrakcyjnie i były smaczne. Pozwól dziecku na samodzielność! Jeśli już zaczyna posługiwać się łyżeczką, nie wyręczaj go. Nawet jeśli dziecko "gmera" trochę łyżką w talerzu albo je palcami, nie przerywaj fascynującego zajęcia. Dzięki temu będzie miało poczucie, że w tej sferze może samo o sobie stanowić. A to bardzo ważne, zwłaszcza dla starszych dzieci: 2-, 3-latków, które mają silną potrzebę podkreślania swej niezależności i odrębności.
  • Nie pozwalaj malcowi jeść słodyczy przed posiłkiem. Są w nich cukry proste, które szybko zaspokajają głód, ale nie dają uczucia sytości na długo. Efekt? Dziecko nie ma ochoty na obiad, a pół godziny później znów sięga po cukierek lub batonik - i tak je... same puste kalorie.
Reklama
Reklama
Reklama