Reklama

JAK NASTOLATKI

Beata i Piotr Kubiakowie, czyli rodzice 6,5-letniej Matyldy oraz 2-letniej Oliwii, traktują spanie z dziećmi jako coś naturalnego. - Od tysięcy lat maluchy chowają się, śpiąc z rodzicami. Chcą być blisko nich, jak w stadzie - mówi Piotr. - Na dłużej tak być nie powinno, bo dziecku zacierają się granice między nim a matką. W praktyce jest to jednak wygodne - dodaje Beata. Starsza córka od początku spała w swoim łóżku, ale młodsza prawie z niego nie korzysta.
Kiedy Oliwia rozchorowała się na zapalenie płuc, Beata bała się o jej życie. - Włączył mi się "alarm", że muszę mieć ją cały czas przy sobie - opowiada. Wspomina też, że obie córki długo karmiła piersią, a spanie w jednym łóżku to ułatwiało. - I było dobre dla nich i dla mnie. W mojej rodzinie zdarzyły się przypadki raka piersi, a naturalne karmienie przed nim chroni - zapewnia. Beata i Piotr dostrzegają jednak skutki uboczne spania z pociechami. - Dziecku wydaje się, że może być wciąż w centrum uwagi i zaczyna "włazić" rodzicom na głowę. Poza tym rytuał przygotowania do snu jest tak wyczerpujący, że potem chce się już tylko spać - twierdzi Beata. - Często też, gdy śpimy z młodszą córką, starsza odbiera to jako niesprawiedliwość i przybiega do nas. Wtedy ja ląduję poza łóżkiem! - opowiada Piotr. Przyznają, że spanie z dzieckiem ma wpływ na ich życie intymne. - To sprawia, że nasze zbliżenia są gwałtowne jak letnia burza. Czujemy się jak nastolatki, które zamiast przed rodzicami, chowają się przed swymi dziećmi - relacjonuje Piotr. - Wiadomo, że nie ma czasu na trzygodzinną grę wstępną - śmieje się Beata. Oboje różnią się jednak w opininiach, czy nadszedł już czas, by odzwyczaić Oliwię od spania w małżeńskim łóżku. - Na razie nie ma takiej potrzeby - ocenia Piotr. - A moim zdaniem jest, bo czuję się tym zmęczona. Odwlekam jednak tę sprawę, bo rozwiązanie jej będzie wymagało dużego samozaparcia - mówi Beata.

Reklama

TAK ŁATWO SIĘ ODDALIĆ

Agata i Przemek Szafranowie, rodzice 3,5-letniego Kacpra, wiedzą, co znaczy kryzys w małżeństwie, który rozpoczął się od spania z dzieckiem. Ich problemy pojawiły się po narodzinach synka. Chłopiec źle sypiał, miał zaburzenia ośrodkowego układu nerwowego, potrzebował rehabilitacji. - Prawie całe nasze życie było podporządkowane synowi - wspomina Agata. Żeby zająć się rehabilitacją syna, rozpoczęła pracę na popołudnia. Do domu wracała przed północą. Kacper domagał się wtedy jej obecności, więc kładła się obok niego. Z mężem mijała się w drzwiach. Przemek zaczął sypiać osobno. - Brakowało mi nie tylko seksu, ale i bliskości. Nie mieliśmy czasu nawet na rozmowę. Poczułem się odrzucony i nieważny, jakbym nic już dla Agaty nie znaczył. Oddaliliśmy się od siebie tak bardzo, że w chwilach, gdy się widywaliśmy, atakowaliśmy się nawzajem - wspomina. Ich nieporozumienia rozrastały się do ogromnych rozmiarów. Aż nastąpiło wielkie "bum!" i niewiele brakowało, by się rozeszli. - Rozstaliśmy się na krótko i stwierdziliśmy, że nie możemy żyć bez siebie. To nas otrzeźwiło - ocenia Przemek. - Nie obwiniam za wszystko spania z dzieckiem. Na nasze problemy złożył się także stres. Po raz drugi postąpiłabym jednak tak samo, postawiłabym na dobro dziecka - mówi Agata. Na razie oboje nie chcą odzwyczajać Kacpra od spania z mamą. Uważają, że skoro się tego domaga, widocznie jest mu to jeszcze potrzebne. Pragną więc dać synowi czas aż do chwili, kiedy jemu samemu zacznie to przeszkadzać.

ZAWALCZYĆ O ZWIĄZEK

Mama 4-letniej Zuzi, 7-letniego Błażeja i 10-letniego Jędrka, Agnieszka Duda przyznaje, że trochę z lenistwa, a trochę także z lęku spała z każdym ze swoich dzieci przez dość długi czas. - Karmiłam piersią, więc było mi wygodnie. Poza tym naczytałam się dużo o śmierci łóżeczkowej i paraliżowała mnie świadomość, że coś takiego mogłoby się przydarzyć również moim dzieciom - wspomina. Kiedy Jędrek miał 6 miesięcy, próbowali przyzwyczaić go do sypiania w swoim łóżeczku. Płakał tak bardzo, że Agnieszka siedziała w łazience i zakrywała uszy. W końcu dali spokój i pozwolili, żeby Jędrek nadal sypiał razem z nimi. Agnieszka spała z nim najdłużej, aż do narodzin Błażeja, który zajął w łóżku mamy miejsce starszego brata. Po nim miejsce to zajęła Zuzia. Dzieci do dzisiaj często wędrują do łóżka rodziców, a oni nie uważają tego za uciążliwe. Co więcej, przypuszczają, że dzięki temu cała trójka wciąż lubi się do nich przytulać. Agnieszka twierdzi, że spanie z dziećmi nie wpłynęło źle na fizyczną bliskość jej i męża. - Zwykle uciekaliśmy z naszego łóżka do innego pokoju. Nie chciałam czuć się ograniczona do roli butelki z mlekiem. Lgnęłam więc do męża. Potrafił mówić komplementy w każdej sytuacji, co utwierdzało mnie tylko w dobrym samopoczuciu. To naprawdę ważne, szczególnie kiedy kobieta ponosi koszty macierzyństwa i czuje się nieatrakcyjna - podkreśla Agnieszka. Jej zdaniem negatywnym skutkiem spania razem z dziećmi jest to, że nie chcą one zostawać w domu z kimś innym niż z rodzicami, choćby na jedną tylko noc. - Winą obarczam moje zwichrowane podejście "mamy-kwoki". Przez długie lata nasze dzieci były przyzwyczajone, że jestem z nimi na okrągło - mówi. Kiedy dwa lata temu Jędrek zachorował i trafił na dłużej do szpitala, mama nie mogła się nim opiekować, bo nie miała z kim zostawić młodszych dzieci. Towarzyszył mu więc tata. Rodzice pojęli wtedy, że nie ma sensu uzależniać dobrego samopoczucia pociech od swojej obecności. Postanowili zatrudnić nianię i wkrótce potem wyjechali na pierwszą od narodzin dzieci wycieczkę tylko we dwoje. - Byłam zmęczona ciągłym przebywaniem z nimi. Potrzebowaliśmy ucieczki i to był fantastyczny czas. Zrozumieliśmy, że trzeba dbać nie tylko o dzieci, ale także o siebie i nasz związek - ocenia Agnieszka.

Reklama

LICZY SIĘ BLISKOŚĆ

Zuzia, lat 7 oraz 2-letnia Laura - dzieci Małgosi i Mikołaja Kubiaków od początku były przyzwyczajane do spania we własnych łóżeczkach. O spaniu z rodzicami nie było mowy. - Decyzję podjęliśmy bardzo świadomie. Wiem z opowiadań starszych pokoleń, że dzieci, które nauczą się spać z rodzicami, trudno od tego odzwyczaić. Obie córki przez rok karmiłam piersią i po każdym karmieniu konsekwentnie odkładałam do łóżeczka, żeby wyrobić w nich ten nawyk. Bywało, że zasypiały u nas w łóżku, ale potem i tak były odkładane "do siebie". Moim zdaniem samo karmienie piersią rodzi tak głęboką więź, że o spaniu z mamą dziecko aż tak bardzo nie marzy - ocenia Małgosia. I ona, i jej mąż uważają, że ich własna przestrzeń życiowa jest zbyt ważna, żeby rezygnować z niej na rzecz spania z dziećmi. - To oznaczałoby brak intymności - przekonują chórem. - Jako para jesteśmy wciąż tak głodni siebie i tak naładowani emocjonalnie, że albo się kłócimy albo się kochamy. Nie ma miejsca na nudę, potrzeba nam za to miejsca, gdzie nie ma dzieci - opowiada Mikołaj. - Po urodzeniu Zuzy najpierw obudziły się we mnie hormony matki, nie kochanki. Kontakty fizyczne odeszły na plan dalszy - wspomina Małgosia. Bardziej tęsknił za nimi Mikołaj. - Pocieszałem się, że w końcu z tej naszej intymności wzięły się córki, powinniśmy więc starać się sprostać ich potrzebom i wymaganiom - wspomina tata dziewczynek. Oprócz seksu dla nich obojga bardzo liczy się także rozmowa i choćby krótkie -odcięcie się? od spraw związanych z dziećmi. Gdyby dziewczynki zostały stałymi lokatorkami małżeńskiej sypialni, nie byłoby to możliwe. - Zawsze, także wtedy, kiedy pojawiły się nasze dzieci, mogłam usłyszeć od męża coś miłego, co przynosiło mi ulgę w trudnych chwilach - wspomina Małgosia. - Jeśli nie rozmowa, to choćby przytulenie jest tym, co zawsze warto zrobić na koniec dnia - dodaje Mikołaj.

Reklama
Reklama
Reklama