Reklama

Selfie na porodówce?

Popularność mediów społecznościowych sprawia, że przyzwyczailiśmy się już do różnych zdjęć w Internecie. Jednak gdzie leży granica pokazywania swojej intymności i prywatności? Czy zdjęcie z sali porodowej to już przekroczenie tej granicy? Pewnie każdy z nas odpowie, że tak, ale zdjęcie, które zamieściła pewna mama zrobiło furorę w sieci.

Reklama

Thaise De Mari opublikowała na swoich kontach społecznościowych zdjęcie tuż po porodzie w wyniku cesarskiego cięcia. Na zdjęciu widać szczęśliwych rodziców oraz dopiero co urodzoną córeczkę Carmel. Dziewczynka w momencie wykonywania zdjęcia uśmiechnęła się do obiektywu, jakby pozowała. Zdjęcie zrobiło furorę w Internecie, a o dziewczynce rozpisywały się "Daily Mail", czy amerykański magazyn "Cosmopolitan".

Mała Carmel tym bardziej zachwyciła wszystkich, ponieważ nie zachowywała się jak typowy noworodek i zamiast płaczu, dziewczynka uśmiechała się do obiektywu. Widocznie małą Carmel zainteresował nowy świat i postanowiła to pokazać, uśmiechając się do zdjęcia. Takie zdjęcie na pewno będzie wspaniałą pamiątką dla całej rodziny.

Obecnie dziewczynka ma kilka lat i ma już swoje konto na Instagramie. Jej mama, która też uwielbia pozować na zdjęciach, razem z córką bierze udział w sesjach zdjęciowych dla znanych marek odzieżowych. Widać, że dziewczynka przed obiektywem czuje się jak ryba w wodzie.

Gdzie leży granica pokazywania swojej intymności?

Przy okazji tej historii nasuwa nam się pytanie: Gdzie leży granica pokazywania prywatności w mediach społecznościowych. W dobie Instagrama i Facebooka przestaliśmy zwracać uwagę na bardzo istotny aspekt - swoją prywatność.

Podpatrując konta swoich znajomych i śledząc trendy na innych profilach, dążymy do tego, żeby nasze selfie były jeszcze ciekawsze, często artystyczne. Zaczynamy wstawiać nasze zdjęcia w różnych sytuacjach: na plaży, w bikini, w wannie, w ręczniku, pokazujemy swoje dzieci i mieszkania. Oczywiście jeśli nie widzimy w tym nic złego, to ok, ale jeśli bezmyślnie podążamy za instatrendami, to czasami warto się zastanowić, czy rzeczywiście za jakiś czas naprawdę będę zadowolona z tego, że moje zdjęcie, na przykład z porodówki wisi w sieci.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama