Niesamowite talenty opiekunów
Od miesiąca pracuję na pół etatu, więc Skubanek zostaje pod opieką dziadków - dwa dni z jednymi, trzy z drugimi. Wraz z pojawieniem się na scenie nowych opiekunów, w naszym życiu zagościła sztuka (taka raczej przez małe "s"). Razem z mężem możemy podziwiać, ukryte dotąd, talenty rodziców i teściów. A Skubanek... no cóż, docenia wysiłki dorosłych i zachowuje się jak rozszalały fan na koncercie. Dziadkowie to naprawdę wspaniała instytucja!
- Rodzice
Bohaterowie:
Mama (autorka) - Anna Lasoń-Zygadlewicz;
Skubanek (syn) - Jakub Lasoń;
Przemek (tata) - Przemysław Lasoń
Skubanek zna już bliżej 6 osób, to jak na jego 7 miesięcy i "jedynactwo" całkiem nieźle. I zdumiewa mnie jak dobrze wie, czego się po kim można spodziewać i co wyegzekwować. Specjalizacja taty to noszenie, bujanie i kąpanie.
Skubanek pokochał kąpiele - teraz kopiąc nogami rozchlapuje wodę, pokrzykuje i zrzuca mydło z brzegu wanienki (dla bezpieczeństwa trzyma się przedramienia taty jak uchwytu w tramwaju). I siusia do wody, do czego go zachęca tata. Podsłuchałam kiedyś Przemka mówiącego: "No, psipsiamy czy nie? Bo nasiusiasz w ręcznik przy wycieraniu". Z kolei dziadek Marian uczy Skubanka otwierać szafki i dłubać kluczem w zamku. Lubi podnosić wnuka, co Nynuś bezwstydnie wykorzystuje - wyciąga ręce gestem łapiącym za serce. Co mu się opłaca, bo dziadek natychmiast robi "windę". Babcia Ula śpiewa i robi "kurę", a jej gdakanie wywołuje u syna szczęśliwy rechot. Gdy babcia z przedpokoju rzuca powitalne "Kooookoko", Skubanek piszczy jak nastolatka na koncercie Beatlesów. Poza tym poznał już cały repertuar piosenek wojskowych, patriotycznych i biesiadnych (skąd się to mojej mamie wzięło?), więc z upodobaniem słucha jak babcia śpiewa mu "do kotleta": "Jeszcze po kropelce, jeszcze po kropelce, póki mleczko jest w butelce".
No i zabawa w "warzyła sroczka jagiełki", która ma wersję zmutowaną "warzyła myszka kaszkę". W ferworze zabawy sroczka często daje się wygryźć myszce, choć przy wersie "a temu łebek urwała i frrr... poleciała" - babcia się reflektuje i śmieje się: "Ale przecież myszki nie latają!". Co dla Nyna nie ma znaczenia, bo poziom endorfin przy frrr... mu podskakuje, więc i tak już się dławi ze śmiechu.
Dziadek Krzysiek nauczył juniora zabawy w pszczółkę, a ostatnio huśta go na rękach w pozycji poziomej, mówiąc: "Kuba mała dzidzia, taki mały dzidziuś". Skubanek jakby to rozumiał - robi niewinną minkę i daje się lulać jak noworodek. Z kolei pszczółka okazała się wszechstronnym wynalazkiem, bo dzięki niej nawet mycie nosa można przemycić jako zabawę. Krąży się synowi nad buzią chusteczką z rozgłośnym "bzzzz", po chwili lądując nią w dziurce od nosa, bez sprzeciwów ze strony właściciela dziurki.
Z kolei babcia Krysia okazała się ulubionym wykonawcą hitu "Kukułeczka kuka". W każdej ilości i o każdej porze piosenka ta działa na syna jak gaz rozweselający. Babcia też przemierza kilometry parku, bo żal jej wracać do domu, gdy Skub śpi. A gdy tylko usiądzie wykończona na ławce, czujnik ruchu w głowie wnuka włącza alarm i nie ma mowy o dalszym spaniu.
Od czasu do czasu każde z nas popełnia plagiat i kopiuje program rozrywkowy drugiego. Wychodzą z tego rzeczy komiczne, np. mój mąż, próbując rozerwać Nyna, uraczył go zabawą: "Warzyła krówka jagiełki. Temu dała, temu dała, a temu w główkę dała i frrr... poleciała". Odzewem był płomienny aplauz bezzębnej widowni. Ja ze śmiechu dostałam spazmów w przedpokoju, ale dyskretnie, żeby się mąż nie obraził. Bo w końcu mniejsza o wierność oryginałowi, liczą się intencje. Mamy szczęście, że Skubanek rozwija się w niesamowitym bogactwie repertuarów i przejawów miłości!