Reklama

Problem, który dotyczy wielu rodziców w wakacje

Za czasów naszej młodości dzieciaki powyżej kilku lat, poza wykupionymi obozami, organizowały się same. Podwórkowe bandy w swoich szeregach liczyły zarówno 12-sto, jak i kilkuletnie dzieci, będące pod niejako opieką starszego brata lub siostry. Lepiej czy gorzej, ale ekipy ganiając po podwórkach, piwnicach i berkach, w większych grupach i podgrupach, pełniły rolę opiekunów. Rodzice nie musieli zbytnio orientować się co się dzieje z ich pociechami, aby tylko na obiad do domu powrócił. System komunikacji był prosty: mama, gdy coś potrzebowała to nawoływała z balkonu. I tak biegło życie… dziś sprawa jest bardziej skomplikowana. Zamknięte osiedla z wysokimi murami. Szkoły oddalone o wiele ulic. Na betonowym patio panuje cisza, nie wolno malować bo chodniku, walić piłką o świeżo zrobioną elewację… a sąsiedzi nierzadko nie znają nawet swoich imion. Nie chodzi się już do sąsiadki po cukier, bo w co drugim bloku jest „żabka” czynna w weekendy.

Reklama

Ludzie nie spędzają już ze sobą tyle czasu i nie interesują się tym co „u sąsiada”, jeżeli w sieci mogą podejrzeć, jak żyje Britney Spears albo ludzie z domu Wielkiego Brata.

Kiedy nastaje więc czas wakacji nie ma sąsiadki, która „miałaby oko” na naszego malucha, a opcja biegającego 10-latka z kluczem na szyi mocno się zdezaktualizowała. Dzieci zwykle działają dość spontanicznie, dlatego korzystają z rozwiązań, które znają i mają pod ręką. Nie oszukujmy się, ale sporą część wolnego czasu spędzą one przed komórkami, komputerami i telewizorem.

Zanim więc oddamy nasze pociechy w ręce „cyber-niani” upewnijmy się, że te ręce są bezpieczne. I nie chodzi o to, żeby kontrolować ich każdy ruch, bo to na pewno nie nauczy go kreatywności, ale poświęcili mu trochę czasu i ustalili z nim zasady. Tak, aby czas przy komputerze był czasem twórczego relaksu, a nie jedynie roboczogodzinami na youtubie czy fejsie.

Jak mądrze wprowadzić dziecko w wirtualny świat?

Zadaniem rodzica jest bycie przewodnikiem, tak i w życiu jak i po internecie. Warto więc już od małego dziecka ustalać zasady korzystania z niego. Pomagać odkrywać i tworzyć świat, w oparciu o przyjazne strony.

Nie sztuka zakazywać - sztuka rozmawiać z dzieckiem. Nie straszyć tylko uświadamiać niebezpieczeństwa płynące z podawania danych osobowych, czy nawiązywaniem kontaktów w sieci. Poruszanie tematów takich jak: pornografia, uwodzenie dzieci, wirtualny seks czy prostytucja, nie może być tematem tabu. Bo w internecie nim nie są. Nie zarzucajmy więc zasłony milczenia w tej kwestii, bo to ich nie uchroni przed cyberprzemocą. To, co możemy zrobić to szczerze z nimi rozmawiać. Nie bójmy się niewiedzy, nie krytykujmy, nie obwiniajmy. Ustalajmy zasady i tłumaczmy spokojnie z czego one wynikają. Jeżeli brakuje nam wiedzy w jakimś temacie to warto sięgnąć do programów takich jak na przykład "Szkoła bezpiecznego internetu". Na stronach kidprojekt możemy poczytać na temat zagrożeń i poruszyć ten temat z naszymi dziećmi. Nieznajomość tego świata nie zwalnia rodziców od odpowiedzialności. O bezpieczeństwo dzieci w sieci powinniśmy zadbać my, dorośli. Jest wiele dostępnych aplikacji, programów i nakładek blokujących strony o treściach niedozwolonych.

Poświęćmy trochę czasu by poznać świat, w który wpuszczamy nasze dzieci, aby mieć pewność jak ten świat będzie ich kształtował. Dzieci przecież biorą z nas przykład. Spędzają czas tak jak my go spędzamy. Oczekujemy nauki od nich, to sami bądźmy też otwarci na naukę.

Czas wolny pełni istotną rolę w procesie dojrzewania, ponieważ wywiera on równie ważny wpływ na ich osobowość, co czas spędzony w szkole. To zwykle od rodzica zależy w jakim kierunku pójdą zainteresowania dziecka i w jaką dziedzinę życia włączy się ono aktywnie jako dorosły człowiek.

Dorośli często nie zdają sobie sprawy z tego, że media masowe, szybko pochłaniające uwagę, są źródłem bodźców wizualno-słuchowych, które silnie oddziałują na psychikę i sferę emocjonalną młodej osoby. Spędzanie wielu godzin przy komputerze alienuje dziecko od świata rzeczywistego i daje poczucie osamotnienia. Wirtualny świat buduje złudzenie idealnego szczęścia, które w poczuciu własnej bezradności wobec szkolnych niepowodzeń prowadzi do zatracania się w wirtualnym świecie. Nierzadko ta iluzja uzależnia, rujnuje rozwój zdolności społecznych, zakrzywiając poczucie własnej wartości.

Zanim więc oddamy nasze dziecko w ręce “wirtualnej niani” pomyślmy o tym, że już dziś w naszym domu kształtuje się dorosły człowiek i to my decydujemy jak będzie wyglądała jego przyszła codzienność.

A ile Ty mamo i tato spędzasz godzin przed komputerem dziennie?

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama