Reklama

Dziecko na jednorożcu na otwartym morzu: jak do tego doszło?

O tym wydarzeniu, do którego doszło kilka dni temu w Grecji do tej pory nie możemy zapomnieć. Małą dziewczynkę w wieku 3-5 lat bawiącą się na na dmuchanym jednorożcu u wybrzeży greckiej wyspy Antirio porwały prądy morskie. Zanim rodzice zorientowali się, gdzie jest dziecko, dziewczynka pływała już po pełnym morzu.

Reklama

Jak donoszą zagraniczne media, kiedy rodzice zorientowali się, że zginęło im dziecko, poinformowali władze portu. Te z kolei poinformowały kapitana lokalnego promu "Salaminomachos”, który pływa na trasie Rio-Antirio. "Zbliżałem się do portu w Antirio i zostałem powiadomiony przez władze portowe, że dziecko, o którym wtedy nie myślałem, że jest tak małe, zostało porwane przez prądy morskie z kąpieliska, które znajduje się w pobliżu molo portoweg" - powiedział kapitan Grigoris Karnesis w Greek City Times. Akcja ratunkowa musiała być odpowiednio przeprowadzona, żeby statek nie stanowił zagrożenia dla dziecka: "Ustawiłem go tak, aby statek nie tworzył fal, bo gdyby dmuchana zabawka zatonęła, mielibyśmy poważne problemy".

Na szczęście dziewczynkę udało się zlokalizować na morzu i bezpiecznie sprowadzić na ląd.

Była w szoku. Trzymała się zabawki i nie ruszała się. Cała zesztywniała ze strachu. Kiedy zobaczyła, że się zbliżamy, zaczęła krzyczeć i panikować - powiedział lokalnym mediom kapitan promu „Salaminomachos” Grigoris Karnesis.

Jak podają lokalne władze, to kolejny przypadek, kiedy prom uratował porwanego przez okoliczne prądy człowieka. Rok temu odbyła się podobna akcja ratowania starszego mężczyzny.

Ratownicy alarmują i apelują do rodziców

Sytuacja, do jakiej doszło w Grecji nie jest odosobniona. Co roku dochodzi do podobnych historii z udziałem dzieci. Ratownicy morscy podkreślają, że "z żywiołem nie ma żartów. Nad wodą należy bezwzględnie używać wyobraźni i ani na moment nie spuszczać z oka dzieci."

Te zasady powinny obowiązywać rodziców w każdym kraju, bo o tragedię nie jest trudno.

Reklama

Przeczytaj także: Zostawili córkę w nagrzanym aucie, a sami poszli na zakupy: co roku wraca problem braku odpowiedzialności rodziców

Reklama
Reklama
Reklama