Reklama

Powrót dzieci do szkół budzi kontrowersje

Nie cichną słowa komentarzy po decyzji rządu w sprawie powrotu dzieci klas 1-3 do szkół od poniedziałku 18 stycznia. Rodzice się cieszą, a nauczyciele niekoniecznie. O tym, że powrót najmłodszych dzieci do szkół jest dobrym pomysłem mówił ostatnio dla Gazeta.pl rof. Krzysztof Simon, członek rady medycznej powołanej przez premiera, specjalista w dziedzinie chorób zakaźnych:

Reklama
Ja uważam, że decyzja o zamknięciu szkół dla małych dzieci była jednak fatalna. Obecnie są izolowane, bez kontaktu, fatalnie to na nie wpływa, siedzą przed komputerem, jak rodzice nie patrzą, robią co innego. To dla nich żadna nauka.

Zdaniem eksperta dzieci w małym stopniu zarażają się koronawirusem, a szczególną ochroną powinno się objąć nauczycieli.

Mamy drugą, istotną grupę w szkołach, którą są nauczyciele. Dobrze, że na radzie medycznej udało się ustalić, aby to właśnie nauczyciele byli jednymi z priorytetowych do szczepienia. Oni muszą wrócić do szkół i zajmować się dziećmi – dodaje ekspert.

Chociaż słowa profesora Simona są logiczne, to nauczyciele bez szczepień boją się wracać do szkół.

Najpierw nam robią nadzieję, że nas zaszczepią, a potem nas puszczają na żywioł. Co nam z samych testów? Myślałam, że rząd spełni swoje obietnice – mówi nam nauczycielka z jednej z warszawskich szkół podstawowych.

Zobacz także: Uczniowie klas młodszych wrócą do szkół 18 stycznia. Dr Grzesiowski: "to pomysł przedwczesny"

Nauczyciele bez szczepień boją się wracać do szkół

Kadra nauczycielska nie do końca jest zadowolona z decyzji rządu i po prostu w świecie boi się wracać do pracy bez szczepień.

My po prostu się boimy. My też mamy rodziny, o które musimy zadbać. Część z nas zastanawia się nad wzięciem L-4, żeby nie wracać. Jak oni nas tak traktują, to dlaczego my mamy być fair? – dodaje inna moja rozmówczyni.

Również rodzice nie są do końca przekonani czy powrót do szkół od poniedziałku to dobry pomysł. Z jednej strony cieszą się, że ich dzieci w końcu będą mogły przebywać z rówieśnikami i zdecydowanie mniej czasu spędzać przed komputerem, a z drugiej boją się o bezpieczeństwo swoich pociech.

Wypychają do szkół uczniów klas I-III - tylko po to, by nie płacić zasiłków opiekuńczych. Utrzymują wszelkie obostrzenia do 31 stycznia, ... dać rodzicom nadzieje, to nie to samo co oszukać. – pisze jedna z mam na profilu facebookowym „Ja, nauczyciel”

To Cię również zainteresuje: Światowa Organizacja Zdrowia apeluje o otwarcie szkół: "Uczniowie powinni wracać do szkół"

Rodzice poddają również pod wątpliwość pomysł wykonywania testów na COVID-19 z takim wyprzedzeniem:

My już we wtorek dostaliśmy informację, że nauczycielka naszego dziecka ma negatywny wynik testu, więc od poniedziałku rozpoczynają się zajęcia. Przez tyle dni może się jeszcze zakazić. Czy to ma jakikolwiek sens? – mówi mi oburzona mama.

Powrót dzieci do szkół skomentowało także wielu polityków, m.in. posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która odniosła się do słów ministra zdrowia, który podczas poniedziałkowej konferencji stwierdził, że ryzyko rozwoju epidemii w Polsce "nie jest tak duże".

Ryzyko napędzenia pandemii nie jest aż tak duże - mówi Niedzielski o powrocie do stacjonarnego (niehybrydowego!) nauczania w klasach 1-3. Zapamiętajmy te słowa. Wrócą do nas wraz z trzecią falą pandemii (albo na konferencji ministra ogłaszającej ponowne zamknięcie szkół) - napisała na Twitterze.
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama