Joanna Koroniewska
Perła w koronie M - jak miłość do matki. M - jak miłość do mężczyzny. M - jak miłość do zawodu. Małgosia z serialu M jak miłość mówi o swoich uczuciach.
- Gala
Po raz pierwszy opowiada o mamie, która nie zobaczyła jej w filmie, o dzieciństwie bez ojca, o samodzielności od siódmego roku życia i rodzącej się właśnie miłości. Gala: Skąd się wzięłaś, Joasiu? Joanna Koroniewska: Z Torunia, z miasta nad Wisłą. Jestem lokalną patriotką, uwielbiam moje miasto, ma nieudawany klimat. Gala: Skaczesz z miasta do miasta: Toruń, Łódź, Warszawa. Tak sobie założyłaś, że w końcu zdobędziesz stolicę? J.k.: Nie jestem w życiu aż tak pragmatyczna, nie zakładałam, że zdobędę "warszawkę". Wiedziałam, że chcę w życiu robić coś bardzo ważnego, chcę się spełnić. Od najmłodszych lat czułam, że aktorstwo jest moim powołaniem. To moje aktorstwo nie bierze się z próżności. Tak naprawdę chciałabym coś dawać ludziom. Może to nie jest forma najlepsza, ja ich nie leczę, przeze mnie nie stają się lepsi, ale coś mogę im uświadomić. Uważam, że do zawodu aktora trzeba mieć powołanie. Wtedy jest się uczciwym, szczerym i to ludzie czują. Gala: Kiedy poczułaś to powołanie? J.k.: Nie będziesz się śmiała? Już w przedszkolu. Nauczyłam się wiersza SŁOŃ TRĄBALSKI -od koleżanki, która już umiała go na pamięć- Powtórzyła mi go trzy razy, gdy bujałyśmy się na huśtawkach. Pamiętam, że wróciłam do domu, opowiedziałam mamie całego SŁONIA TRĄBALSKIEGO, a mama była zdegustowana i zdenerwowana, że już w przedszkolu uczą nas tak długich wierszy. Potem były te wszystkie rodzinne występy. Byłam dzieckiem, które lubiło się pokazywać. Tak naprawdę poczułam, czym jest ten zawód, kiedy zdałam do Filmówki w Łodzi. Przed szkołą wydawało mi się, że dobry aktor to taki, po którym widać, że gra. Kiedy grałam w teatrzyku amatorskim, robiłam bardzo dużo min, tak strasznie pokazywałam, że gram. Na szczęście już na pierwszych zajęciach w szkole, z profesorem Malajkatem, dostałam nauczkę. Profesor dał mi bardzo ostro do zrozumienia, że muszę się wziąć do pracy. Przeżywałam męki w szkole, ale uparcie pracowałam. Warto było, bo na trzecim roku dostałam u Malajkata bardzo dobrą ocenę. I spokorniałam. Uświadomiłam sobie, że trzeba być pokornym. Gala: I chciałaś robić karierę. J.k.: Wymarzyłam sobie trochę inny rodzaj kariery, niż mam w tej chwili. Nie chciałam być popularna, chciałam być sławna. To zasadnicza różnica, bo na sławę trzeba sobie zasłużyć, ciężko pracując przez długie lata. Chciałam być w świecie artystycznym osobą, którą będzie się ceniło za pracę. Można być złym aktorem, ale być popularnym. Chcę udowodnić, że jestem nie tylko znana, ale i dobra w swoim zawodzie. Wciąż pracuję nad sobą. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nie nauczyłam się tekstu i nieprzygotowana przychodzę na plan. Nie pozwalam sobie na to, za bardzo szanuję swój zawód i ludzi, z którymi pracuję. W tej chwili mam próby z Dorotą Stalińską do dwuosobowej sztuki Love Me Tender, napisanej przez reżysera Jacka Koprowicza. Dramat opowiada o ciężkim życiu Christiny Onassis, najbogatszej kobiety świata, i o jej bardzo dziwnych i złożonych relacjach ze służącą, czyli ze mną. To jest inny rodzaj pracy. Myślę, że każdy aktor kocha teatr między innymi dlatego, że ma więcej czasu na budowanie postaci. Gala: Nie lubisz swojego M-serialu? J.k.: Wiele zawdzięczam serialowi. To tak naprawdę moja pierwsza poważna praca. Dzięki niej nauczyłam się gotowości zawodowej, nie boję się grać z doświadczonymi i znanymi aktorami. To mój przyspieszony kurs aktorstwa. Chciałabym się sprawdzić we wszystkich istniejących dziedzinach: w teatrze, w filmie. Z jednej strony fascynuje mnie teatr, bo jest tam bezpośredni kontakt z widzem. Zaś z drugiej strony fascynuje mnie film. Są takie chwile, kiedy aktorowi udaje się całkowicie wcielić się w postać, takie momenty nirwany. W teatrze te rzadkie chwile umykają. Film zostawia je na wieki. Gala: A grałaś już w filmie fabularnym? J.k.: Zagrałam w niezależnym filmie Mateusza Dymka. Film nazywa się Surface Animal - Zwierzę powierzchni. Był pokazywany na festiwalach, dostawał nagrody. Jest dla mnie bardzo ważnym filmem. Gala: Kiedy się usamodzielniłaś? J.k.: Nigdy o tym wcześniej nie mówiłam, ale mam różne nieprzyjemne sytuacje z tym związane. Wychowywałam się sama z mamą. Mój tata wyjechał, gdy byłam bardzo mała. Szybko musiałam dorosnąć. Pamiętam, że gdy miałam 7 lat i zaczynałam szkołę podstawową, mama powiedziała: - Ty, Asiu, masz szkołę, ja muszę pracować. Od wczesnego dzieciństwa uczyła mnie odpowiedzialności. Dla dziecka to trudne zadanie. Moja mama traktowała mnie jak dorosłego człowieka. Wiedziałam, że nie mogę zawieść jej zaufania. Pamiętam, kiedyś zapytałam: "Jak się pisze słowo góra?". Moja mama odpowiedziała: "Nie wiem, Asiu, sprawdź w słowniku". Tak naprawdę chciała mnie zmusić do samodzielności. Byłam dorosła, ale pod czujnym okiem mamy. Gala: Nie myślałaś o ojcu? J.k.: Dziecko nie zastanawia się nad brakiem ojca. Gala: Miałaś dużo przyjaciół? J.k.: Wychowywałam się w otoczeniu starszych od siebie ludzi, nie miałam zbyt wielu przyjaciół, bo miałam bardzo dużo różnych zajęć. Chodziłam na taniec, do szkoły muzycznej, grałam w koszykówkę, miałam lekcje angielskiego, teatr amatorski. Nie było czasu, by pobawić się z koleżankami na podwórku. Gala: Czy mama jest twoim najlepszym przyjacielem? J. k.: Mamy już nie ma. Niestety, nie doczekała mojego dyplomu w Szkole Teatralnej, nie doczekała pierwszego odcinka, nie zobaczyła mnie w filmie. Mama zachorowała na raka. Teraz wiem, że mogłaby być ze mnie duma: skończyłam studia, zagrałam w serialu, w teatrze, zaczynam realizować się zawodowo. Nasze relacje były bardzo bliskie. Jej odejście uświadomiło mi tak naprawdę, co jest w życiu najważniejsze. Gdy się osiąga jakiś sukces w życiu i nie ma się z kim dzielić tego szczęścia, to jest to największa tragedia, jaka może się przydarzyć. Gala: Nie chciałaś o tym opowiadać? J.k.: Nie, chociaż nie wstydzę się tego. Rozumiem lęk ludzi sławnych czy choćby popularnych, że boją się mówić o swoim życiu prywatnym. Ale uświadomienie ludziom, że jesteśmy tacy sami, jest bardzo istotne. Nie mam dwóch wysp, jeżdżę tramwajami, mam w swoim życiu tragedie. Nie jestem lepsza od innych ludzi. Wykonuję zawód, w którym mnie tylko bardziej widać. Gala: Jak znosisz obecne zainteresowanie twoim życiem prywatnym, np. to, że w każdej gazecie jest twoje zdjęcie z Maciejem Dowborem? J.k.: Reaguję potwornie źle. Najbardziej smutne jest w tym wszystkim to, że nikt nas o zdanie nie pyta. Pytają, my nie chcemy o tym mówić, a gazety i tak piszą swoje. Powstają informacje nie do końca sprawdzone. Moje życie prywatne zostawiam dla siebie. Żeby to uciąć, powiem, że coś się dopiero rozwija, zaczyna się, jest kruche i delikatne. Jestem bardzo szczęśliwa. Tyle mogę powiedzieć. Gala: W relacjach o was pojawia się motyw porzucenia poprzednich partnerów. Nie brzmi to dobrze. J.k.: Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Oboje jesteśmy uczciwymi ludźmi, za to cenimy siebie nawzajem i za to cenią nas inni. Sytuacja była zupełnie czysta. Gala: Czy to prawda, że poznaliście się w czasie wywiadu, który Maciej przeprowadza z bohaterami serialu M jak miłość? J.k.: To prawda. Nie trzeba było zbyt wiele mówić, żeby się rozumieć. Rozmawiała Dorota Wellman
1 z 4
3406
2 z 4
3407
3 z 4
3408
4 z 4
3409