Mniej znaczy lepiej. Jak wybierać i pielęgnować ubrania, żeby starczyły nam na lata?
Jak skompletować garderobę, którą będziemy nosić więcej niż jeden sezon? Które tkaniny będą trwałe i nie zniszczą się po pierwszym praniu? Czy można sprawdzić, jakie marki odzieżowe są przyjazne środowisku? I jak dbać o ubrania, żeby służyły nam jak najdłużej? Rozmawiamy z projektantką i menadżerką produkcji, Moniką Cisło.
- Redakcja
Minimalizm w modzie to trend, który jest z nami już od kilku lat. Coraz więcej osób chce mieć w szafie mniej ubrań, za to lepszej jakości - takich, które nie zniszczą się po pierwszym praniu i będą świetnie wyglądać przez wiele lat. W jakie tkaniny warto inwestować?
Monika Cisło: Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Ja wybrałabym jeans, skórę i tkaninę bawełnianą z domieszką jedwabiu - wszystko używane. Ale to jest bardzo indywidualny wybór. Jeśli kupujemy nową odzież to na pewno warto postawić na naturalne surowce: bawełnę, wełnę, jedwab, czy skórę (tak, też jest zrównoważona!). Przeważnie zasada, żeby kupować droższe ubrania jest słuszna, bo wtedy płacimy zarówno za dobry surowiec, jak i korzystne warunki pracy wytwórców – oraz za jakość samego ubrania. Nie mówiąc już o tym, że o droższe rzeczy bardziej dbamy. Warto ograniczyć kupowanie w sieciówkach – nawet jeśli twierdzą, że kolekcje są zrównoważone, często wiąże się to z tzw. greenwashingiem (czyli fałszywym sugerowaniem, że dany produkt jest ekologiczny – przyp. red.). Zamiast ubrań z sieciówki lepiej postawić na małe, lokalne marki, czy rodzimych projektantów. Na pewno nie polecam sztucznych tkanin, niezależnie od tego czy jest to poliester, poliuretan, poliamid, wiskoza, czy akryl. To surowce, które zostały sztucznie wyprodukowane i nawet jeśli powstały z mleka, czy soi, to lepiej dla naszych ciał jest nosić na sobie coś naturalnego, niż genetyczne modyfikacje. Wystarczy już, że je zjadamy. Z drugiej strony niektóre naturalne tkaniny – na przykład bawełna - pochłania największe ilości wody przy produkcji! To bardzo skomplikowane.
Podobno, żeby wyprodukować jeden bawełniany T-shirt musimy zużyć aż 20 litrów wody! Nie mówiąc już o tym, że podczas bielenia, farbowania czy konserwowania tkanin do środowiska przenikają też ogromne ilości toksycznych chemikaliów. W jaki sposób możemy zminimalizować te straty? Jak rozpoznać tkaniny produkowane w sposób etyczny i przyjazny środowisku?
Myślę, że przede wszystkim warto ograniczyć kupowanie nowych ubrań i zrezygnować ze ślepego podążania za trendami. One naprawdę bardzo szybko przemijają i zdecydowanie lepszą inwestycją jest stawianie na własny, oryginalny styl. Zanim kupimy nową rzecz, zastanówmy się też, czy jest nam naprawdę potrzebna i czy przypadkiem nie mamy już w szafie czegoś podobnego. Oprócz tego warto wymieniać się ciuchami z koleżankami i kupować w sklepach vintage. W przypadku nowych rzeczy nie jesteśmy na razie w stanie zweryfikować, czy dane ubranie powstało w ekologiczny sposób. Będzie to możliwe dopiero wtedy, gdy producenci zaczną udostępniać ścieżkę śledzenia surowców (tzw. traceability), pokażą kto szyje ich ubrania i udostępnią informacje na temat tego, jaki wpływ ma ono na środowisko (tzw. footprints). Bez tego ciężko jest rozpoznać tkaniny zrównoważonej na podstawie ubrań wiszących na wieszaku.
Można jednak zwiększyć szanse na to, że wybierzemy jakościowe i przyjazne środowisku surowce. Na pewno warto czytać metki i sprawdzać skład przed zakupem. Im krótszy, tym lepiej - dotyczy to zarówno jedzenia, jak i tkanin. Szukajmy w nim naturalnych surowców. Możemy sprawdzić kraj pochodzenia – tu polecam m.in. Polskę, Włochy, Francję i kraje Ameryki Południowej. Sporo powie nam tak zwany „chwyt” – czyli wrażenie dotyku. Warto zwrócić uwagę na szlachetność tkaniny. Kierując się tymi kryteriami, łatwiej będzie nam wybrać wysokiej jakości, ponadczasową odzież.
Co z certyfikatami? Czy mogą być pomocne?
Nie jestem zwolenniczką certyfikatów, bo zazwyczaj można je kupić, co trochę podważa ich wiarygodność. Jest jednak pewna grupa certyfikatów, na które warto zwrócić uwagę, mianowicie OEKO TEX Standard 100. To certyfikaty, które dopuszczają surowce do użycia w odzieży dziecięcej. Produkty, które posiadają certyfikat OEKO TEX Standard 100, są wolne od substancji szkodliwych m.in. pestycydów, chlorofenoli, formaldehydu, barwników alergizujących, zabronionych barwników azowych i ekstrahowalnych metali ciężkich. Znak otrzymują wyłącznie tekstylia, których wszystkie komponenty na każdym etapie produkcji zostały przebadane i uzyskały pozytywne wyniki. Jeśli coś jest dopuszczone do dzieci, nie może być szkodliwe, ta sama zasada dotyczy kosmetyków. To jedyny certyfikat, który mogę polecić. Dodam jeszcze, że certyfikaty raczej umieszczane są na tkaninach, a nie na odzieży, co często sprawia, że są trudne do wyśledzenia.
Jak dbać o naturalne tkaniny? Jedwab, len, tencel czy cupro to materiały, które wspaniale się nosi, ale zazwyczaj są dość wymagające w pielęgnacji. Jak je prać, żeby nie zniszczyć ulubionych ubrań?
Najwięcej problemów sprawia wełna, ponieważ nie można jej prać w wysokiej temperaturze, wirować, ani prasować - zalecane jest pranie ręczne i od tego tak naprawdę należy zacząć pielęgnację każdego surowca. W pewnych kulturach - np. w Japonii - pranie ręczne oznacza pranie w temperaturze pokojowej, czyli około 20 stopni. Takie czyszczenie nie skrzywdzi żadnego materiału, więc jeśli nie wiesz jak odświeżyć ubranie (bo na przykład odcięłaś metkę) – najlepiej postawić na pranie ręczne. Użyj do niego płatków mydlanych, po płukaniu delikatnie wyciśnij i powieś na wieszaku. Ubrania, które nie mają na metce znaku skreślonego żelazka, po wyschnięciu wyprasuj za pomocą generatora pary (ja korzystam ostatnio z urządzenia Phillips PerfectCare), który jest bezpieczny nawet dla najdelikatniejszych tkanin. Silny wyrzut pary usuwa zagniecenia jednym ruchem oraz umożliwia prasowanie ubrań w pionie, bezpośrednio na wieszaku – to bardzo łatwe, wygodne i pozbawione ryzyka przypalenia.
Aktualnie, w związku z globalnym ociepleniem, duże marki są zobowiązane wprowadzać zmiany mające na uwadze dobro planety - stąd zmieniana jest nawet treść na metkach. Dotychczas większość T-shirtów zalecano prać w 40 stopniach, teraz zmienia się to na 30 stopni, bo dzięki temu redukujemy zużycie energii przy każdym praniu. Levi Strauss na swoim profilu na LinkedIn jakiś czas temu informował o tym, że jeśli chcesz jedynie odświeżyć swoje spodnie i pozbyć się bakterii, wystarczy włożyć je do zamrażarki na 24h. Proste rozwiązania są najlepsze!
Przy trudnych, drogich tkaninach, takich jak jedwab, jeśli chcemy tylko odświeżyć ubranie, polecam pranie ręczne i generator pary – ten duet sprawdzi się idealnie. Natomiast w przypadku zabrudzeń odsyłam do pralni, jedwab jest bardzo delikatnym surowcem i niezależnie od tego jaki ma splot, czy jest to satyna, czy cupro, nie wolno go pocierać (!), ponieważ ulegnie zniszczeniu.
Naturalne tkaniny dość mocno się gniotą. Prasowanie bywa uciążliwe, zwłaszcza, gdy mowa o zakładkach czy falbanach. Jak sobie z tym radzisz?
Przez lata pracowałam w pracowniach projektantów, a także na zapleczu Opery Narodowej w Poznaniu, gdzie powstawały przepiękne, trudne konstrukcyjnie kreacje. Wyprasowanie takiego kostiumu było prawdziwą sztuką i bez generatora pary nie dalibyśmy rady. Kiedyś prasowanie w ten sposób umożliwiał tylko sporych rozmiarów profesjonalny sprzęt, którego nikt nie posiadał na użytek domowy. Teraz generatory pary są w zasięgu ręki każdego, kto lubi i chce zadbać o swoje ubrania w profesjonalny sposób. Ja używam Philipsa, modelu PerfectCare. Wystarczy powiesić ubranie na wieszaku, a silny wyrzut pary umożliwia mi prasowanie w pionie. Nie ma konieczności regulacji temperatury, nie trzeba sprawdzać metek i zastanawiać się co i jak uprasować, ani czekać na nagrzanie lub ostygnięcie żelazka. Takie prasowanie nie męczy, ponieważ żelazko wyposażone jest w lekką rączkę, która nie obciąża ani mięśni, ani nadgarstka.
Czym jeszcze generator pary przebija zwykłe żelazko?
Najważniejsza różnica to możliwość prasowania w 3D, czyli pionowego (na wieszaku). To oznacza koniec z kantami na grzbietach rękawów i z płaskimi nogawkami - dzięki generatorowi pary Phillips Perfect Care możemy prasować dookoła. Wiele mam doceni fakt, że wyeliminowane jest tu ryzyko przypalenia - jeśli zostawisz żelazko bezpośrednio na tkaninie, bo dziecko płacze, przyszedł kurier, albo zupa kipi - żelazko przestanie wypuszczać parę i nie pozostawi na ubraniu żadnego śladu. Dodatkowo nie musimy przejmować się już rozszyfrowywaniem metek odzieżowych, ponieważ nie ma konieczności regulacji temperatury oraz ryzyka przypalenia. Prasujemy optymalną, bezpieczną dla każdej tkaniny, temperaturą w połączeniu z bardzo silnym wyrzutem pary – efektywnie i przede wszystkim bezpiecznie. Prasowanie wielu osobom kojarzy się z domowym obowiązkiem. Zamiana żelazka na generator pary przeniesie Cię z domu do pracowni krawieckiej i sprawi, że poczujesz się profesjonalistą.
--
Monika Cisło - projektantka i manager produkcji z kilkunastoletnim doświadczeniem w branży mody. Tworzyła kolekcje m.in. dla Dawida Wolińskiego, Lilou, Muses czy Prosto. Współpracowała jako kostiumograf z Teatrem Wielkim i Operą Narodową w Poznaniu. Była menadżerem produkcji dla UEG, a obecnie odpowiada za produkcję torebek i akcesoriów projektu Zofii Chylak - jednej z najbardziej rozchwytywanych polskich projektantek.