Agnieszka Rosa i jej mama Ewa, założycielki marki ROSA Chains: "Najważniejsze jest to, że mamy w sobie bezwarunkowe wsparcie"
Rosa Chains to jedna z tych polskich marek z biżuterią obok której nie można przejść obojętnie. Minimalistyczna złota biżuteria, projektantki, które nie chodzą na kompromisy, wyjątkowa historia w tle. W ramach akcji #wspieramypolskiemarki porozmawiałam z Agnieszką Rosą i jej mamą Ewą o tym jak sobie radzą w tym dziwnym czasie.
Dla Agnieszki już na studiach architektonicznych projektowanie biżuterii było odskocznią od rzeczywistości, po ich ukończeniu zamarzyła o własnym biznesie. Najlepiej rozpocząć przygodę z własną marką z kimś, na kim możesz w stu procentach polegać, dlatego projektantka zwróciła się do swojej mamy Ewy. Razem zaczęły zgłębiać tajniki biżuteryjnego rynku, od materiałów po całe biznesowe know how. Mocno kreatywne, pełne zapału i energii, a od kilku lat bogatsze o stricte ekonomiczne doświadczenie męża Agnieszki, Adama Otto. Ich marka Rosa Chains to mekka fanek minimalistycznej i przede wszystkim bardzo jakościowej biżuterii, ze złota i szlachetnych kamieni, w zasadzie to też cały koncept - każda z kampanii ROSA jest małym dziełem sztuki.
Teraz, w tym trudnym czasie, wiele małych polskich biznesów przeżywa jednak gorsze chwile. W ramach akcji #wspieramypolskiemarki właściciele Rosa Chains opowiedzieli nam jak sobie radzą i co daje im wiarę w lepsze jutro.
Jesteście rodzinnym biznesem, … Jak radzicie sobie w tym dziwnym czasie?
Jak dla całej branży modowej, konieczność zamknięcia sklepów była dla nas szokiem. Z dnia na dzień musieliśmy się przestawić na zupełnie inny styl pracy. Nasz zespół sprawdził się w 100%! W tym czasie skończyliśmy pracę nad nową kolekcją. Powstała też innowacyjna dla nas kampania zdjęciowa, bez udziału modelki. Mimo to jak zwykle Agnieszce i Łukaszowi udało się oddać charakter i klimat kolekcji. Jesteśmy zachwyceni tymi zdjęciami! Podsumowując, to był i jest bardzo pracowity i kreatywny dla nas czas.
Jak zmienił się rynek mody w ciągu ostatnich dwóch miesięcy?
Cały biznes modowy przeniósł się teraz do Internetu. Cieszymy się, że nasza firma odnalazła się w tym trendzie – do tej pory życie marki kręciło się głównie w naszych sklepach stacjonarnych. Mamy nadzieję, że ten trudny czas przyniesie coś dobrego. Fajnie by było, gdyby moda przeniosła się z galerii handlowych do pięknych kamienic w centrach miast. Która z nas nie lubi spacerów z nosem przyklejonym do szyb wystawowych, które można odbyć w Paryżu, Wiedniu czy Kopenhadze? Taka symbioza architektury, mody i życia ulicznego to to, co chcielibyśmy widzieć w polskich miastach.
Co wnosi w biznes Rosy córka, a czym zajmuję się mama?
Odkąd dwa lata temu do naszej spółki dołączył Adam (mąż Agnieszki) i zajął się zarządzaniem finansami firmy jest nam dużo łatwiej. Agnieszka może teraz skupić się na koncepcji artystycznej marki. Na przykład stworzenie nowej kolekcji to kilka miesięcy pracy. W tym czasie powstają najpierw projekty na papierze, później modele z różnych materiałów, a na koniec prototypy wykonywane przez naszych jubilerów. W międzyczasie wszystko jest dopracowywane, zmieniane, tak, aby każdy element kolekcji był piękny i funkcjonalny, tworzył też całość z resztą elementów. Mama (Ewa) zajmuje się bieżącymi sprawami związanymi z pracą naszych sklepów. Lubi też bezpośredni kontakt z naszymi klientkami, dlatego często można spotkać ją w butiku.
Czy akcja „wspieram polskie marki” faktycznie działa?
Trudno nam powiedzieć, jak odczuły działanie akcji inne marki. My byliśmy zaskoczeni i wzruszeni wsparciem, jakie dostaliśmy od osób zarówno z, jak i spoza świata mody. Przywróciło nam to energię i wiarę w to, że sobie poradzimy.
Jak widzicie swoją firmę za kilka miesięcy?
To bardzo trudne pytanie. Większość naszych przed-pandemicznych planów nie jest teraz możliwa do zrealizowania. Uczymy się nowej rzeczywistości i staramy do niej dostosować. Na pewno nie zwalniamy tempa! W tej chwili wierzymy, że najgorszy czas za nami. Przyszłość maluje nam się w pozytywnych barwach.
Czego uczycie się teraz od siebie nawzajem?
Aga i Adam: Międzypokoleniowy model teamu świetnie się u nas sprawdza. My uczymy się od mamy radzenia sobie w każdej sytuacji i chętnie - zwłaszcza w momentach kryzysowych -korzystamy z jej doświadczenia.
Ewa: Ja natomiast uczę się od Agnieszki i Adama optymizmu i niezachwianej wiary w siebie, jaką można mieć tylko będąc młodym.
Najważniejsze jest to, że mamy w sobie nawzajem bezwarunkowe wsparcie, które szczególnie teraz jest na wagę złota.