NATASZA URBAŃSKA I JANUSZ JÓZEFOWICZ Teren prywatnego szczęścia
Termin wyznaczono na 20 grudnia. Wtedy na świat ma przyjść wymarzona córeczka. Dla niej niemal całkowicie zmienili życie. Wiosną stali się właścicielami XIX-wiecznego dworu w Emilinie. Janusz przygotowuje się do roli farmera – chce kupić krowę i traktor. Dylemat Nataszy: może zamiast na karierę postawić na macierzyństwo? Nie mogą się już doczekać pierwszej Wigilii we troje.
- GALA 49/2008||
Późno. Dochodzi 22.30. Ale patrząc na moich rozmówców, mam wrażenie, że to dla nich najlepsza pora do działania. Zachowują się jak nietoperze, które są najaktywniejsze po zmierzchu. Janusz cały czas przy telefonie. Natasza przed naszym spotkaniem śpiewała w spektaklu. Teraz rozmawia przez komórkę z koleżanką, a do tego energicznie gestykuluje. Udzieliło się nawet psu, którego niedawno kupili. Suczka Pola zaplątała swoją smycz wokół stołu. Szczeka i chce się bawić. Gospodarz zaprasza do jadalni na kolację. Pyta, czy trzydzieści minut wystarczy nam na rozmowę. Natychmiast pozbawiam go złudzeń.
GALA: Dlaczego wy, przyszli rodzice, którzy powinni przyzwyczajać się do higienicznego trybu życia, jeszcze nie śpicie?
NATASZA URBAŃSKA: Myślę, że nasz rytm życia zmieni się, kiedy urodzę.
JANUSZ JÓZEFOWICZ: A na razie jest tak, jak było do tej pory – po spektaklu jesteśmy jeszcze pełni energii, emocji. W moim przypadku tak jest już ponad 20 lat.
GALA: Nataszo, twój organizm chyba nieźle znosi ciążę. Masz spory brzuszek, za trzy tygodnie rodzisz, a nadal występujesz.
NATASZA URBAŃSKA: Zrezygnowałam tylko ze spektakli, w których tańczę: z ,,Romea i Julii” oraz ,,Metra”. Kobiety różnie znoszą ciążę. A ja do ósmego miesiąca z przyjemnością pracowałam.
GALA: Urządziliście już pokój dla dziecka?
NATASZA URBAŃSKA I JANUSZ JÓZEFOWICZ: (razem) Nieee.
NATASZA URBAŃSKA: Ale nasze dziecko będzie miało aż dwa pokoje: jeden w naszym dworku w Emilinie, a drugi tutaj, w warszawskim mieszkaniu.
GALA: Czyli będzie z wami podróżować?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Zobaczymy, jak będzie. To życie napisze scenariusz. Ale zamierzamy je zabierać ze sobą do Warszawy, kiedy będziemy tutaj grać.
GALA: Januszu, nie jesteś debiutantem w roli ojca. Masz dwoje dzieci z poprzedniego małżeństwa: Kamilę i Jakuba.
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Kamila urodziła się, kiedy miałem 22 lata. Byłem wtedy studentem pierwszego roku warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej poszukującym swojej artystycznej tożsamości. Dzieciństwo mojej córki pozostało w cieniu ogromnej pracy, którą musiałem wtedy wykonać, aby zrealizować swoje marzenia. Zawsze kochałem Kamilę, ale nie zawsze umiałem znaleźć czas, aby jej to okazać.
GALA: A jak będzie teraz, kiedy po raz trzeci zostaniesz ojcem?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Kiedy urodził się Kuba, miałem trzydzieści parę lat i zupełnie inaczej przeżywałem swoje ojcostwo. Czas spędzony z synem był i jest dla mnie tak ważny jak największe artystyczne wyzwania. Myślę, że będę bardzo dobrym ojcem.
GALA: Gdy pojawi się wasza córka, teatr i reżyserowanie mogą zejść na drugi plan?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Tak już się stało, kiedy urodził się Kuba. Były takie pory dnia, kiedy miałem opiekować się synem i to było dla mnie najważniejsze. Starałem się tak zorganizować wtedy życie, żeby jedno drugiemu nie przeszkadzało.
GALA: Nataszo, urodzenie dziecka spowoduje, że będziesz musiała, choćby na jakiś czas, zejść ze sceny.
NATASZA URBAŃSKA: Nie ukrywam, że chciałabym wrócić do pracy jak najszybciej. Ale to plany. Zobaczymy, jak będzie z małą, z moim organizmem. Podpatruję koleżanki z Buffo i widzę, że z tymi powrotami do teatru po urodzeniu bywa różnie. Jedna z nich już dwa tygodnie po rozwiązaniu mogła występować. Inna do tej pory – a minęło już kilka miesięcy od porodu – nie może się pozbierać. Powiedziała mi, że nie jest jeszcze gotowa psychicznie, by wrócić. A może macierzyństwo pomiesza mi w głowie na tyle, że nie będę chciała już być artystką?
GALA: Przeprowadziliście się do XIX- -wiecznego dworku. W Emilinie jest niemal tak jak w Soplicowie. Dwór, stare drzewa, pola. Jednym słowem – idylla?
NATASZA URBAŃSKA: Już od dłuższego czasu myśleliśmy o znalezieniu swojego miejsca... I znaleźliśmy, prawda, Janusz?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Moja praca wymaga czasami samotności i skupienia. W Emilinie można się wyciszyć i złapać dystans do świata.
GALA: Co odnaleźliście w tym pięknym miejscu? Co jest tam ważne dla każdego z was?
NATASZA URBAŃSKA: Poranki. Jest taki moment, kiedy wychodzę na taras i nagle pojawia się słońce, które przebija się przez drzewa i mgłę nad ogródkiem. To niesamowite, magiczne. Bardzo lubię chodzić boso po trawie. Zrywać gruszki, jabłka. Iść na spacer z naszą suczką Polą.
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Poddałem się urokowi wiejskiego życia. Hoduję kury, robię soki i nalewki.
GALA: Z czego?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Z malin, orzechów, czarnej porzeczki, dzikiej róży. Chcemy mieć własne warzywa, jaja, sery.
GALA: To może i chleb także będziecie sami wypiekali?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Mamy w kuchni stary piec chlebowy. Kupiliśmy już książkę o tym, jak wypiekać chleby, i chcemy niebawem pierwszy wyjąć z pieca.
GALA: Jak było z waszym ślubem? Czy na decyzję o tym, że się pobierzecie, wpłynęła ciąża Nataszy?
NATASZA URBAŃSKA: Do tego, żeby powiedzieć sobie ,,tak”, ośmieliło nas miejsce. O ślubie myśleliśmy już wcześniej. A ja od początku nie chciałam, żeby uroczystość odbyła się w Warszawie. Kiedy pojawiliśmy się w Emilinie i po raz pierwszy wciągnęliśmy spokojnie powietrze, zdecydowaliśmy, że właśnie tam się pobierzemy.
JANUSZ JÓZEFOWICZ: To był również taki moment w naszym życiu, żeby poukładać, uregulować pewne prywatne sprawy, bo szczerze mówiąc, wcześniej nie było na to czasu. A tak wszystko, co najważniejsze, zbiegło się w jednej niemal chwili. Dziecko, dom, ślub.
GALA: Nataszo, pozostałaś Urbańska?
NATASZA URBAŃSKA: Tak... (śmiech)
GALA: Dlaczego się roześmiałaś, kiedy o to zapytałem?
NATASZA URBAŃSKA: Bo podczas uroczystości ślubnej w Emilinie urzędnik z urzędu stanu cywilnego zapytał Janusza: „Czy zostaje pan przy swoim nazwisku?”. Ja zdębiałam, mój mąż również. Najlepsze miny mieli jednak goście, którzy stali za nami. W końcu ustaliliśmy tylko, że córka będzie miała nazwisko ojca.
GALA: Co powiedzieli wasi bliscy, kiedy dowiedzieli się, że zostaniecie rodzicami?
NATASZA URBAŃSKA: Moi rodzice, szczerze mówiąc, nie mogli się doczekać, kiedy zostanę mamą. Dopytywali się od jakiegoś czasu: ,,Kiedy ty, no kiedy ty?”, bo moja siostra jest już mamą. A ja odpowiadałam, że nie czuję jeszcze macierzyństwa i nie mam potrzeby posiadania dziecka.
GALA: Musieli być zatem bardzo szczęśliwi, kiedy okazało się, że spełniłaś ich marzenie?
NATASZA URBAŃSKA: Mama popłakała się, kiedy podawałam jej kopertę ze zdjęciem USG. Teraz, kiedy dzwonią do mnie, dodają, żeby nie tylko pozdrowić Janusza, ale i poklepać dzidziusia.
GALA: Córeczka daje już znaki, że chce przyjść na świat?
NATASZA URBAŃSKA: Tak. Już od czwartego miesiąca kopie mnie w brzuch. Pewnie tańczy tam sobie.
GALA: Nie dziwię się, patrząc na to, co robią jej rodzice...
NATASZA URBAŃSKA: Zobaczymy, czym w przyszłości będzie się zajmować nasza córka. Chciałabym, żeby charakter odziedziczyła po Januszu.
GALA: A jaki on ma charakter?
NATASZA URBAŃSKA: Silny.
GALA: Na czym polega ta siła według jego żony?
NATASZA URBAŃSKA: Jest wolny i nie zależy od nikogo. Umie wytyczać sobie cele i je realizować. No i przede wszystkim mówi, co myśli. Nie owija w bawełnę. I tylko pozornie unosi się kilka kroków nad ziemią. Bo tak naprawdę twardo po niej stąpa. Jest świetnym organizatorem i ma doskonałą pamięć. Lepszą niż ja. A liczył, że na stare lata to właśnie ja będę o wszystkim pamiętać.
GALA: Stare lata to bardzo daleka przyszłość. Przyznajcie się lepiej, kto urządza nowy dom?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: To domena Nataszy...
GALA: A ty jeździsz tylko po farbę, jak zabraknie jej podczas malowania?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Natasza świetnie sobie radzi z tymi sprawami, a ja niekoniecznie.
NATASZA URBAŃSKA: Kiedyś w naszym warszawskim mieszkaniu sama przestawiłam ogromną szafę, która stała w dużym pokoju. Denerwowała mnie, bo zajmowała zbyt dużo miejsca. A Janusz dopiero po trzech dniach zauważył, że tej szafy tam nie ma. To najlepiej wyjaśnia, dlaczego ja zajmuję się urządzaniem domu. Janusz dał mi w tej materii wolną rękę.
GALA: Czy tak samodzielna, jak podczas urządzania domu, będziesz również na scenie? Pytam o to, ponieważ od lat uchodzicie za duet, w którym Janusz jest mistrzem.
JANUSZ JÓZEFOWICZ: W naszym zawodzie jest tak, że bez względu na moment kariery, w którym się człowiek znajduje, dobrze jest mieć kogoś, do kogo ma się zaufanie w sprawach artystycznych. Wciąż jestem osobą, która wspiera Nataszę w razie zawodowych wątpliwości czy dylematów. W przypadku jej własnych projektów wyrażam swoją opinię, jednak Nataszce pozostawiam ostatnie słowo.
GALA: A ty miałeś mistrza, kiedy byłeś w wieku swojej żony?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Szukałem wtedy takiej osoby. I niestety, z przykrością muszę stwierdzić, nikogo takiego w Polsce nie znalazłem. Moimi mistrzami byli i pozostają do dziś nieżyjący już artyści amerykańscy – Bob Fosse i Jerome Robbins.
GALA: Załóżmy, że kariera Nataszy rozwinie się po urodzeniu córki bardzo dynamicznie i przyjdzie czas na wasz zawodowy rozwód. Co wtedy?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Jeżeli Natasza dostanie ciekawą propozycję od dobrego reżysera, to mogę tylko przyglądać się z boku i się z tego cieszyć. Ale...
GALA: Wiedziałem, że będzie jakieś ale. Masz jednak problem z tym oddawaniem Nataszy w cudze ręce?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Niestety, na naszym rynku muzycznym nie ma zbyt wielu ludzi, którym oddałbym ją bez żadnych wątpliwości.
GALA: No właśnie. Nataszo, to prawda, że miałaś bardzo wiele propozycji serialowych, filmowych, z których musiałaś zrezygnować, bo Janusz ich nie akceptował?
NATASZA URBAŃSKA: To nieprawda, że odmawiałam z powodu Janusza. Ja sama bardzo długo broniłam się przed serialem. Nie chciałam być kolejną aktorką z telenoweli. Najważniejsze są dla mnie muzyka, scena i taniec. I niewiele osób wie, że to właśnie Janusz przekonał mnie, żebym przyjęła rolę w ,,Fali zbrodni”. Dzięki temu dowiedziałam się, jak wygląda taka praca. Potem przyszło ,,Jak oni śpiewają”, później ,,Przebojowa noc” w TVP.
GALA: Januszu, zacząłeś pracę nad ekranizacją musicalu ,,Metro”. Zamierzasz także wystawić ,,Mistrza i Małgorzatę”. Natasza nie musi się zatem martwić o brak zajęcia.
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Nie ma takiej reguły, że Natasza bierze udział we wszystkich moich projektach.
GALA: Naprawdę?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Jeżeli będzie lepsza od innych kandydatek do poszczególnych ról, to właśnie ona je dostanie. Tak bywało już wcześniej. Są spektakle, w których Natasza nie grała głównych ról, choć miała takie aspiracje.
GALA: Jesteście bardzo ognistą, budzącą skrajne emocje parą w polskim show-biznesie. Jak myślicie, dlaczego dziennikarze czy ludzie z branży tak właśnie was odbierają?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Myślę, że należałoby ich o to zapytać. To media wykreowały właśnie taki, negatywny wizerunek naszej pary. Do dzisiaj nie rozumiem dlaczego.
GALA: Program ,,Przebojowa noc”, który zdjęto z anteny z powodu niskiej oglądalności, wzmógł jeszcze bardziej spekulacje i plotki na wasz temat. To podgrzało atmosferę...
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Myślę, że ,,Przebojowa noc” to jeden z najlepiej zrealizowanych programów muzycznych w historii TVP. Miał oryginalną formułę, promował młode talenty. Jerzy Grzechnik, debiutujący w tym programie, wygrał konkurs debiutów podczas ostatniego festiwalu opolskiego. Program ten był świetną wizytówką polskiej rozrywki, co potwierdzają opinie zagranicznych gwiazd biorących udział w ,,Przebojowej nocy”.
GALA: Jeżeli zatem program był taki dobry, to dlaczego ludzie nie chcieli go oglądać?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Każdy odcinek ,,Przebojowej nocy” oglądało 2 miliony ludzi z dużych miast ze średnim i wyższym wykształceniem. Ja bym nie lekceważył takiej publiczności. A wszystkiego nie można przeliczać na słupki. Gdybyśmy dzisiaj zrobili np. show ,,Gwiazdy tańczą na rurze”, to mielibyśmy szczyt oglądalności. Tylko czy to byłaby działalność misyjna?
GALA: Noc może i była przebojowa, czy wspomnienia po niej są wyłącznie gorzkie?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Wręcz przeciwnie.
GALA: Tak?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Ten program pokazał, że Natasza Urbańska jest jedyną tak wszechstronną artystką w Polsce.
GALA: To było ostatnie wspólne przedsięwzięcie z TVP?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Współpracuję z telewizją publiczną od prawie trzydziestu lat. Mam nadzieję, że lista moich artystycznych dokonań w tej telewizji jest wciąż otwarta.
GALA: A mógłbyś zaakceptować udział Nataszy w ,,Tańcu z gwiazdami”?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Natasza nie musi się już z nikim ścigać.
GALA: Co na tym etapie życia, w tym momencie, jest dla was najważniejsze?
NATASZA URBAŃSKA: My jesteśmy dla siebie najważniejsi. Już teraz w trójkę. My i nasz dzidziuś.... Janusz, słyszysz?
JANUSZ JÓZEFOWICZ: Przepraszam, zamyśliłem się... Jakie było pytanie?
NATASZA URBAŃSKA: Nie powtarzaj pytania. Ja wiem, że on odpowie tak samo jak ja.