„Leżę i czekam, albo coś się zacznie, albo umrę” – ujawniono szczegóły ostatnich dni życia 30-letniej Izabeli
W Polsce nie cichną głosy po tragicznej śmierci 30-letniej Izabeli w Pszczynie. Kobieta, będąca w 22 tyg. ciąży, zmarła na skutek wstrząsu septycznego. Lekarze nie chcieli przeprowadzić aborcji, mimo że ciąża zagrażała życiu pacjentki. Dziennikarzom programu „Uwaga!” udało dotrzeć się do matki 30-latki i kobiety, z którą Izabela leżała na sali.
W tym artykule:
- „Cały czas mówiła, że ona chce żyć. Ma dla kogo żyć, nie chce umierać”
- Śmierć 30-latki w Pszczynie
- #AniJednejWięcej
„Cały czas mówiła, że ona chce żyć. Ma dla kogo żyć, nie chce umierać”
22 września w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie zmarła 30-letnia kobieta będąca w 22 tyg. ciąży. Lekarze zdiagnozowali u pacjentki bezwodzie i potwierdzili wady wrodzone płodu, jednak zdecydowali się czekać na jego obumarcie. Kobieta zmarła na skutek wstrząsu septycznego.
3 i 4 listopada program „Uwaga!” TVN wyemitował materiał, w którym dziennikarzom udało się dotrzeć do rodziny 30-Izabeli i kobiety, która leżała z nią na sali. Matka kobiety ujawniła ostatnie wiadomości, jakie otrzymała od córki przed jej śmiercią. 30-latka była mocno zaniepokojona i podejrzewała sepsę.
Dziecko waży 485 gramów. Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają, aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy. Przyspieszyć nie mogą. Musi albo przestać bić serce, albo coś się musi zacząć – pisała Izabela.
Przedstawiciele szpitala w Pszczynie twierdzą, że pacjentka była pod stałą opieką lekarzy.
Mogę powiedzieć, że była pod stałą opieką lekarską. Nie było sytuacji, w której pozostawiona była bez opieki. Dbał o nią cały zespół i proces leczniczy był prowadzony od samego początku – powiedziała Barbara Zejma-Oracz, rzecznik prasowy Szpitala Powiatowego w Pszczynie.
Dziennikarzom programu „Uwaga!” udało się jednak dotrzeć do kobiety, która leżała na jednej sali z 30-latką. Jej zdaniem ta wielokrotnie alarmowała, że czuje się coraz gorzej i „czuła, że coś jest nie tak”.
Czuła, że coś jest nie tak, ale cały czas jej mówili, że serce płodu bije i dopóki bije, to tak musi być. Zgłaszała to kilkukrotnie położnej, mówiła to też lekarzowi, który był raz na wizycie. Miała swój termometr, sama mierzyła temperaturę. Miała bardzo wysoką gorączkę. Około godz. 20 siedziała po turecku i się trzęsła. Miała z 40 stopni gorączki. Poszłam po położne, lekarza. Przyszły tylko położne, sprawdziły, czy faktycznie ma tak wysoką gorączkę i wyszły. Wróciły po jakimś czasie i podały jej kroplówkę z jakimś lekiem przeciwgorączkowym – wyznała kobieta.
W dalszej części wywiadu kobieta przyznała, że sytuacja się powtórzyła i gorączka wróciła. Wtedy 30-latce znów podłączono kroplówkę, a lekarz nie stwierdził żadnych nieprawidłowości. Uznano, że skoro serce płodu biło, wszystko było w porządku i należy czekać.
Była bardzo zdenerwowana tym. Cały czas właśnie słyszę to do dzisiejszego dnia, jej słowa, że ona chce żyć, ona nie chce umierać. Ma dla kogo żyć – relacjonuje kobieta.
"30-latka z Pszczyny mogłaby żyć, gdyby udzielono jej pomocy na czas i gdyby postąpiono z nią właściwie" - rozmawiamy z prawniczką FEDERY
"W pierwszej kolejności wszyscy skupiają się na ciąży, żeby ją uratować, żeby płód sam obumarł i żeby nie trzeba było przerywać ciąży. Podtrzymujemy jakąś fikcję, że chronimy „życie nienarodzone”, a zupełnie zapominamy o tym, że przedłużanie żywotności ciąży bardzo często zagraża zdrowiu i życiu kobiety." Rozmawiamy z Kamilą Ferenc, prawniczką Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.Śmierć 30-latki w Pszczynie
Izabela Budzowska, mec. zajmująca się sprawami z zakresu błędów medycznych, poinformowała o śmierci 30-letniej kobiet na skutek wstrząsu septycznego.
Ciężarna zgłosiła się do szpitala z powodu odpłynięcia płynu owodniowego, z żywą ciążą. Przy przyjęciu stwierdzono bezwodzie i potwierdzono zdiagnozowane wcześniej wady wrodzone płodu. W toku hospitalizacji płód obumarł. Po niespełna 24 godz. pobytu w szpitalu zmarła także pacjentka. Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny. Zmarła pozostawiła męża i córkę – czytamy w oświadczeniu rodziny zmarłej.
W oświadczeniu wyjawiono również, że rodzina 30-letniej Izabeli zawiadomiła organy ścigania o możliwość popełnienia przestępstwa tzw. błędy medycznego. Śledztwo od 7 października prowadzi Prokuratora Regionalna w Katowicach.
#AniJednejWięcej
Trybunał Konstytucyjny w październiku 2020 r. wydał wyrok, który w praktyce zakazywał aborcji w Polsce. Orzekł, że przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r. zezwalający na aborcję, gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niekonstytucyjny. Teraz zbiera on swoje żniwo.
W całej Polsce i w sieci trwa akcja #AniJednejWięcej, która rozpoczęła się po doniesieniach o tragicznej śmierci 30-latki w Pszczynie. Posłanka Lewicy Magdalena Biejat zapowiedziała, że w sobotę w Warszawie i innych miastach w Polsce odbędą się protesty w tej sprawie. Do akcji przyłączyli się nie tylko aktywiści, ale także gwiazdy, które głośno komentują śmierć 30-latki.
Tej śmierci winne jest państwo polskie, które rękami swych fanatycznych przywódców i wyznawców zblatowanych z klerem, ustanawiając drakońskie prawo antyaborcyjne, skazuje polskie kobiety na tortury!!! Wszystko do Was wróci! Prędzej, niż przypuszczacie. Nie zapomnijmy o tej Kobiecie, o Jednej z Nas. Wyrazy współczucia dla Najbliższych – napisała Magda Mołek.
Alicja Tysiąc o śmierci Izabeli z Pszczyny: "To tragedia więcej niż jednej osoby." Ponad 20 lat temu jej również omówiono aborcji
Alicja Tysiąc ponad 20 lat temu przeżywała koszmar. Odmówiono jej legalnej aborcji, chociaż miała do niej wskazania. Kobiecie groziła utrata wzroku. Do dzisiaj zmaga się z niepełnosprawnością. "Czuję bezsilność i duży smutek po śmierci tej młodej kobiety" - mówi Pani Alicja i wraca wspomnieniami do wydarzeń sprzed lat, kiedy sama była w podobnej sytuacji.