Reklama

Gdy śledzący Jonathana paparazzi zobaczyli, dokąd zmierza, przetarli oczy ze zdumienia. Wydawało się, że nie może być już gorzej. Wieczorem, po burzliwej rozmowie z długoletnią narzeczoną Reeną Hammer, aktor spakował się w dwie walizki, które wrzucił na tylne siedzenie samochodu i ruszył z Camden, dzielnicy północnego Londynu, do centrum. Paparazzi pojechali w ślad za nim. Jeszcze nie wiedzieli, że czeka ich długa noc. Jonathan przez kilka godzin bez celu przemierzał ulice miasta. Kilka razy przejechał dookoła Hyde Parku, zwalniając przy hotelu Dorchester, w którym mieszkał kiedyś, gdy promował film Woody'ego Allena "Wszystko gra". Jednak ostatecznie ominął hotel i kilkanaście przecznic dalej zaparkował pod domem przyjaciela Pete'a Doherty'ego. Była czwarta nad ranem nad ranem. Muzyk otworzył ubrany w wymięty garnitur, w kapeluszu na głowie, z papierosem w kąciku ust i butelką whisky w ręku. Jonathan, który w minionym roku ponad trzy miesiące spędził na odwyku w klinice w Arizonie, bez wahania przekroczył próg domu o najgorętszej reputacji w Londynie, a może i w całej Europie.

Reklama

Zaledwie 18 listopada w „Los An Times" ukazał się wywiad, w którym aktor z dużym dystansem opowiada o swoim życiu, z pozycji człowieka, który wiele przeszedł, ale zdecydowanie najgorsze ma już za sobą. Jakby na to dziś nie spojrzeć, ostatnie kilkanaście miesięcy to był najlepszy okres w karierze Rhysa Meyersa. Za rolę Presleya w miniserialu „Elvis" otrzymał prestiżową nagrodę Złoty Glob. Serial "Tudorowie", w którym gra młodego króla Henryka VIII, zdobył serca angielskiej widowni i właśnie zaczynają się zdjęcia do drugiej edycji. Po ro­lach we „Wszystko gra" Woody'ego Allena i „Mission: Impossible III", gdzie zagrał przeciwnika Toma Cruise'a, Hollywood zakochało się w przystojnym trzydziestolatku z Irlandii. Za kilka miesięcy Jonathan zacznie zdjęcia do ogromnej produkcji „Dzieci Huang Shi". Ma tam zagrać brytyjskiego reportera, który w 1937 roku ratował przed śmiercią chińskie sieroty. Film już teraz porównuje się do „Listy Schindlera", a dla aktora będzie z pewnością kolejnym ważnym krokiem w karierze.

"Wszystko zawdzięczam Allenowi - wyznaje Jonathan. - Na planie »Wszystko gra« prowadziliśmy niekończące się rozmowy. Woody twierdził, że życie i kariera są wyłącz­nie dziełem przypadku, splotu szczęśliwych okoliczności. Spierałem się z nim, przekonując, że przypadki zdarzają się wszystkim, ale tylko niektórzy są w stanie wykorzystać szansę ofiarowaną przez los. Pod wpływem tych rozmów postanowiłem udowodnić, przede wszystkim sobie, że potrafię mądrze pokierować swoim życiem" - mówi aktor. O roli przypadku w życiu Rhys Meyers wie wszystko. Gdyby na miejskim kąpielisku w prowincjonalnym irlandzkim Cork do wychudzonego nastolatka nie podszedł agent Hubbard Casting poszukujący aktorów do roli w filmie „Wojna guzików", Jonathan prawdopodobnie zostałby złodziejem, podobnie jak większość jego kolegów z sierocińca. W wieku szesnastu lat przyszły aktor przygodę ze szkołą miał już za sobą. Nie lubił się uczyć, popadał w konflikty z kolegami i po relegowaniu z kolejnej szkoły następnej już nie szukał. Całe dnie spędzał na basenie. W domu nie za bardzo miał czego szukać. Rodzice rozwiedli się, gdy miał trzy lata. Czterech synów po­dzielili między siebie. Jonathan z młodszym bratem zostali z mamą, ale wiodło im się kiepsko. Opieka społeczna co jakiś czas zabierała ich do sierocińca, żeby mieli co jeść. Czasami matka sama prowadziła synów do domu opieki, gdy nie mogła sobie z nimi poradzić lub chciała na kilka tygodni wyskoczyć za miasto. Pomysł, że Jonathan mógłby zostać aktorem, rozbawił kolegów, ale on zgłosił się na przesłuchania i, jak można się było spodziewać, przegrał z kretesem. Na szczęście kilka dni później próbne zdjęcia zobaczył agent szukający nowych twarzy do reklamy zup Knorra. Ten casting Jonathan wygrał. Później było już tylko łatwiej.


Pierwszy był epizod, za to znaczący, w filmie „Nieważny człowiek" (w podpisach znalazł się po prostu jako Pierwszy Młody Człowiek). Wkrótce przyszła większa rola w irlandzkiej sadze „Michael Collins" Neila Jordana. Reżyser, który miał zostać mentorem Meyersa, zapisał w swoim dzienniku: "Jonathan: na casting przyszedł chłopak o urodzie młodego Toma Cruise'a, z niepokojącą butą i pewnością siebie. Niezły drań, ale utalentowany". Postać młodego zabójcy była po prostu dla niego stworzona. Później wizerunek psychopaty o twarzy niewinnego chłopca stał się jego znakiem rozpoznawczym. "Przez dwa lata podróżowałem z planu na plan. Nie miałem swojego miejsca. Nawet nie wynajmowałem mieszkania. Z nikim nie wiązałem się na dłużej niż na jedną noc, bo i tak nie miało to sensu". Na życie Meyers patrzył z uśmiechem cynika. Zwierzał się: "Sypiam prawie wyłącznie z aktorkami. Ale mam zasadę, że jeśli w scenariuszu jest scena miłosna, nie kocham się z partnerką z planu, zanim nie nakręcimy tego ujęcia. Nie ma nic bardziej sztucznego, niż udawanie pożądania, gdy dziewczyna już mnie w ogóle nie interesuje".

Miał 27 lat, gdy na planie "Wszystko gra" zaprzyjaźnił się z Woodym Allenem i postanowił zmienić swoje życie. Związał się z Reeną i zapisał na pierwszy odwyk. Za­mieszkał w jej domu w Londynie. Poznawał jej przyjaciół - śmietankę londyńskiej bohemy, a wśród nich Kate Moss i Pete'a Doherty'ego. Pech chciał, że Pete i Jonathan bardzo się polubili. Podobne temperamenty, cyniczny stosunek do życia i słabość do mocnych trunków. Reena próbowała ich rozdzielić, ale było za późno. A potem nastąpiła seria niefortunnych zdarzeń.

W niedzielę 18 listopada na lotnisku w Dublinie Jonathan pojawił się kompletnie pijany. Kilka godzin wcześniej wystąpił w telewizyjnym show i opowiadał o pracy na planie "Tudorów". Serial, który powstaje w Irlandii, to telewizyjny hit w całej Wielkiej Brytanii, a Meyers, szczupły i wysportowany, brawurowo gra najsłynniejszego angielskiego króla, rozprawiając się z czarną legendą, która od 500 lat spowija „mordercę sześciu żon". Przed wylotem Jonathan odwiedził pub. I to był błąd. Ochrona nie wpuściła chwiejącego się gwiazdora na pokład samolotu linii BMI. Meyers spieszył się na kolejne spotka­nie w Londynie i wściekł się. Przyjechała policja, a aktor znalazł się za kratkami. Wyszedł za kaucją. 400 euro wpłacił jego adwokat. Kilka dni później udało się załagodzić sprawę. Jonathan przeprosił za incy­dent. Jednak do Londynu nie poleciał. Musiał zostać na pogrzeb matki, która umarła nagle, dwa dni po bójce syna na lotnisku. Aktor był przybity. Geri Meyers dopiero niedawno przekroczyła pięćdziesiąt­kę i nic nie zapowiadało kłopotów zdrowotnych. Jonathan nie mógł sobie darować, że nie pogodził się z nią przed jej śmiercią.

Smutek zagłuszył w jedyny znany sobie sposób - alkoholem. I to był powód kolejnej straty. Tydzień po pogrzebie aktor wrócił do Londynu i pokłócił się z narzeczoną. Reena robiła mu wyrzuty, że złamał daną jej obietnicę i wrócił do picia. Dwa pobyty w klinice odwykowej nie pomogły. Jonathan miał dość. Wyprowadził się.

Reklama

Co dalej z Jonathanem Rhysem Meyersem? - zastanawia się prasa na Wyspach Brytyjskich. Szczególnie martwią się o aktora Irlandczycy. Rodacy byli z niego dumni. Był żywym dowodem na to, że można ze społecznych nizin dojść na sam szczyt. Ale teraz gwiazdor jest na zakręcie. Jeśli otrząśnie się i wróci do pracy, zdarzenia z końca 2007 roku wspominać będzie tylko jako smutny epizod. Gorzej, jeśli zostanie na dłużej u Pete'aa Do-herty'ego. Lider zespołu Babyshambles nie umie się obejść bez narkotyków i alkoholu. W jego towarzystwie Jonathanowi grozi stoczenie się na dno. Podpisane kontrakty na drugą serię "Tudorów" i kilka wielkich hollywoodzkich produkcji powinny otrzeźwić aktora. Lepiej nawet nie myśleć, co może się stać, jeśli nie otrzeźwią...

Reklama
Reklama
Reklama