Reklama

Włosy pod pachami są normalne – ten film powinna obejrzeć każda z nas

„To obrzydliwe” mówią jedni. „To normalne” odpowiadają inni. Wojna o kobiece owłosienie pod pachami i na nogach wciąż trwa, choć temat był wałkowany już w niezliczonej ilości kampanii. Wliczając w to przewrotną reklamę maszynek do golenia (pisałyśmy o niej tutaj). Za wolnością wyboru w kwestii golenia opowiadają się gwiazdy i aktywistki, m.in. Madonna. Patti Smith, a nawet Emily Ratajkowski (pamiętacie jej słynne zdjęcie na Instagramie z nieogoloną pachą?). Na początku tego roku na Instagramie głośnym echem odbiła się też akcja #Januhairy, zachęcająca kobiety do tego, by nie poddawały się społecznej presji związanej z przymusem depilacji. A jednak mimo to, nieogolone kobiece pachy wciąż wzbudzają wiele kontrowersji.

Reklama

Dlatego właśnie Kaya Szulczewska, prowadząca Instagramowy profil @ciałopozytyw_polska, postanowiła opowiedzieć o kobiecym owłosieniu, tym razem zupełnie innym językiem. Wspólnie z reżyserką Iwoną Bielecką, stworzyły film, który przypomina reklamę luksusowych kosmetyków. W 1,5-minutowym spocie wystąpiło kilkanaście bohaterek, które zmysłowo prezentują swoje włosy w różnych częściach ciała, traktując je jako rzecz zupełnie naturalną i piękną, nieodłączny element ludzkiego ciała.

Czy jednak na pewno chodzi tu o włosy?

Film Kai Szulczewskiej i Iwony Bieleckiej spotkał się z bardzo pozytywnym odbiorem, ale nie zabrakło również komentarzy, że kobiece włosy pod pachami, w miejscach intymnych czy na nogach to „obrzydliwość”. Burza, jaką wywołała ciałopozytywna produkcja skłoniła więc autorki do pogłębienia tematu i zmiany tytułu filmu na „It’s not about hair. It’s about you”. Bo, jak tłumaczy Kaya Szulczewska, w całej tej akcji nie chodzi o nakłanianie do nie golenia pach, tylko o społeczną akceptację prawa do decydowaniu o własnym ciele. O to, by widok owłosionej pachy przestał budzić niesmak i był traktowany jako coś zupełnie naturalnego. Podobnie jak brak włosów, który może mieć wiele przyczyn.

- Z czym konfrontuje Cię ten film? Co mówi Ci o Tobie? Być może otworzy Ci oczy na Twoje własne przekonania, które masz na temat innych albo na swój temat? A może skonfrontujesz się ze wzruszeniem, kiedy poczujesz płynącą z ekranu czułość? To video jest o Tobie. Ten spot mówi o wyzwoleniu. Jest manifestem, o przełamywaniu stereotypów, o sile i solidarności kobiet. Jest to hołd dla wszystkich osób, które z powodu włosów lub ich braku miały kiedykolwiek problemy z samooceną — pisze Kaya w manifeście na swoim blogu.

Dlaczego włosy pod pachami tak nas drażnią?

- Jeszcze w latach 70. aktorki, takie jak choćby Katarzyna Figura, grając w filmach prezentowały bez żenady swoje owłosienie - mówi Kaya Szulczewska. Ale nawet w latach 90. owłosiona pacha nie robiła na nikim większego wrażenia - do dziś mamy w pamięci szeroko komentowane zdjęcie Julii Roberts, na którym aktorka bez zażenowania pokazuje, że dawno nie miała do czynienia z depilacją. Przymus golenia narodził się stosunkowo niedawno, ale za sprawą reklam, kolorowych magazynów i szeroko pojętej seksualizacji popkultury, zdążył się już głęboko zakorzenić w społecznej świadomości. Do tego stopnia, że na pachy w wersji au naturel reagujemy z obrzydzeniem.

- Kwestie włosów na ciele sprowadza się tylko do kwestii estetycznej, a chodzi o coś więcej niż indywidualny wybór. (…) To kwestia odbierania nam ciał, możliwości decydowania i tworzenia przymusu na wykonywanie często bardzo bolesnych i czasochłonnych ingerencji w ciało. Dziewczynki są zawstydzane od najmłodszych lat, żyją tocząc walkę z ciałem. Włosy to jeden z tematów, ale nie mniej ważny niż inne. To inny odcień tego samego problemu – pisze na profilu @ciałopozytyw_polska Kaya Szulczewska.
Reklama

Aktywistka zwraca też uwagę na kwestie zdrowotne i ekonomiczne, o których często się zapomina. Nie jest tajemnicą, że regularna depilacja ma niekorzystny wpływ na skórę. Często prowadzi do podrażnień i uciążliwych stanów zapalnych, likwiduje też naturalną funkcję ochronną, jaką pełnią włosy właśnie w tych wrażliwych miejscach. Wiele z nas nie zdaje też sobie sprawy z tzw. różowego podatku (z ang. "pink tax"), czyli minimalnej różnicy cenowej w tych samych produktach dla kobiet i mężczyzn. Kosmetyki do depilacji i maszynki są jednym ze sztandarowych przykładów dyskryminacji cenowej. Niezależnie od tego, czy niegolona pacha Was oburza, czy też nie - zgodzicie się, że nie chodzi tu zupełnie o włosy.

Reklama
Reklama
Reklama