Monika „Osa” Osińska - pierwsza kobieta w Polsce skazana na dożywocie. Od dokonanej przez nią zbrodni mija 26 lat
Motywem zbrodni, której 26 lat temu wraz z kolegami dokonała Monika „Osa” Osińska, była chęć zdobycia pieniędzy na studniówkę. Nastolatkowie zostali ukarani za nią najwyższym przewidzianym przez prawo wyrokiem. Od 2021 roku skazana na dożywocie „Osa” może ubiegać się o przedterminowe zwolnienie. Poznajcie kulisy sprawy, przez którą od ponad dwóch dekad przebywa w więzieniu.
W tym artykule:
- Okoliczności zabójstwa Jolanty Brzozowskiej
- Zabójstwo Jolanty Brzozowskiej: wykrycie sprawców, wyrok i próby apelacji
- Monika „Osa” Osińska - coś dziś dzieje się z pierwszą kobietą w Polsce skazaną na dożywocie?
Zbrodnia dokonana 19 stycznia 1996 roku przez trójkę warszawskich licealistów przeszło dwie dekady temu została dosłownie przemielona przez media. Jedna ze sprawczyń - Monika „Osa” Osińska - jako pierwsza kobieta w Polsce otrzymała wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. Czy wciąż nie zgadza się z orzeczeniem sądu i czy zakończy odbywanie kary przedterminowo? Poznajcie szczegóły tej sprawy.
Okoliczności zabójstwa Jolanty Brzozowskiej
W styczniu 1996 roku Monika „Osa” Osińska, Marcin „Jogi” Murawski i Robert „Gołąb” Gołębiowski byli trojgiem raczej niewyróżniających się uczniów klasy maturalnej warszawskiego liceum ekonomicznego znajdującego się przy ulicy Szczawnickiej. Zbliżała się ich studniówka.
19 stycznia 1996 roku Monika Osińska nie poszła do szkoły. Wagarowała. Do godziny 13:00 wypiła trzy piwa. Po alkoholu wpadła na pomysł, by namówić swoich dwóch kolegów ze szkoły - Marcina Murawskiego i Roberta Gołębiowskiego do tego, by wspólnie z nią spróbowali w nielegalny sposób zdobyć pieniądze na bal maturalny, który miał odbyć się niebawem. Za coś w końcu musieli kupić alkohol i narkotyki. Była to pierwsza (oficjalnie) próba dokonania przez „Osę” czynu zabronionego. Niedoszła maturzystka, w przeciwieństwie do kolegów, nie miała wcześniej problemów z prawem. „Jogi” miał dopuścić się kradzieży i prowadzenia skradzionego samochodu, „Gołąb” wymuszał pieniądze od młodszych od siebie i zażywał narkotyki.
Nie wiadomo, kto wpadł na pomysł, by obrabować „Abigel”, pewne jest za to, że z celem związany był "Jogi". Chłopak dorabiał w tym niewielkim przedsiębiorstwie zajmującym się kolportażem krzyżówek, mieszczącym się na warszawskim Tarchominie. Plan opracowali za to wspólnie.
Sharon Tate w ciąży: to jedno z ostatnich zdjęć aktorki przed tragedią
9 sierpnia mija 52. rocznica brutalnego morderstwa Sharon Tate. Do domu aktorki w Los Angeles wtargnęła sekta Charlesa Mansona. W wyniku brutalnego morderstwa śmeirć poniosła 26-letnia żona Romana Polańskiego. Aktorka była wówczas w dziewiątym miesiącu ciąży.Ze swoich domów wzięli rękawiczki, kij bejsbolowy, nogę od stołu i nóż. Ten ostatni miał być tylko na wszelki wypadek. Żadne z nich nie zastanawiało się wówczas, że zostawiają za sobą ślady.
Na Tarchomin przyjechali z Grochowa taksówką. Do „Abigel” weszli ok. 15:45. W środku była koleżanka z pracy „Jogiego” - 22-letnia Jolanta Brzozowska, szwagierka właściciela firmy, Krzysztofa Orszagha. Kobieta, jak opisywali ją bliscy, była zawsze uśmiechnięta i pomocna, a także niezwykle profesjonalna, pracowita i lubiana przez klientów „Abigel”. Otwierając drzwi nastolatkom, nie przeczuwała, że za chwilę w brutalny sposób odbiorą jej życie. Pretekst? „Osa” niebawem ma zacząć pracę w firmie, trzeba więc spisać dane niezbędne do podpisania umowy.
Podobno, a przynajmniej tak wynika z zeznań Moniki, to Marcin („Jogi”) jako pierwszy miał uderzyć w twarz Jolantę. Po chwili do pokoju wszedł Robert, który zadał jej kolejny cios - tym razem kijem bejsbolowym. Ofiara nie jest w stanie się bronić. Dostaje kilkanaście ciosów nożem. Bezlitosny „Gołąb”, choć kobieta już nie żyje, wbija jej nóż między oczy. W międzyczasie Osińska, która nie bierze udziału w katowaniu Brzozowskiej, plądruje biuro i zbiera łupy. Po dokonanym morderstwie nastolatkowie ścierają krew, sprzątają i wychodzą, by szybko sprzedać dwa telefony, dwa pagery, magnetowid i biżuterię zamordowanej kobiety. 400 zł, także wyniesione z „Abigel”, dzielą między sobą. Autobusem jadą do centrum. Paser bierze tylko połowę, resztę - jago zdaniem bezwartościową - sugeruje wyrzucić. „Osa”, „Jogi” i „Gołąb” idą na pizzę. Świętować wątpliwy sukces? Tego nie wiadomo.
Pierwsze podejrzenia padają na właściciela firmy, Krzysztofa Orszagha. To podobno on jako ostatni widział Jolantę żywą. Po latach w książce Marii Łopatkowej "Morderstwo przed studniówką" umieszczone zostają jego wspomnienia z tamtych chwil:
Tego samego dnia o godzinie 19.15, kiedy przyszli policjanci, czułem, jak mi się ziemia usuwa, a świat wali. Zawieziono mnie do biura. Na podłodze leżała ona - Jolka. [...] Jej głowa, ramiona, toną całe we krwi. Ta śliczna twarz, teraz tak nienaturalna, wyrażająca cierpienie. Ściany, sufit, zasłony, sprzęt biurowy, dokumenty, wszystko obficie zbryzgane jej krwią.
Mężczyzna szybko zostaje jednak oczyszczony z zarzutów i wypuszczony z aresztu. Zakłada Stowarzyszenie Przeciwko Zbrodni im. Jolanty Brzozowskiej i zaczyna prowadzić śledztwo na własną rękę. Spotyka się to ze sprzeciwem ze strony policji, która twierdzi, że utrudnia śledztwo.
Zabójstwo Jolanty Brzozowskiej: wykrycie sprawców, wyrok i próby apelacji
Dopiero cztery tygodnie po feralnym 19 stycznia policja ustala, że za zabójstwem Jolanty Brzozowskiej stoją najprawdopodobniej „Osa”, „Jogi” i „Gołąb”. Studniówka już za nimi, do aresztu zostają zabrani już po zajęciach.
Jako pierwszy (i na obecną chwilę jedyny) do zabójstwa przyznaje się „Jogi”. Mówi, że zabił ze strachu. Swoimi zeznaniami obciąża pozostałą dwójkę, która nie przyznaje się do winy i zrzuca na niego odpowiedzialność. Mówią też, że byli pod wpływem alkoholu i amfetaminy, które znacząco wpłynęły na ich czyny.
Proces trójki maturzystów jest medialny. Trwa w sumie dwa lata. Skruszona „Osa” na sali sądowej, tuż przed ogłoszeniem wyroku mówi:
Ciężko mi o tym mówić, nie przyczyniłam się do śmierci tej kobiety. Wiem, że przepraszam to za małe słowo.
20 marca 1998 roku zapada wyrok. Cała trójka zostaje skazana na dożywotnie pozbawienie wolności. W uzasadnieniu, którego fragment wyemitowano w "Wiadomościach" przewodniczący składu sędziowskiego, sędzia Piotr Janiszewski powiedział:
Nawet jeśli zamierzali zabić, to przecież nie musieli zadawać tak strasznych obrażeń, pastwić się w niewyobrażalny sposób.
W grudniu tego samego roku Sąd Apelacyjny utrzymuje wyrok w mocy. Pięć lat po zabójstwie, w maju 2001 roku Monika „Osa” Osińska składa do Kancelarii Prezydenta RP wniosek, w którym prosi o obniżenie kary do 15 lat więzienia.
Nie można młodocianego pozbawiać szansy powrotu do normalnego życia mimo potworności przypisanej mu zbrodni - pisał w jej imieniu adwokat Kazimierz Pawelec.
Po ponownym zbadaniu akt sprawy, sąd odmawia obniżenia kary. W uzasadnieniu sędziowie podkreślają, że po wyroku nie zaszły żadne szczególne zdarzenia uzasadniające prawo do łaski. Na niekorzyść skazanej działa także opinia z więzienia. Okazuje się bowiem, że „Osa” przez pół roku zaliczana była do kategorii "N", czyli niebezpiecznych ze względu na agresywne zachowanie wobec innych osadzonych.
Monika „Osa” Osińska - coś dziś dzieje się z pierwszą kobietą w Polsce skazaną na dożywocie?
Obecnie Monika „Osa” Osińska ma 45 lat. Od lutego 2021 roku może ubiegać się o przedterminowe zwolnienie z odbywania wyroku. Podczas odbywania kary zmieniła swoje dane osobowe.
Kobieta podobno cały czas uważa, że nie jest winna, bo to nie ona zadawała ciosy.
1 z 2
Monika „Osa” Osińska
2 z 2
Monika „Osa” Osińska podczas wizji lokalnej