Marta Lech-Maciejewska i Kinga Zawodnik o najdziwniejszych produktach z programu „Gadżet Show”: „Janek testował niewidzialny kask [...] Mnie najbardziej zdziwiła lewitująca lampka”. [WYWIAD]
Jedną znacie jako autorkę bloga SuperStyler i... mistrzynię w wiązaniu jedwabnych apaszek. Druga słynie z pogody ducha i dystansu do siebie, czym zjednała sobie grono widzów. Marta Lech-Maciejewska i Kinga Zawodnik spotkały się na planie nowego programu „Gadżet Show”, gdzie rzetelnie i z humorem przetestowały niewielkie produkty pomagające w codziennych czynnościach. Czy są tu fanki unboxingów, technologicznych nowości i świetnej rozrywki? To zdecydowanie propozycja dla Was!
- Zoom TV w Kobieta.pl
W tym artykule:
- Wywiad z Martą Lech-Maciejewską, autorką bloga SuperStyler i marki Spadiora
- Wywiad z Kingą Zawodnik, youtuberką, prezenterką telewizyjną i autorką e-booków
Barwne osobowości i zaskakujące urządzenia z każdej półki cenowej. Niektóre z nich ułatwiają codzienne życie, inne zachwycających designem lub też zwyczajnie wywołują na twarzach uśmiech. Chcesz przekonać się, jakie gadżety warto mieć w swoim domu? Oglądaj „Gadżet Show” na antenie Zoom TV. Premierowe odcinki emitowane są w każdy wtorek o 20:30. A zanim zasiądziesz przed telewizorem zachęcamy do przeczytania naszej rozmowy z Martą Lech-Maciejewską i Kingą Zawodnik, które na ekranie występują w roli prowadzących.
Wywiad z Martą Lech-Maciejewską, autorką bloga SuperStyler i marki Spadiora
Redakcja: W „Gadżet Show” odpowiadasz za część merytoryczną: opowiadasz o produktach, objaśniasz ich funkcję i obsługę. Jak odnalazłaś się w roli technologicznej ekspertki?
Marta Lech-Maciejewska (@superstylerblog): Przyznam szczerze, że tę rolę przejęłam bardzo dawno. Tak naprawdę odkąd prowadzę bloga, a robię to 9 lat. Jako blogerka lifestylowa, parentingowa od zawsze testuję różne ciekawe rozwiązania, starając się inspirować moich odbiorców. Dlatego kiedy dostałam propozycję udziału w programie, stwierdziłam, że to rola dla mnie, którą ćwiczę od wielu, wielu lat. A teraz w końcu mogę to zrobić na większym ekranie, co dla mnie jest debiutem i nowym ubogacającym doświadczeniem. Natomiast co do samego testowania, to kiedy zostałam mamą, w naszym domu pojawiło się bardzo dużo gadżetów. Takich ułatwiających macierzyństwo, o których nam się absolutnie nie śniło, a już na pewno nie śniło się o nich naszym mamom i babciom. Dodatkowo na blogu testowałam gadżety beauty pomagające w stylizacji włosów, w codziennej pielęgnacji ciała, ale też pozwalające zachować balans w organizmie...
Napisałaś na Instagramie, że masz w szafie ubrania, które „niosą za sobą wyjątkowe wspomnienia”. Wymieniłaś między innymi ślubną sukienkę i kurtkę z koncertu Spice Girls… Czy przywołujesz pamięcią także gadżety, chociażby kuchenne z rodzinnego domu, urodowe czy dziecięce, które są nośnikiem dobrych wspomnień?
Jest kilka takich gadżetów z mojego dzieciństwa, które bardzo zapadły mi w pamięć. Jednym z nich był żółto-czerwony młynek do kawy. Przypominał kształtem trochę kubek. Myślę, że był w każdym polskim domu w latach 80. i 90. Moja mama mieliła w nim nie tylko kawę, choć to aromat świeżej kawy unoszący się w mieszkaniu pamiętam najlepiej. Mieliła w nim także cukier na cukier puder, żeby nie kupować go w sklepie. Przypominam też sobie maszynkę do szatkowania cebuli. Wiadomo, że jak się kroi cebulę ręcznie, to oczy łzawią i moja mama miała pojemnik z dużym czerwonym przyciskiem na górze i wystarczyło parę razy nacisnąć ten przycisk, a ostrza w środku się kręciły i gotowe.
To dość śmieszna historia, ale mieszkałam w małej mazurskiej miejscowości i pół naszej wioski schodziło się do nas obejrzeć jeden gadżet.
Mój tata zainstalował ściemniacz światła w naszym dużym pokoju, czy jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, salonie. Była to dotykowa płytka. Kiedy dłużej się ją przytrzymało albo przejeżdżało się wzdłuż palcem, to światło robiło się ciut ciemniejsze, ciut jaśniejsze. W tamtych czasach znane były tylko zwykłe „klikacze” do zapalania i gaszenia światła, a tutaj była cała skala możliwości rozświetlania tej żarówki! Pamiętam, że to naprawdę był gadżet, który przyciągał do nas ludzi (śmiech).
Aż zaczęłam się zastanawiać, gdzie podział się młynek do kawy z mojego rodzinnego domu!
My swój jeszcze mamy. Moja mama ostatnio robiła porządki w piwnicy i poprosiłam, żeby go nie wyrzucała. Teraz przypomniał mi się gadżet z domu rodzinnego mojego męża. Proszę sobie wyobrazić łyżkę do zupy, ale z dziurkami przewierconymi na wylot. Idealna do wyciągania wiśni ze słoika albo oliwek, żeby nie nabrudzić w kuchni. Mój mąż odziedziczył tę łyżkę po swojej mamie i ona jest z nami do dziś, choć już mocno zdezelowana i matowa, bo jest zrobiona z aluminium. Jednak do dzisiaj z niej korzystamy i niestety w żadnym sklepie już takiej nie widziałam. Moim zdaniem to rewelacyjny gadżet z dawnych lat!
Porzućmy na moment tematy kuchenne. Najlepszy gadżet dla miłośniczki mody to…
Telefon komórkowy! Do wyszukiwania trendów, do robienia pięknych zdjęć, do utrwalania momentów modowych. Wielokrotnie byłam na mediolańskim czy nowojorskim Fashion Weeku i najwięcej inspiracji stamtąd kryje mój telefon. Dzięki niemu też segreguję moją szafę. Mamy bardzo dużo rzeczy, które nie mieszczą się w naszym 57-metrowym mieszkaniu, więc przetrzymujemy je posegregowane w kartonach. W telefonie mam katalogi z opisami kartonów. Otwieram folder „karton numer 1”, a tam mam zdjęcia na przykład butów letnich. Jest to oczywiście bardzo uniwersalny gadżet, pomaga nam się komunikować z ludźmi, z bliskimi, natomiast także w tematach modowych bardzo się przydaje.
Podobno w czasie nagrywania „Gadżet Show” znaleźliście też rozwiązanie problemu „wiecznie pogniecionych ubrań”?
Tak, u nas w domu od zawsze jest problem ze składaniem ubrań, po stronie mojego męża oczywiście. Mam trójkę mężczyzn w domu, więc mam naprawdę przechlapane pod tym względem. To ja zawsze zajmowałam się składaniem ubrań, a dla mnie to też nie jest fascynujące zajęcie. Myślę, że mało kto się przy tym relaksuje. Prasowanie to co innego, lubię prasować, ale nie składać ubrania. Takim gadżetem, który zagościł w naszym domu po programie jest kosztująca kilkanaście złotych tacka do składania t-shirtów i bluz, która nauczyła mojego męża składać ubrania. Ja potrafię robić to nawet w powietrzu, tak jak panie w sklepach i robię to dość ładnie, ale mój mąż nie potrafi złożyć koszulki nawet na leżąco. Można powiedzieć, że to gadżet, który łagodzi obyczaje. O jedną kłótnię mniej w domu!
A co z gadżetami do stylizacji i pielęgnacji włosów? W końcu wielokrotnie powtarzałaś, że „włosy to Twój konik”.
Zdecydowanie tak, aczkolwiek ubolewam na tym, że najfajniejszy gadżet przypadł w udziale Kindze. Wyglądał kosmicznie! Gadżet, który mogłabym polecić, a myślę, że wiele osób może nie być świadomych jego istnienia, to „słoń fryzjerski”. Właśnie tak potocznie nazywają go fryzjerzy. Ja swojego kupiłam na serwisie aukcyjnym za 15 zł, czyli też gadżet za grosze. Jest to czepek z rurą przypominającą trąbę słonia. Zakładamy ten czepek na głowę, a rurę przyczepiamy do suszarki. Końcówka rury jest tak uniwersalna, że da się ją naciągnąć na absolutnie każdą suszarkę domową. Dzięki temu możemy równomiernie podsuszyć wałki na głowie czy papiloty, ale też zwyczajnie wysuszyć włosy. Czepek wykonany jest z folii, która utrzymuje w środku powietrze. Dzięki temu nie suszymy bezpośrednio włosów, czyli też nie podgrzewamy ich i nie niszczymy. Kinga testowała podobny produkt, choć bardziej zaawansowany, bo ze wbudowaną suszarką.
Spadiora, Twoja autorska marka, kojarzy się z kolorami, wzorami, symbolicznymi grafikami. Czy szukasz tej ekspresyjnej estetyki również w gadżetach? A może od designu ważniejsza jest funkcjonalność?
Zdecydowanie szukam estetyki, bo uważam, że w dzisiejszych czasach powinno to iść ze sobą w parze. Gadżety stały się nieodłącznym elementem naszej codzienności. A przecież lubimy żyć i funkcjonować pięknie, więc niepomijalnym walorem gadżetów powinna być kwestia estetyczna. Technologiczne możliwości sprawiają, że przedmioty mogą być nie tylko funkcjonalne, ale też ładnie wyglądać i wpisywać się w design naszego mieszkania. Weźmy na przykład odkurzacz.
Nie musi być on ogromnym, kolorowo-pstrokatym elementem, który zepsuje harmonię hygge wnętrza utrzymanego w odcieniach bieli i beżu.
Ja mam bardzo jasne mieszkanie i mój odkurzacz jest biały i idealnie wpisuje się w tę estetykę. Znam polską firmę produkującą naklejki na sprzęty domowe, dzięki czemu można dopasować kolor, chociażby robota sprzątającego do naszego wnętrza. Uważam, że to bardzo fajne i potrzebne, aby gadżety były integralną i harmonijną częścią naszego życia, a nie czymś, co nas najzwyczajniej w świecie drażni.
Zwierzyłaś się obserwatorom, że angaż w programie „Gadżet Show” był zwieńczeniem ciężkiej 9-letniej pracy. Czy od początku widziałaś siebie na szklanym ekranie?
W tej edycji gadżetów dedykowanych stricte rodzicom i dzieciom nie ma, ale jako mama odnalazłam się w kilku produktach w kontekście budowania świadomości dzieci. Na przykład mieliśmy gadżety do samodzielnego hodowania roślinek i ziół, jak bazylia czy poziomki. Nadają się nawet do najmniejszej przestrzeni. Są to doniczki ze specjalną lampą Led, która imituje światło słoneczne, dzięki czemu te roślinki wyrosną nam nawet w najciemniejszym miejscu w mieszkaniu. Fajnie jest uczyć dzieci tego ciągu przyczynowo-skutkowego. Szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy nie mają aż takiej możliwości obcowania z naturą. Przeniesienie tego świata do domu pokazuje im, że droga bazylii na stół wcale nie jest prosta: potrzeba czasu, odpowiednich warunków. Drugim gadżetem, który bardzo mi się przydał, są osuszacze do butów. Fantastyczna rzecz! Kosztuje niecałe 50 zł i jest dostępna w wielu sklepach z domowymi akcesoriami. Te osuszacze wyglądają nieco jak szyszki z podłączonym kablem. Wystarczy włożyć je do buta, a one w szybkim czasie i bezpiecznie nie tylko osuszą przemoczone buty po powrocie z podwórka, ale dodatkowo mają opcję ozonowania, czyli zabijają bakterie, grzyby, zarazki. Nie znałam wcześniej tego gadżetu, a teraz jest moim wybawieniem przy dwójce energicznych chłopców, którzy niezależnie od pogody z każdego spaceru wracają z mokrym obuwiem.
Zwierzyłaś się obserwatorom, że angaż w programie „Gadżet Show” był zwieńczeniem ciężkiej 9-letniej pracy. Czy od początku widziałaś siebie na szklanym ekranie?
To nie było nigdy moim celem samym w sobie, ale chciałam przeżyć taką przygodę. Chciałam zobaczyć, jak to wygląda od drugiej strony. Mam wrażenie, że nagrywanie instastories przez wiele lat oswoiło mnie z kamerą, choć na co dzień mówię do telefonu. Bardzo często słyszę od moich czytelniczek i obserwatorek: „tobie jest łatwiej, bo masz do tego talent”. No właśnie nie!
Jestem idealnym przykładem na to, że zasada 10 tysięcy godzin działa. Nawet jeśli jest się w czymś beznadziejnym, ma się zerowe doświadczenie, to 10 tysięcy godzin spędzonych na nauce czy ćwiczeniu sprawia, że na 100% staniemy się specjalistami w tej dziedzinie.
Nie policzyłam godzin spędzonych na nagrywaniu i tworzeniu bloga, ale biorąc pod uwagę, że trwa to 9 lat, to pewnie trochę tego się uzbierało. Kiedyś nie potrafiłam pisać, dziś napisanie artykułu na bloga, a napisałam ich już ponad 1200, nie stanowi dla mnie problemu. Tak samo jest z nagrywaniem. Mogę być otuchą, dla tych którzy chcieliby pójść w tym kierunku, ale nie widzą jak zacząć i uważają, że się nie nadają. Po prostu trzeba zacząć to robić, ćwiczyć, mówić do telefonu i nagrywać stories. Jeśli mamy jakąś wiedzę do przekazania światu, to po prostu to róbmy.
Przyznałaś też, że praca na planie „Gadżet Show” wiele Cię nauczyła. Jaka była najbardziej zaskakująca lekcja, jaką wyciągnęłaś z tej przygody? I czy dostałaś jakieś cenne porady od Kingi Zawodnik?
Kinga dała nam na początku bardzo wiele cennych wskazówek: jak się przygotowywać do tego typu nagrań, na co zwracać uwagę przy pracy. Nie zdawałam sobie sprawy, jak czasochłonne i wymagające jest przygotowanie tak, wydawałoby się prostego programu. Nikt nie skacze tam na spadochronie, nie mamy efektów specjalnych, nie jest potrzebny pirotechnik – chociaż momentami może by się przydał, biorąc pod uwagę niektóre zaskakujące gadżety (śmiech). Niemniej naprawdę byłam pod wrażeniem tego, jak dużo pracy zajmuje wykonanie jednego odcinka. Z mężem sami nagrywamy materiały własnym sumptem, ale widząc produkcję telewizyjną z drugiej strony, nabrałam ogromnego szacunku do ludzi, którzy na co dzień pracują w mediach. Ja mogę mieć satysfakcję, oglądając taki program, widząc siebie albo wyciągając wnioski typu: „mogłam być w tym momencie bardziej dynamiczna”, a jest masa ludzi, takich jak operatorzy, dźwiękowcy, oświetleniowcy, którzy na planie spędzają mnóstwo czasu, a nie widać ich na ekranie. Kiedy przyjeżdżałam na plan, oni tam byli, a gdy wychodziłam, to oni jeszcze zostawali. Bardzo często nagrywaliśmy od 8 do 24, oni przychodzili jeszcze wcześniej i wychodzili po północy, dlatego mam ogromny szacunek dla pracowników tej branży, bo jest to piekielnie trudna praca. Fajnie byłoby, gdyby widzowie oglądający 30-minutowy program zdawali sobie sprawę, jak ogromna praca wielu ludzi stoi za każdym odcinkiem. W przypadku „Gadżet Show” ekipa liczyła 20 osób!
Wywiad z Kingą Zawodnik, youtuberką, prezenterką telewizyjną i autorką e-booków
Redakcja: Aktorom często zadaje się pytanie, czy zabrali z planu filmowego pamiątki w postaci rekwizytów. Czy Wy mogłyście zabrać ze sobą gadżety, które szczególnie przypadły Wam do gustu w czasie pracy nad „Gadżet Show”?
Kinga Zawodnik (@kinga_zawodnik_official): Dobre pytanie. (śmiech) Nie ukrywam, że były gadżety, które mi się spodobały i uznałam je za praktyczne. Oczywiście trafiły w moje ręce i są ze mną w domu, ale wszystko za zgodą produkcji. Taki prezent! Do gustu przypadło mi urządzenie do włosów oraz gadżety ułatwiające pracę w kuchni, chociażby szpikulec do chipsów ziemniaczanych. Ciekawym gadżetem był też tłumacz – ale tu ostrożnie, bo nie zawsze należy wierzyć takim elektronicznym gadżetom.
Twój instagramowy feed opanowały ostatnio relacje z hucznych 29. urodzin. Poza złożeniem spóźnionych życzeń chciałybyśmy zapytać, jakiego gadżetu nie może zabraknąć na żadnej udanej imprezie?
Dziękuję za życzenia! Tak, zorganizowałam swoje urodziny, ponieważ chciałam pożegnać się ze starym życiem i nieprzyjemnymi momentami. Po tej imprezie mogę nazwać się królową organizacji, ponieważ robiłam wszystko sama i sama planowałam atrakcje. Gadżety niekoniecznie są najważniejsze na imprezach, bo liczy się dla mnie bardziej obecność rodziny i znajomych, ale jeśli ktoś chce i może sobie pozwolić finansowo na atrakcje, to już podpowiadam. Ja zdecydowałam się na:
- fotolustro i fotoksiążkę, bo to cudowna pamiątka na całe życie
- wyrzutnię dymu oraz race ogniowe, czyli gwarantowany efekt „wow” podczas występu muzycznego, przemówień czy pierwszego tańca
- ściankę balonową ze święcącym ledonem jako świetne miejsce na pamiątkowe zdjęcia
- mikrofon do przemówień oraz prowadzenia imprezy i zabaw dla gości
- konfetti jako niespodziankę spadającą „z góry” w ważnym momencie imprezy
- winietki na stoły, bardziej jako efekt dekoracyjny, które można wykonać samemu
Jest wiele gadżetów, które sprawdzą się na imprezie i wcale nie są kosztowne. Dodatkowo warto zorganizować dobry zespół. DJ, wodzirej, drink bar zawsze są mile widziani, a do tego pyszny catering i swojskie wędliny i wyroby. Najważniejszy jest jednak zawsze dobry nastrój!
A jaki gadżet chciałabyś dostać w prezencie urodzinowym?
Moim największym marzeniem było to, aby każdy z moich gości przygotował coś dla mnie własnoręcznie. Takie prezenty są dla mnie najważniejsze i najpiękniejsze, bo wiem, że ktoś poświęca dla mnie czas i wykonuje prezent niespodziankę, który będzie kojarzył się z naszym wspólnym czasem. I owszem, mnóstwo dostałam takich prezentów. Nie mam jakoś wymarzonego gadżetu, ale chętnie przyjęłabym gadżet, który ułatwia pakowanie się na wyjazd. (śmiech) Ostatnio bardzo dużo podróżuję i z pakowaniem mam największy problem. Nie umiem się pakować!
W swoich mediach społecznościowych dałaś się poznać jako fanka śpiewania… z dużym dystansem do siebie. Czy to właśnie ta bezpośredniość i poczucie humoru sprawiły, że znalazłaś się przed kamerami? Do telewizji wszak trafiłaś prosto… z apteki.
Bardziej fałszowaniem niż śpiewaniem (śmiech). I to jest właśnie ten dystans, o który pytasz. Prosto z apteki na szklany ekran… historia jak z bajki. Uważam, że w życiu zawsze powinniśmy być sobą i nie należy nikogo udawać. I myślę, a właściwie wiem, że to właśnie za to pokochali mnie moi fani.
Bycie sobą, bezpośredniość, poczucie humoru, dystans do siebie i świata, uśmiech sprawiają, że otaczam się cudownymi ludźmi oraz wspaniałą społecznością na Instagramie i Facebooku.
Każdy wie, że ja nikogo nie udaję, zawsze powiem to, co myślę. Kiedy mam ochotę, to sobie przeklnę, kiedy mam ochotę popłakać, to płaczę, a kiedy mam ochotę się śmiać, to się śmieję. I to jest cudowne u mnie, że ja nic nie muszę, tylko mogę i chcę.
Czy poczucie humoru przydaje się w czasie testowania gadżetów?
Zdecydowanie tak. Gadżety, które testuję i pokazuję, są czasami tak nieoczywiste, że uśmiech jest nieodzownym elementem każdego testu. Testując kapcie, wytwarzamy endorfiny szczęścia, bo możemy w nich tańczyć, a przy okazji myć podłogę. Dużo śmiechu wyzwala w nas tłumacz elektroniczny, który dziwnie i śmiesznie tłumaczy tekst. Chodząc w butach na sprężynach nie opcji, żeby się nie będziemy śmiać. Zresztą łatwiej jest w życiu z uśmiechem i otwartym umysłem patrzeć w przyszłość niż zamknąć się w sobie.
A jaki produkt najbardziej zaskoczył Cię na planie? W materiałach promocyjnych czytamy między innymi o „niewidzialnym kasku rowerowym”! Czy rzeczywiście taki gadżet trafił w Wasze ręce?
Tak, Janek testował niewidzialny kask. Sama byłam w szoku, że coś takiego istnieje, ale po sprawdzeniu gadżetu okazuje się, że nawet może być pomocny podczas upadku. Mnie natomiast najbardziej zdziwiła lewitująca lampka, która oprócz walorów wizualnych i dekoracyjnych nie wyróżniała się żadną dodatkową funkcją, a kosztowała bardzo dużo.
Jednym z Twoich zadań na planie było odgadnięciu przeznaczenia poszczególnych produktów. Czy wygląd któregoś z nich zmylił Cię na tyle, że całkowicie nie trafiłaś z przypuszczeniami?
Hmmm… raczej nie, chociaż przy małym, plastikowym gadżecie służącym do rozdzielania kolorów napojów musiałam się zastanowić, jak on działa i do czego służy. Dużym zdziwieniem dla mnie okazała się skakanka, która nie przypominała skakanki.
Brzmi dziwnie, ale prawdziwie – koniecznie trzeba to zobaczyć w odcinku „Gadżet Show”.
I trochę nagłowiłam się przy pomarańczowej rękawicy. Na początku myślałam, że służy ona do peelingu ciała, ale okazało się, że jest to rękawica wielokrotnego użytku służąca do mycia warzyw i owoców.
A największy „bubel”, jaki miałyście okazję przetestować na planie?
Ojej… niech pomyśle… Nie było chyba takiego, chociaż testowałam taki śmieszny kombinezon, ale bublem też bym tego nie nazwała, bo to była świetna zabawa. Każdy gadżet ma jakąś swoją funkcję, ważniejszą, mniej ważną albo po prostu wywołuje uśmiech i tym samym pomaga spalać kalorie i poprawić swoją kondycję.
W każdym odcinku programu prezentujesz gadżety z najróżniejszych kategorii. Czy zdradzisz nam, której dziedziny życia prywatnie nie wyobrażasz sobie bez wsparcia nowoczesnych urządzeń?
Powiem tak, w odniesieniu do pracy zawodowej nie wyobrażam sobie braku gadżetów ułatwiających komunikację. Mam na myśli telefony komórkowe, laptopy, tablety, kamery do nagrań, słuchawki i tym podobne. Jeśli chodzi o życie prywatne, to gadżety ułatwiające pracę w kuchni, takie jak blendery, pojemniki próżniowe, maszynki do mięs, sokowirówka. Owszem są to rzeczy, bez których można sobie poradzić, ale zdecydowanie skracają czas pracy.
Gdybyś miała wcielić się w rolę wynalazczyni, jaki gadżet chciałabyś stworzyć? Czego zdecydowanie brakuje na sklepowych półkach?
Dużo byłoby takich produktów! (śmiech) Pierwszy to ułatwiający pakowanie, specjalny organizer na podróż i to jeszcze taki, że wkładasz do walizki pogniecione rzeczy, a wyjmujesz wyprasowane. Drugi gadżet, jaki chciałabym wymyślić to jakieś małe urządzenie, być może obrazek, który po spojrzeniu na niego natychmiast wywołuje uśmiech – rozśmieszyłby nawet największego ponuraka.
Dla nas kobiet wymyśliłabym gadżet, dzięki któremu manicure i pedicure trwa tylko pól godzinki.
Kolejny wynalazek byłby skierowany dla mężczyzn. Wymyśliłabym taki gadżet, dzięki któremu większość prac domowych zrobiliby od razu. W sumie byłby małej objętości, żeby każda kobieta też mogła go użyć i sama naprawić na przykład opadająca szafkę. W końcu my kobiety powinnyśmy być samodzielne i niezależne. Mam jeszcze kilka pomysłów, ale to może zostawmy na następną rozmowę. (śmiech)
1 z 7
Zoom TV
2 z 7
Zoom TV
3 z 7
Zoom TV
4 z 7
Zoom TV
5 z 7
Zoom TV
6 z 7
Zoom TV
7 z 7
Zoom TV