Reklama

W Polsce znikają dziennie trzy osoby – taką informację pisarka, Małgorzata Warda, usłyszała w komendzie głównej policji w Gdyni, kiedy przyszła tam zbierać materiał do swojej książki. Wcześniej w jej głowie powstała historia jedenastoletniej dziewczynki, Nadii, która zostaje porwana ze swojego rodzinnego domu spod Gdańska i wywieziona w Bieszczady przez młodego mężczyznę. W leśnej głuszy, sam na sam ze swoim porywaczem, dziewczynka nie tylko musi poradzić sobie z tęsknotą, żalem i strachem ale też zrozumieć człowieka, który ją porwał i dowiedzieć się, dlaczego wybrał właśnie ją.

Reklama

„Większość zaginionych ludzi wraca do swoich domów” – opowiada Warda w wywiadach. – „Ja jednak skupiłam się na tych osobach, których losu nigdy nie udało się ustalić. Taką postacią jest bohaterka książki, Nadia”.

Praca nad powieścią popchnęła Małgorzatę Wardę do nawiązania współpracy z policją, jak również z Fundacją Itaka, zajmującą się poszukiwaniami osób zaginionych. Dotarła też do najbardziej znanego w Polsce jasnowidza, który wielokrotnie pomagał w odnajdywaniu, niestety głównie ciał zaginionych. Nawiązała także kontakt z rodziną, która od lat szuka swojego dziecka.

To są ogromne emocje – opowiada Warda. – Weszłam do pokoju chłopca, gdzie czas jakby się zatrzymał. Zobaczyłam zakurzone zabawki, rzeczy dziecka, które tam mieszkało i być może już nie wróci. Ta wizyta do dzisiaj głęboko we mnie tkwi. Również dla ludzi takich, jak ta rodzina, napisałam „Dziewczynę z gór”.

Ale przecież część zaginionych osób udaje się odnaleźć, albo odnajdują się same. Tak było z Nataschą Kampusch, Austriaczką, która w wieku jedenastu lat została porwana przez chorego psychicznie mężczyznę, Wolfganga Priklopila. Mężczyzna więził swoją ofiarę w maleńkiej celi pod swoim domem, która była niemal jej całym światem. Policji nie udało się odnaleźć Nataschy, chociaż w swoich poszukiwaniach trafili również do domu Prikliopila, ale niczego się nie domyślili! Natascha, bita, wykorzystywana, głodzona i niemal złamana psychicznie przez swojego oprawcę, ostatecznie po ośmiu latach uciekła porywaczowi i zgłosiła się na komisariat policji.

Małgorzata Warda zobaczyła Kampusch po raz pierwszy w telewizji, udzielającą wywiadu. Jak później opowiadała, ten wywiad zmienił jej pisarski świat: „Akurat pracowałam nad książką o relacji dwóch sióstr. Zobaczyłam w telewizji Nataschę Kampusch i wiedziałam już, że tej książki nie dokończę, że to, co przeżyła Kampusch, jest o wiele ważniejsze”. Mrok, który Warda dostrzegła w oczach Kampusch, stał się pierwszym krokiem do rozpoczęcia pracy z policją, z psychologami, z rodzinami ofiar. W ten sposób zrodziła się seria książek, która dotyka podobnego problemu: „Dziewczyna z gór. Tropy” oraz „Dziewczyna z gór. Śniegi”, przy czym ostatnia z nich właśnie ma swoją premierę. Powieści te są boleśnie prawdziwe, ale jednocześnie nie przytłaczają bezsilnością, zawierają ogromny ładunek miłości i piękna dzikiej przyrody. Dzięki temu pochłania się je w kilka wieczorów.

Małgorzata Warda z wykształcenia jest rzeźbiarką, specjalizowała się w rzeźbie z kamienia, ale pisanie od zawsze było dla niej ważniejsze. „Skoro docieram do wielu ludzi swoimi książkami, chcę im opowiadać o rzeczach ważnych” – mówi w wywiadach. Jej książki nie ulegają modom, Warda od zawsze trwa przy swoim postanowieniu pisania o rzeczach trudnych, jednak ubiera te historie w styl thrillera albo domestic noir, co sprawia, że Czytelnicy zapewniają, iż czyta się je jednym tchem.

Urodziła się w Gdyni, w „stoczniowej” dzielnicy, sąsiadującej z rybacką osadą i plażą na Oksywiu. I właśnie ta plaża oraz zimne, bałtyckie morze bardzo często w przeszłości były tłem jej książek. Morze zamieniła jednak na góry, kiedy pierwszy raz, ze szczytu w Bieszczadach, zobaczyła ukraińskie bezkresne lasy, ciągnące się niemal po horyzont. Przy dobrej pogodzie majaczą nawet gdzieś w oddali szczyty rumuńskich gór Rodniańskich... Warda znalazła wtedy idealny plener dla swojej książki, miejsce odosobnione od cywilizacji, w którym jej książkowa bohaterka, Nadia spędzi ponad dekadę, zanim sama w końcu zgłosi się na policję.

Małgorzata Warda

Gdyńska pisarka wierzy, że słowa mają moc. Wielokrotnie nominowana do nagrody głównej Festiwalu Literatury Kobiet w Siedlcach, w roku 2013 otrzymała nagrodę za „powieść o tematyce wykluczenia” („Dziewczynka, która widziała zbyt wiele”), w 2015 roku otrzymała nagrodę IBBY dla najlepszej powieści młodzieżowej („5 sekund do Io”), ta sama jej książka zgarnęła prestiżowe wyróżnienie w międzynarodowym konkursie White Raven, a w 2016 roku autorka otrzymała Grand Prix Festiwalu FLK za książkę „Najpiękniejsza na niebie”.

Reklama

Prywatnie żona redaktora muzycznego i basisty, Macieja Wardy, prowadzi artystyczny dom, w którym wszyscy członkowie rodziny tworzą. Jest też autorka tekstów piosenek (m.in. dla zespołów Farba i The Q), od wielu lat prowadzi również kursy kreatywnego pisania. Spod jej skrzydeł wyszło już sporo debiutujących pisarzy.

Gdybym miała możliwość na nowo wybrać sobie życiową drogę – mówi Warda – zdecydowanie jeszcze raz wybrałabym pisarstwo.
Reklama
Reklama
Reklama