Reklama

Johnny Depp, Ewan McGregor, Jack O’Connell, Robert Duvall, Michael Palin… to oni pracowali nad projektem marzeń Terry’ego Gilliama, któremu niepokorny reżyser („Monty Python i Święty Graal”, „Brazil”, „12 małp”, „Fisher King”, „Parnassus”) poświęcił ostatnich 25 lat życia.

Reklama

Niejednokrotnie przeciwności losu krzyżowały jego plany i przerywały produkcję. Jednak Gilliam okazał się być nie tylko szalonym wizjonerem, ale i człowiekiem wielkiego uporu: pod koniec 2017 padł ostatni klaps na planie filmu. Jego długo wyczekiwana, ostateczna wersja trafiła prosto na finał tegorocznego MFF w Cannes, gdzie widzowie zgotowali Gilliamowi najdłuższą w historii owację dla filmu zamykającego imprezę.

Ostatecznie w rolach głównych wystąpili: Adam Driver („Paterson”, „Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy”), Olga Kurylenko („007 Quantum of Solace”), Jonathan Pryce („Nieustraszeni bracia Grimm”, serial „Gra o tron”) oraz Stellan Skarsgård („Nimfomanka”, „Dziewczyna z tatuażem”). „Człowiek, który zabił Don Kichota” to nieopowiedziana dotąd alternatywna wersja historii błędnego rycerza i jeden z najbardziej oczekiwanych filmów w historii kina. Po ćwierćwieczu rozpoczynania i przerywania, kręcenia i odkręcania, film w tradycji najbardziej zwariowanych i zupełnie nieprzewidywalnych komedii „Latającego cyrku Monty Pythona” wreszcie trafia na ekrany kin.

Znudzony reżyser reklam (Adam Driver) zostaje wysłany na plan filmowy do Hiszpanii. Na skutek zaskakującego zbiegu wydarzeń trafia do małej wioski, gdzie jeden z mieszkańców (Jonathan Pryce) żyje w przekonaniu, że jest… Don Kichotem. Obu bohaterów połączy wkrótce seria zwariowanych przygód, które jednemu z nich pozwolą przewartościować swoje życie, a drugiemu zrealizować pozornie nierealne marzenia.

„Człowiek, który zabił Don Kichota” w kinach od 10 sierpnia.

Reklama

Materiał promocyjny

Reklama
Reklama
Reklama