Reklama

W tym artykule:

  1. Z pamiętnika wróżki: Czy matka może kochać dziecko za bardzo? "Pozwól mu oddychać"
  2. Matka odprowadziła go wzrokiem. Była w nim mieszanina dumy, miłości i strachu
  3. Syn księdza i klątwa geniuszu
  4. Jak w kalejdoskopie przemykały mi przed oczami kolejne obrazki
  5. Klątwa za grzech ojca?
Reklama

Z pamiętnika wróżki: Czy matka może kochać dziecko za bardzo? "Pozwól mu oddychać"

Dawałam jej nie więcej niż trzydzieści pięć lat. Okazało się, że jest sporo starsza. Rudawe włosy z siwym odrostem, wyraźne zmarszczki, pozbawione blasku oczy. Jedynie głos był dźwięczny. Niemal dziewczęcy. To on mnie zmylił przez telefon. Potrzebowała dobrej fryzjerki i krawcowej. Luźna tunika, zamiast skrywać krągłości, dodawała masywnej sylwetce kilogramów. Płaskie i podniszczone półbuty sprawiały, że chodziła bez wdzięku. Niechlujnie związany kucyk dopełniał całości.

Tamtego dnia, rok temu, do mojego salonu weszła zmęczona życiem, tęga i niezbyt atrakcyjna kobieta. Za rękę prowadziła dziecko.
– Przepraszam, że przyszłam z Adasiem – tłumaczyła się w progu. – Nie miałam go z kim zostawić. Zresztą dziś Dzień Dziecka. Powinnam go spędzić z synkiem.
– Nic się nie stało – odpowiedziałam.
– Proszę usiąść na kanapie. A ciebie, Adasiu – zwróciłam się do bladego i zalęknionego chłopca – zapraszam do mojego biurka. Mam tu jakieś kartki. Może porysujesz?
– Dobrze, proszę pani – odpowiedział grzecznie i natychmiast znalazł się we wskazanym miejscu.

Z pamiętnika wróżki: „Pierwszy raz w życiu dałam ciała […] Od początku czułam, że coś tu nie pasuje”

"Przyniosłam herbatę, usiadłam naprzeciwko i spojrzałam w jej wielkie migdałowe oczy. Zawsze tak robię. Pierwsze wrażenie, kontakt wzrokowy z osobą, której mam wróżyć, są bardzo ważne. »Wydaje mi się jednak, że tym razem będzie inaczej. One cię nie chcą«. »Słucham?« – Agnieszka bawiła się zawieszonym na szyi rzemykiem, na jego końcu dostrzegłam staroegipski krzyż. »Karty. Mówię o kartach«. Ale ona tylko się zaśmiała". Wpis z pamiętnika wróżki budzi grozę.
Z pamiętnika wróżki: "Czasem zdarza się tak, że klient sam musi wybrać z talii kartę. Tym razem też tak było…"
Getty Images

Matka odprowadziła go wzrokiem. Była w nim mieszanina dumy, miłości i strachu

– W czym mogę pomóc? – zapytałam, gdy znalazłyśmy się już naprzeciw siebie.
– Boję się o niego – nieznacznie ściszyła głos i wskazała na Adasia.
– O synka? Ile ma lat?
– Osiem. Wiem, nie wyglądam na jego mamę. Raczej na babcię – speszyła się. – To późne dziecko. Urodziłam go po czterdziestce. I jest moim oczkiem w głowie.
Zrozumiałam, że kobieta, prócz porady, potrzebuje, by ktoś jej wysłuchał. Nie spieszyłam się więc z rozkładaniem kart. Zastanawiałam się zresztą, czy takie narzędzia w ogóle będą potrzebne. Czułam silne wibracje. Cały pokój wypełniała gęsta jak mgła aura. Mogłam jej niemal dotknąć.
– Moja historia nie należy do typowych – zaczęła kobieta. – Dziewięć lat temu dokonałam wyboru i nie żałuję tego. Mam Adasia. I kocham go bezgranicznie.
– Na pewno chce pani, aby on to słyszał?
– Ale Adaś czyta. Założę się, że jego umysł jest teraz daleko stąd. Pewnie trudno w to uwierzyć, lecz dziewięć lat temu byłam dość atrakcyjną kobietą. Mężczyźni się za mną oglądali, a ja chętnie flirtowałam i wdawałam się w romanse. Za wcześnie wyszłam za mąż, za późno się rozwiodłam – przerwała, by napić się wody, potem mówiła dalej: – Tamten facet był prawdziwym wyzwaniem. Zabójczo przystojny, w moim wieku, cholernie inteligentny i śmiertelnie poważny. Poznałam go na wycieczce w Rzymie. Z pasją opowiadał o historii kościoła, znał z detalami życiorys Michała Anioła i tak ciekawie mówił o Kaplicy Sykstyńskiej. Był księdzem.
– Tata Adasia był księdzem? – powtórzyłam lekko zdziwiona.
– Tak. I nadal jest. Nie wie o dziecku. O jego geniuszu. Ani o klątwie.
– Co pani ma na myśli? – poczułam ciarki na plecach.
– Adaś jest dziwny. Martwię się.
Opowiedziała mi o trudach samotnej ciąży, kolejnych badaniach wykluczających wady genetyczne płodu i wreszcie o porodzie, którego mało nie przypłaciła życiem. Adaś przyszedł na świat siłami natury. Był zdrowy. Dobrze się chował. Do czasu.
– Gdy skończył 5 lat, zauważyłam, że coś się z nim dzieje – w głosie mojej klientki pobrzmiewał smutek. – Coraz rzadziej się odzywał. Unikał rówieśników. Przestał się śmiać. Pojawiły się za to wybuchy agresji. Ten stan trwa do dziś. Odwiedziłam wielu lekarzy i psychologów dziecięcych, byłam nawet u znachorki. Nikt nie umiał nam pomóc – spojrzała mi w oczy.
– Fizycznie Adaś jest zdrowy. Inteligencją przewyższa kolegów. Tylko to zachowanie.

"Mam jej krew na rękach. Osoby, którą kochałem najbardziej na świecie". Poruszająca historia Tadeusza

"Zdradzę wam moją wielką tajemnicę. Kochałem ją najbardziej na świecie, dałbym się dla niej pokroić. To nie tak miało być! Czemu los okazał się tak okrutny?". Poruszająca historia Tadeusza.
Mam jej krew na rękach. Osoby, którą kochałem najbardziej na świecie. "Tato, nigdy ci tego nie wybaczę!" – to były jej ostatnie słowa
Getty Images

Syn księdza i klątwa geniuszu

– Mamo! – nienaturalnie zmieniony głos chłopca sprawił, że obie zerwałyśmy się na równe nogi. – Jaka ty tu jesteś piękna!
Spojrzałam w kierunku biurka, przy którym siedział dzieciak. Nie wiem kiedy, znalazła się na nim moja szklana kula. Adaś wpatrywał się w nią w skupieniu. Jego twarz przybrała upiorny wyraz. Aura wokół gęstniała. Wstałam i szybko podeszłam do chłopca. Dotknęłam jego opartej o kulę dłoni. Gwałtowny impuls przeszył moje ciało. Zobaczyłam ją. Szła roześmiana, jasnowłosa. Czerwone szpilki stukały o brukowaną uliczkę. Rozpoznałam gdańską starówkę.
– Adaś, zostaw to natychmiast! – głos kobiety wtargnął do mojego umysłu i wizja zniknęła.
– Przepraszam, mamo – przy biurku znów siedział blady chłopiec. – Po prostu dotknąłem tego i… zobaczyłem cię.
– Co jeszcze widziałeś? – zapytałam.
– Pana.
– Kogo? Jakiego pana? – teraz moja klientka przejęła inicjatywę.
– Takiego fajnego. W dżinsach i czarnej koszuli. Był z tobą, a ty się śmiałaś – mały też się uśmiechnął. –Weszliście do piętrowego domu. Obok był kościół.
– Przestań! Chodź tutaj! – krzyknęła.
Chłopiec posłusznie wstał z krzesła i przytulił się do kobiety. Poczułam, jak energia, która mnie otaczała, słabnie.
– Proszę mu pozwolić spróbować jeszcze raz – powiedziałam cicho.
– To pomoże?
– Myślę, że to wiele wyjaśni.
– Ale… W tym piętrowym domu…
– Rozumiem. Wiem, co tam się stało. To był hotel, tak?
– Coś w tym rodzaju – spuściła wzrok.
– Spróbuję przesunąć wizję. Muszę się tylko upewnić, że… – nie wiedziałam, czy powinnam powiedzieć, co naprawdę dzieje się z jej synem.
– Niech będzie. Adaś… – spojrzała na chłopca. – Dotknij z panią tej kuli.

Jak w kalejdoskopie przemykały mi przed oczami kolejne obrazki

Podeszliśmy w ciszy do biurka. Starałam się skupić na dziecku obok mnie. Na jego cielesności. Życiu. Adaś dotknął błyszczącego kryształu. Ja nie musiałam tego robić. Wystarczyło, że oparłam dłonie na kruchych dziecięcych ramionach. Od razu zobaczyłam to, co on. Nasze energie połączyły się. Staliśmy się jednością. Wibracje nakładały się na siebie, potęgując wizje. Jak w kalejdoskopie przemykały mi przed oczami kolejne obrazki.
Byłam świadkiem porodu i pierwszego dnia w przedszkolu. Widziałam Adasia chorego, wesołego, w towarzystwie dzieci i samotnie bawiącego się na dywanie. Za każdym razem obok chłopca pojawiała się mama. Była jak cień. Cień, który się powiększa i przesłania kolejne fragmenty jego świata. W pewnym momencie w moim umyśle zapanowała ciemność. Przestraszyłam się, bo ramiona chłopca zdrętwiały, a potem zaczęły się trząść. Z ust wypłynął potok brzydkich słów. Potem był już tylko przeraźliwy krzyk. Oderwałam jego ręce od kuli i postawiłam ją na najwyższej półce regału.

– Wiem, co się dzieje z pani synkiem. To wrażliwe dziecko, obdarzone niecodziennymi zdolnościami. On jest kimś w rodzaju medium - powiedziałam.

– Wiedziałam! – niemal się rozpłakała.

Klątwa za grzech ojca?

– Czy to znaczy, że jest opętany? Czy to klątwa za grzech ojca?
– Nie. Wiele osób ma takie zdolności. Nie każdy jednak zdaje sobie z nich sprawę. Umiejętności paranormalne trzeba jednak rozwijać. On jest na początku drogi i dlatego niektóre wizje mogą powodować strach lub wybuchy złości. Tyle że to nie wszystko – spojrzałam na nią uważnie. – Mam wrażenie, że Adaś ucieka przed rzeczywistością. Tamten świat jest obcy i dziwny, ale pani nie może w niego ingerować.
– Co mam przez to rozumieć?
– Powiem wprost. Chodzi o przesadną miłość i nadopiekuńczość. Rozumiem, jak ważny jest dla pani syn, że przelała pani na niego wszystkie swoje uczucia, jednak każde z was musi mieć własne życie. Proszę dać mu troszkę swobody i, nie chcę by to źle zabrzmiało, spróbować odnaleźć w sobie tamtą atrakcyjną i radosną kobietę. Adaś tego potrzebuje. On chce… oddychać.

Niedawno wpadłam na mamę Adasia w sklepie. Metamorfoza była zaskakująca. Z trudem w eleganckiej damie rozpoznałam tamtą zaniedbaną kobietę.
– A gdzie synek? – zapytałam.
– Pojechał na „zieloną szkołę”. Nawet sobie pani nie wyobraża, jaki jest zdolny i samodzielny. Dziękuję serdecznie!

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama