Reklama

Pachnące ciało otaczają aniołowie - powiada arabskie przysłowie. Pięknym zapachem można uwieść, brzydki zaś ugasi największy nawet szał zmysłów. Asyryjski król Sardanapal, panujący w VI wieku p.n.e., powiedział kiedyś, że największą przyjemnością byłaby dla niego śmierć w otoczeniu urodziwych żon i wonności. A najlepiej - wonnych żon...
Żony i nieżony mają dzisiaj w czym wybierać: co 43 godziny jest produkowany na świecie nowy zapach dla pań (dla panów - co 4 dni). Około 200 kompozytorów perfum na świecie - w Polsce pięcioro - pracuje pełną parą. Najpierw "obraz" zapachu pojawia się w ich wyobraźni, potem spośród tysięcy woni wybierają takie, które niczym puzzle stworzą tę wymarzoną harmonijną całość. Geniusz tych ludzi łatwo sprawdzić, kolejno wąchając różne próbki perfum; już po czterech-sześciu przestaniemy je rozróżniać. Tymczasem "nos" - jak często nazywa się tych wirtuozów węchu - potrafi wybrać spośród 10 tys. ekstraktów te, które stworzą idealną kompozycję.
W czasach wspomnianego już Sardanapala, a i dużo wcześniej też istnieli twórcy wonności. Nie były to jeszcze perfumy w dzisiejszym znaczeniu tego słowa - dopiero w X wieku arabski medyk i uczony Avicenna utrwalił olejek różany w alkoholu, otwierając tym drzwi współczesnemu perfumiarstwu.
Egipcjanie nie wyobrażali sobie życia bez pięknych zapachów. Ich wynalazkiem były stożki z tłuszczu nasyconego aromatycznymi olejkami, umieszczane na szczytach peruk. Rozpuszczały się pod wpływem ciepła i spływały na całe ciało. W grobowcu Tutanchamona znaleziono wiele naczyń z wonnościami, które mimo upływu 3,5 tys. lat wciąż przyjemnie pachniały. W Egipcie otaczanie się zapachem było niemal obowiązkiem religijnym. Pierwszy odnotowany w historii ludzkości strajk wywołali ok. 1330 roku p.n.e. żołnierze faraona Setiego, domagając się aromatycznych pomad i balsamów. Wierzyli bowiem, że brzydkie zapachy są znamieniem grzechu, a mycie ciała i nacieranie go wonnościami zjednuje bogów.
Palenie ziół i kadzideł było i jest elementem ceremonii religijnych chyba we wszystkich kulturach świata. Per fumum, czyli "przez dym", zapachy docierały do niebian. Stąd właśnie wzięła się nazwa "perfumy". Dziś wybieramy te, które wydają nam się piękne, podkreślają naszą osobowość, współgrają z nastrojem. Coraz mniej przejmujemy się teorią, że blondynki powinny używać wyłącznie zapachów słodkich, lekkich i kwiatowych, a brunetki ostrzejszych. Współcześni kreatorzy perfum wymyślają więc zapachy pozwalające i kobietom, i mężczyznom coraz bardziej odnajdywać w nich siebie.

Reklama

Flakon pełen seksapilu

Zapachu nie da się opowiedzieć i zapisać. Możemy go jedynie do czegoś przyrównać - powiemy, że np. przypomina fiołki albo bez... Niemowlę rozpoznaje matkę dopiero po kilku dniach, właśnie po zapachu. Święta z dzieciństwa kojarzą się zwykle z wonią domowych wypieków; ukochany człowiek z zapachem jego skóry czy włosów. Marcel Proust ujął to wprost: zapach ma moc ożywiania przeszłości.
"Nosom" z Zakładów Pollena-Aroma także udało się ją ożywić. Odtworzyli recepturę średniowiecznego pachnidła, tzw. Wody Królowej Węgier, uznanego za pierwsze na świecie alkoholowe perfumy, będącego jednocześnie czymś w rodzaju toniku i leku. Węgierska władczyni Elżbieta, z domu Łokietkówna, dostała ponoć pierwszą butlę tego specyfiku od spotkanego przypadkowo pustelnika. Bardziej prawdopodobne jest, że są dziełem nadwornego alchemika nagabywanego przez podstarzałą królową, by stworzył eliksir, który przywróci jej młodość. Po zastosowaniu "Wody" opuściły Elżbietę starcze dolegliwości i tak wypiękniała, że chętni do jej łoża i ręki (była wdową) tłoczyli się na potęgę.

Reklama

Najdroższe na świecie

Średniowieczne perfumy-afrodyzjaki początkowo pachniały rozmarynem i tymiankiem. Później dodano do nich kilka innych ziołowych nut oraz lawendę. "Woda" trafiła w gust i kobiet, i mężczyzn, którzy chętnie stosowali ją aż do początku XVIII wieku. Wtedy to uległa wymyślonej przez Johanna Farinę słynnej "Kölnish Wasser". Wielkim fanem tej bergamotowo-cytrynowo-pomarańczowo-nerolowo-lawendowo-rozmarynowej kompozycji był Napoleon Bonaparte. Nie tylko wylewał ją sobie codziennie na głowę i ramiona, ale też
przepłukiwał nią usta. Nawet w warunkach polowych nosił wsuniętą w cholewę buta specjalną butelkę - podobno kamerdyner uzupełniał ją aż 60 razy w miesiącu.
"Kölnish Wasser" należy, nieprzerwanie od 1714 roku, do najlepiej sprzedających się zapachów. "Woda Królowej Węgier" wróciła do sprzedaży kilka lat temu i należy do najdroższych perfum świata. Można ją kupić tylko w ekskluzywnych perfumeriach, a flakonik kosztuje ok. 1600 zł.
Jeszcze wyższe ceny osiągają Amouage, uważane za najcenniejsze perfumy świata. Ich historia zaczyna się jak baśń... Szejk Sayyid Hamed bin Hamood, krewny sułtana Omanu, postanowił przywrócić światu starodawną sztukę perfumeryjną. Zatrudnił słynnego twórcę zapachów Guya Roberta. W wyborze najrzadszych i najdroższych składników dał mu wolną rękę. Mistrz stworzył perfumy godne królewskich dworów. Opakowano je w ręcznie grawerowane i złocone kryształowe flakony, inspirowane sztuką i architekturą Wschodu, zaprojektowane przez jubilerów królowej Anglii Elżbiety II. Sułtan Omanu obdarowywał nimi głowy państw.
Wprawdzie natura dała "nosom" niezwykły talent i wyobraźnię, ale zanim stworzą nietuzinkowy zapach, muszą spędzić wiele lat na ćwiczeniach zmysłu węchu oraz pamięci. Podstawowe szkolenie trwa trzy lata. Zaczyna się od dwudniowych testów na zapamiętywanie. Pierwszego dnia należy nauczyć się 25 różnych zapachów; drugiego - zaszyfrowane ich próbki rozpoznać. Kto zrobi to bezbłędnie, przechodzi do następnego etapu - kojarzenia woni. Dostaje np. próbkę aldehydu C16 i jeśli jego poziomkowy zapach przypisze temu owocowi, dostaje na kolejnym etapie trzy inne - dwa znane, trzeci - nie, ale do nich podobny. Ten właśnie musi wyłowić nosem. Po trzech miesiącach nauki kandydat na perfumiarza powinien rozpoznawać 100 zapachów i stworzyć z nich trzy kompozycje kwiatowe. Trzeci rok studiów kończy się egzaminem - należy opracować sześć imitacji perfum markowych, np. w typie Chanel, w dodatku w trzech wersjach: perfumeryjnej, kosmetycznej (kremy, wody itp.) oraz mydlarskiej, żeby powstała cała linia. Zapach tworzy się zwykle przez około pół roku - tyle trwają próby dobierania i mieszania woni, subtelnego doboru proporcji, nadziei i rozczarowań.
Efekt końcowy rzadko bywa na miarę "Kölnish Wasser", "Opium" czy "Shalimar". Setki zapachów po dwu-, trzyletnim pobycie na rynku odchodzą w niepamięć, bo nie spodobały się klientom. Może gdyby doszło do szczęśliwej pomyłki... Bo najbardziej lubiane perfumy świata "Chanel No 5" (co 3 sekundy ktoś na świecie je kupuje) są efektem właśnie pomyłki!
Na początku lat 20. słynna kreatorka mody, Coco Chanel, postanowiła uzupełnić swą kolekcję o perfumy, a ich skomponowanie zleciła rosyjskiemu mistrzowi, porewolucyjnemu emigrantowi, Ernestowi Beaux. "Nos" przedstawił jej 10 kompozycji ponumerowanych od 1 do 5 i od 20 do 24. Coco wybrała "piątkę". Kompozycja wzbudziła powszechny entuzjazm - nikt wcześniej nie stworzył pachnidła o tak dużej zawartości syntetycznych aldehydów. Tyle że nie przewidywała tego receptura. Laborant w czasie mieszania składników przez pomyłkę użył wielokrotnie większego stężenia roztworu syntetyku. Zapach trafia w gust klientek już od prawie 85 lat.

Reklama
Reklama
Reklama