Spójrz mu w twarz
Trafiło nas! Gdzieś w tłumie widzimy twarz mężczyzny i wydaje się nam, że to ON, właśnie ON. Ale żeby go oczarować, musimy wiedzieć o nim więcej. Niestety, jesteśmy zdane tylko na swoją intuicję. Albo... morfopsychologię.
- Manula Kalicka
Twarz nigdy nie jest ukończona - powiada Jean Spinetta, francuski uczony zajmujący się morfopsychologią, czyli nauką o związkach między rysami twarzy i osobowością. Rysy zmieniają się z wiekiem i pod wpływem różnych przeżyć. Każda zmiana żłobi w twarzy ślady - "wizytówki" tego, kim jesteśmy i jacy jesteśmy. Oto gdzieś w tłumie, pośród setek innych ludzi, widzimy twarz, która wydaje nam się szczególnie bliska, pociągająca... Dlaczego? Nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Badacze zdają się przychylać do kultowej już kwestii z filmu "Rejs" Marka Piwowskiego: "Lubimy to, co znamy". A zatem pierwsza prawidłowość: podświadomie szukamy ludzi podobnych do nas. Psychicznie i fizycznie.
Druga prawidłowość: podobają nam się twarze symetryczne. Badania przeprowadzone na zwierzętach wykazały, że istoty symetryczne cieszą się większym zainteresowaniem wśród potencjalnych partnerów. Na przykład jaskółka nie spojrzy nawet na niesymetrycznego samca. Ludzie też tak mają...
Trzecia prawidłowość: lubimy osobników wysokich. Wzrost jest rzetelnym wskaźnikiem podporządkowania sobie innych. Wysocy ludzie są pewniejsi siebie, spokojniejsi, odnoszą ponoć więcej sukcesów.
W USA nigdy się nie zdarzyło, by wybory prezydenckie wygrał kandydat niskiego wzrostu.
Wyżsi także więcej zarabiają, a kobiety od zawsze czują słabość do zamożnych panów... I to nie zły charakter jest tego przyczyną, ale geny, samolubne geny. Zasobni osobnicy płci męskiej od pradawnych czasów pozwalali przetrwać słabszym od siebie partnerkom i ich potomstwu. Więc - nadal zdeterminowane genetycznie - rozglądają się podświadomie za wysokimi, zasobnymi, walecznymi. Tyle że ta ostatnia zaleta cechuje... niższych panów. Są oni bardziej dynamiczni, przyjacielscy, czasem porywczy. Umieją walczyć o swoje. Z tymi dużymi.
Spotykamy zatem nieznanego mężczyznę, obserwujemy go przez chwilę, myślimy, co w nim drzemie...
Co możemy wyczytać z jego oblicza?
Według Szekspira "Nie poznasz z twarzy usposobień duszy". Tymczasem wśród morfopsychologów panuje przekonanie, że osoby z szerokimi, wydatnymi wargami są zmysłowe. Magdalena Samozwaniec w parodii "Trędowatej" ironicznie powtórzyła za Mniszkówną: "Zmysły wypełzły mu na usta."
Tymczasem Mniszkówna miała rację! Wargi rzeczywiście stają się szerokie w czasie pobudzenia seksualnego, zmysły "wypełzają na usta", a jakże...
Nie jest to jednak stała cecha. Mężczyzna z wydatnymi wargami może być namiętny, ale nie musi. Jesteśmy wszak chodzącym archiwum cech naszych przodków i można dostać po jednym z nich wargi zmysłowe jak u Banderasa, ale po drugim - jakimś wujku ascecie - totalny brak zainteresowania seksem. Trzeba to po prostu sprawdzić!
Podobnie ma się sprawa z wąskimi wargami. Przyjęło się uważać, że znamionują one mężczyzn okrutnych, złośliwych czy też skąpych. Ten stereotyp opiera się na prawdziwej przesłance - wargi rzeczywiście robią się wąskie, gdy jesteśmy rozzłoszczeni. Może to być jednak cecha dziedziczona. A usta panów lekko skrzywione czy z opuszczonymi kącikami? Te znamionują osobników upartych, sceptycznych, zmiennych, ale inteligentnych.
Równie istotne jest, jak usta są układane - czy zaciśnięte szczelnie w obronie przed atakiem, złe na świat cały, czy też przyjacielsko rozluźnione, chętne do poznawania nowego?
Załóżmy, że ten ON spotkał nasz wzrok i właśnie się uśmiecha. Co to oznacza? Uśmiech może być czuły, przyjacielski, ale też nieszczery, fałszywy. Jeśli mamy wątpliwości, przyjrzyjmy się oczom
- czy też się śmieją? Często na ustach gości uśmiech, a oczy są taksujące, wyrachowane, demaskujące. Dobrze jest więc patrzeć w nie partnerowi i czasami zadać sobie pytanie:
Czy te oczy mogą kłamać?
Jak najbardziej. Nawet te błękitne jak len. Przyjęło się sądzić, że niebieskoocy są ludźmi miłymi i prostolinijnymi. Nic bardziej błędnego! Dwaj najbardziej okrutni ludzie w dziejach Niemiec: Adolf Hitler i Fryderyk Wielki takie właśnie oczy mieli! Kolor oczu może nas sprowadzić na manowce. Ale już z ich kształtu można co nieco wyczytać.
Introwertyków, ludzi zamkniętych w sobie, rozpoznamy po oczach głębiej osadzonych, lekko zamglonych. Ekstrawertyków - po oczach dużych i szeroko rozstawionych. A szeroko otwarte znamionują ufność i naiwność. Oczy mogą też oczywiście kłamać. Jak to poznać?
Amerykańscy naukowcy odkryli, że kłamcy często patrzą w lewo. Ma to ścisły związek z pracą mózgu. Jak bowiem wykazały badania, przypominamy sobie to, co mamy zakonotowane w pamięci, patrząc w prawo. Gdy zmyślamy, nasze oczy mimowolnie uciekają w lewo. Reguła ta nie dotyczy osób leworęcznych. Jeśli obiekt twoich westchnień zerka w lewo, kiedy tłumaczy się, że nie przyszedł na umówione spotkanie i mruży przy tym oczy, a źrenice mu się zwężają, to powinno obudzić twoją czujność: ON coś kręci! Ale też, gdy patrzy ci prosto w oczy, nie oznacza to wcale, że mówi prawdę! Strzeżmy się tego stereotypu. Wytrawni łgarze taką sztuczkę opanowali do perfekcji. Jeśli mamy po-
wody podejrzewać, że coś nie gra, obserwujmy mowę ciała. Kłamiący człowiek koncentruje się na twarzy, patrzy nam w oczy, stara się nas zahipnotyzować, a tymczasem jego ciało - nie poddane tak ścisłej kontroli - dostarcza nam mikroinformacji. Jeśli jego ręce i nogi zdradzają pewną nerwowość czy spięcie, miejmy się na baczności!
A czy po oczach można poznać miłość? Czasami. Badacze ustalili, że oczy ludzi zakochanych wydzielają więcej płynu. Stąd pojęcie "zamglony wzrok". Od ogromu miłości - jak w piosence Ordonki.