Tadeusz i Grazyna Nalepa
Król polskiego rocka i bluesa. W rytm jego standardu "Kiedy byłem małym chłopcem" golą się tysiące mężczyzn. Tę piosenkę śpiewał z Breakoutami, kultowym zespołem lat 70. Teraz Breakout wraca - Polskie Radio wydało dziesięć albumów grupy. Legenda TADEUSZA NALEPY przetrwała. Tak jak jego małżeństwo z dużo młodszą GRAŻYNĄ. Tylko nam muzyk i jego żona opowiadają o swoim życiu i miłości.
- Gala
Podwarszawska posiadłość jest imponująca. Składa się z parterowego, przestronnego domu gospodarzy, domku dla gości, basenu i ogrodu. Nalepowie nie mieszkają jak Carringtonowie, ale żyją w komfortowych warunkach należnych legendzie polskiego rocka. W jednej z ich poprzednich posiadłości kręcono nawet program Michała Wiśniewskiego Jestem, jaki jestem. Tadeusz Nalepa w początkach lat 60. udowodnił, że blues może się rodzić tak samo nad Wisłą jak nad Missisipi. Ale nie zadbał o podsycanie sławy. Mało kto wiedział więc, jak żyje, i mało kto wiedział, że po rozpadzie grupy jeszcze przez długie lata koncertował. Niektórzy bardziej niż niezliczone przeboje-standardy Breakoutów (m.in. "Kiedy byłem małym chłopcem", "Oni zaraz przyjdą tu", "Pomaluj moje sny") zapamiętali głośny rozwód króla bluesa z wokalistką zespołu Mirą Kubasińską, z którą miał syna Piotra, dla młodszej o dwa pokolenia dziewczyny. Potem mówiono głównie o poważnej chorobie Mistrza. Tadeusz Nalepa chorobę pokonał, a jego związek z Grażyną przetrwał. Dziś razem koncertują. I jeszcze jedno: jest chyba jedynym mężczyzną, który nie śpiewa przy goleniu "Kiedy byłem małym chłopcem".
Miłość
GALA: Za rok 20-lecie waszego związku. Kiedyś budził emocje. Mówiono, że wziął pan za żonę koleżankę ze szkolnej ławy syna.
TADEUSZ NALEPA: Syn jest starszy od tej "dziewczynki".
GRAŻYNA NALEPA: Nie zakładałam, że będę miała starszego partnera, a mąż nie zakładał, że będzie miał tak młodą partnerkę. Ale tak się zdarzyło.
T.N.: Wyglądało to trochę lubieżnie, bo ja miałem 40 lat, a ona była nastolatką. Uznano, że oglądam się za młodymi panienkami, co nie było prawdą. Ta znajomość od początku była wyjątkowo urocza.
GALA: Jak się zaczęła? W czasie przesłuchań do zespołu Breakout?
T.N.: Nie. Grażynka w ogóle nie miała pojęcia, kim jestem.
G.N.: Nie znałam polskiej muzyki rozrywkowej i polskich zespołów. Od najmłodszych lat byłam związana z muzyką klasyczną, uczyłam się gry na fortepianie w szkole muzycznej. Teraz myślę, że to szczęście, że nie wiedziałam, kim jest Tadeusz. Byłabym - podejrzewam - zawstydzona i zakłopotana, że rozmawiam z tak sławną osobą.
T.N.: Ona myślała, że Breakout to jakaś zachodnia kapela.
GALA: Długo nie wyprowadzał jej pan z błędu?
T.N.: Szybko przyznałem się, kim jestem, zapraszając Grażynkę na swój koncert.
G.N.: Efekt był taki, że w tydzień później spakowałam walizkę i przeprowadziłam się do Tadeusza. I od tego momentu jesteśmy ciągle razem, nierozłączni.
GALA: Rodzice nie protestowali?
G.N.: Myślę, że dla mamy największy problem wynikał z tego, że wyprowadziłam się z domu. Zawsze byłyśmy ze sobą bardzo związane. Niezależnie, kim byłby ten mężczyzna, trudno byłoby jej zaakceptować moje usamodzielnienie się.- A w tym przypadku chodziło również o to, że Tadeusz jest starszy, jest muzykiem rockowym i mężczyzną po przejściach.
T.N.: Z teściową miałem na początku trochę problemów. Trudno się jej dziwić. W końcu jednak zaaprobowała mnie. Uwierzyła, że nie jestem ani podrywaczem, ani chuliganem.
GALA: Zalegalizowaliście wasz związek?
T.N.: Przez trzy lata nie mogliśmy, bo nie miałem uregulowanych spraw związanych z rozwiązaniem poprzedniego małżeństwa.
GALA: Nie obawiała się pani, że ta znajomość może być chwilowym kaprysem gwiazdora?
G.N.: Wchodziłam w ten związek bez lęku. Człowiek zakochany, niezależnie od wieku, jest głupi. A ja byłam zakochana. Nie zastanawiałam się, czy ta znajomość przetrwa. Im dłużej byłam z Tadeuszem, tym bardziej zyskiwałam pewność, że to dobry wybór. Byliśmy razem non stop, bo na trasy koncertowe wyjeżdżało się na miesiąc. Tadeusz zabierał mnie, bo chciał, żebym była blisko. Obserwowałam go w różnych sytuacjach. Widziałam reakcje fanek i łechtało moją dumę, że to ja jestem wybranką.
GALA: Są sytuacje, kiedy nie dogadujecie się z powodu różnicy wieku?
T.N.: Możemy się czasem poprztykać, ale nie używamy argumentów tego typu, bo wiek o niczym nie świadczy.
G.N.: Tadeusz jest człowiekiem o młodej duszy. Jak go poznałam, w ogóle nie czułam różnicy wieku. Oczywiście jest on moim przewodnikiem w życiu, ale dlatego, że jest mądrym człowiekiem, a nie dlatego, że jest ode mnie starszy. Ma psychikę młodzieńca, obraca się w środowisku muzyków, gra rocka.
GALA: Dlaczego nie gra pan ze swymi rówieśnikami?
T.N.: Mam dobry kontakt i z 70-latkami, i z młodzieżą. Ale najbardziej kocham ludzi w wieku Grażyny i mojego syna Piotrka, więc w takim wieku mam zespół. Nie wyobrażam sobie grania z rówieśnikami. Z tymi starociami? Podejmowałem próby. Byłem załamany - jak oni nic nie kumają. Z młodymi ludźmi rozumiem się w lot, bez słów.
GALA: A może pana rówieśnicy też mówią: "Ten Tadeusz nic nie kuma?"
T.N.: Niemożliwe.
Choroba
GALA: Kiedy się poznaliście, wiedział pan, że ma wadę nerek?
T.N.: Tak.
GALA: Wiążąc się z kobietą, nie myślał pan, że choroba może być przeszkodą w miłości i w życiu?
T.N.: Myślałem. Ale ponieważ wszystko mi się udawało, byłem nazbyt pewny siebie. Wprawdzie lekarze mnie uprzedzali, że mogą wystąpić większe problemy, jednak nie wyobrażałem sobie, że mój stan tak wyraźnie się pogorszy.
GALA: Pani miała świadomość choroby?
G.N.: Wiedziałam, że Tadeusz ma problemy z nerkami. Ale czy były ważne jego problemy zdrowotne, skoro go kochałam?
GALA: Było to trudne dla waszego związku, kiedy pana stan się pogorszył i konieczne stały się dializy?
G.N.: W każdej rodzinie pojawiają się choroby. To normalne.
T.N.: Na początku było trudno, zanim Grażynka przyzwyczaiła się do tego, że muszę być trzy razy w tygodniu dializowany. Mnie też trudno było przywyknąć, bo to jest kłopotliwe. Ale wszystko można sobie przetłumaczyć. I zorganizować. Kiedy wyjeżdżaliśmy, szedłem na zabieg w innym mieście czy kraju.
GALA: Jak to jest czekać na dawcę nerki?
T.N.: Starałem się o tym nie myśleć, nie przywiązywać do perspektywy. Nieoczekiwanie dostałem wiadomość, że tego dnia prawdopodobnie będę miał przeszczep. Akurat wypadło to przed Bożym Narodzeniem, przyjechała do nas teściowa i syn z Nowego Jorku. Zastanawiałem się, czy w tej sytuacji iść na operację. Ale zdecydowałem się. Teraz podróżuję bez problemów. Z pokorą przyjmuję wszystko, łącznie z chorobą i nieszczęściami, jakie człowieka dotykają. Kłopoty też są potrzebne.
Życie
GALA: Ma pan szczęście, bez stresów i napinania udało się panu cały czas prowadzić fajne życie artystyczne i prywatne.
T.N.: Gdybym miał zaczynać od nowa, niczego w swoim życiu nie chciałbym zmieniać.
GALA: Ładna posiadłość. To musi kosztować.
T.N.: Po to człowiek pracuje, żeby z tego coś skorzystać. Nie podnieca mnie pieniądz. Ale chcę mieszkać w komfortowych warunkach i mieć do życia wszystko, czego potrzebuję.
GALA: Jeśli nie pieniądze, to gdzie szukacie adrenaliny?
G.N.: Nam jest bardzo dobrze we własnym towarzystwie. Nie musimy szukać "podniet", żeby coś się działo w naszym związku.
T.N.: Zorganizowaliśmy sobie tak życie, jak nam odpowiada. Nie jeździmy na wycieczki ani na wakacje, bo nie lubimy wyjazdów. Wystarczą nam podróże, jakie odbywamy przy okazji koncertów. Jesteśmy ze sobą już 19 lat, a nam się wydaje, że zaledwie kilka. To jest fajne.
GALA: Jest pan drogim artystą?
T.N.: Chciałbym być. Ale nie przesadzam, choć nie koncertuję wyłącznie dla przyjemności. Każdy rozsądny człowiek próbuje jakoś zabezpieczyć się na przyszłość.
GALA: W mediach jest pan rzadko, gra pan tylko 30-35 koncertów rocznie. Mogłoby się wydawać, że taki artysta przymiera głodem.
T.N.: Przecież ja nagrałem największą w tym kraju liczbę płyt autorskich. Skomponowałem trzysta utworów. To jest potencjał, który wystarczy, żeby żyć z tantiem. Nie komponowałem dla pieniędzy, ale z potrzeby serca, i tak wyszło. Kiedyś graliśmy po 300-350 koncertów rocznie, ale płacono za nie słabo. Nic mi nie zostało z tamtych czasów, wszystko przejadłem.
GALA: Macie życie wypełnione muzyką, koncertujecie przecież razem? G.N.: W domu nie mówimy o wyższości nuty nad półnutą.
GALA: Tylko...?
T.N.: Siedzimy w ogrodzie. Albo idziemy w swoje kąty i każde ogląda inną telewizję. Albo czyta inną gazetę czy książkę.
GALA: Czasem śpiewa pan z Mirą Kubasińską, swoją pierwszą żoną. Jesteście zaprzyjaźnieni? G.N.: Przyjaźń to za dużo powiedziane. Jesteśmy w kontakcie.
T.N.: Nawet niemożliwe jest, byśmy się nie kontaktowali, bo przecież mamy syna. Próbowaliśmy grać z Mirą jakieś imprezy, ale przyznam, że robię to niechętnie, bo tych starych numerów za każdym razem muszę się uczyć na nowo. W występowanie na estradzie bawię się ponad 40 lat. Takie kawałki, jak "Gdybyś kochał, hej", są dla mnie nie do zniesienia. Tak już się nie gra.
GALA: Nie myślał pan, żeby zaaranżować po nowemu te piosenki i włączyć do repertuaru żony?
T.N.: Nie. Wstydziłbym się, bo ktoś mógłby uznać, że nic innego nie potrafię robić. Niedawno Polskie Nagrania wydały reedycję wszystkich dziesięciu albumów zespołu Breakout.
GALA: Nigdy nie czuje się pan dziadkiem?
T.N.: Nie, chociaż mam wnuczkę Julię.
GALA: Ma prawo zwracać się do pana per dziadziu czy mówi po imieniu, żeby pana nie dołować?
T.N.: (śmiech) Mówi: dziadek.
Rozmawiała EWA SMOLIŃSKA-BORECKA ZDJĘCIA: MICHAŁ DEMBIŃSKI, STYLIZACJA KATARZYNA GAJEWSKA, MAKIJAŻ I FRYZURY ANNA MĘCZYŃSKA
Tekst EWA SMOLIŃSKA-BORECKA, zdjęcia MICHAŁ DEMBIŃSKI
1 z 1
7139