Reklama

Uwielbiamy historie, które pokazują, że marzenia się spełniają, jeśli tylko odpowiednio mocno o nie zawalczymy. Z Edytą Kos-Jakubczak i Adamem Jakubczakiem rozmawiamy o życiu w podróży, poszukiwaniu szczęścia i odwadze, by spełniać marzenia.

Reklama

Jesteście bardzo nietypową rodziną. Skąd wziął się pomysł na takie „podróżnicze” życie?

SeaStar Rejs, Edyta: Poznaliśmy się z Adamem jeszcze w szkole średniej. Wspólnie przeżyliśmy studia i nasze pierwsze prace w korporacjach. To był czas, gdy cieszyliśmy się weekendem w nieznanych zakamarkach Polski i wyczekiwaliśmy wakacji w Tatrach. Z czasem coraz trudniej wracało nam się do domu i w końcu podjęliśmy decyzję, by biuro zamienić na jacht.

A skąd pomysł właśnie na żeglowanie?

Edyta: Żeglowanie zaczęło się od Adama, który wybrał się kiedyś na zimowy rejs po Bałtyku. Było zimno, niesamowicie wiało i oczywiście bardzo mu się podobało (śmiech). Ja natomiast wolę jak woda jest lazurowa, a temperatura pozwala na pływanie bez kominiarki (śmiech). I tak, wspólnie, znaleźliśmy swój sposób na podróże: żeglowanie, ale po wodach ciepłych. Odkryliśmy je jako pierwsze w Chorwacji, która do dziś jest naszym drugim domem.

Adam: Rzeczywiście pierwszy zacząłem żeglować ja. Morze to wolność, tu nie ma żadnych granic, a sami żeglarze to ludzie z innej gliny. Są twardzi, ale jednocześnie przyjacielscy i otwarci. I tak miłością do morza zaraziły się też żona i córka - dziś Edyta jest Kapitanem, a Kalinka ma kilka tysięcy godzin doświadczenia na morzu!

Podróżniczy styl życia zwykle wiąże się z wyrzeczeniami. Wy – na przekór stereotypom – pokazujecie, że podróże można pogodzić z posiadaniem szczęśliwej rodziny. Jak Wam się to udaje?

Edyta: To prawda. Mimo, że jesteśmy na morzu, to żyjemy jak normalna rodzina. Jednak nie zrobiliśmy tego w jednym spontanicznych zrywie. Na morzu wiedza i umiejętności są naprawdę niezbędne - zdobywanie doświadczenia zajęło nam kilka lat. Dzięki temu mieliśmy czas, by przygotować się do przeniesienia życia z lądu na morze i znaleźć niestandardowe rozwiązania, np. edukacji naszej córki. Kalinka po pierwszych latach nauki w zwykłej szkole stacjonarnej dziś uczy się za pomocą systemu ORPEG – programu komputerowego dedykowanego dzieciom trwale przebywających poza terenem kraju.

Adam: Oczywiście, życie w podróży i z podróży wymaga dużo pracy i chęci. Nie jest jednak trudniejsze od życia na lądzie. Jest po prostu inne. Na morzu też są codzienne obowiązki, rytnowe zadania. To czym z pewnością różni się nasze życie od tego “standardowego” to satysfakcja budzenia się ciągle w nowych i cudownych miejscach bez poczucia że wcześniej czy później trzeba wracać (śmiech).

Przysłowiowy Kowalski wstaje codziennie o 7 rano i jedzie autobusem do pracy. Domyślam się, że Wasza codzienna rytuna nie ma z tym nic wspólnego. Jak wygląda Wasz typowy dzień?

Edyta: Ranek zwykle witamy kawą w mesie lub kokpicie. Kalinka, nasza córeczka to śpioch, więc wstaje późno. Pomaga w śniadaniu, jeśli ma ochotę to i w pracach na pokładzie, a po południu spędza czas z nauką. Jeśli pogoda dopisze, to pływamy cały dzień.

Adam: Nasze życie jest poukładane pod pogodę i etapy podróży. Śmiejemy się, że zawsze wiemy która jest godzina, czyja wachta, ale bardzo często nie wiemy jaki jest dzień tygodnia. Często zdarza się, że jesteśmy na morzu też w nocy. Teraz nasze dni wydają nam się normalne, na początku jednak trudno było oswoić się ze świadomością, że jak jest sztorm to kapitan może nie spać nawet kilka dni!

Wszystkie miejsca, które odwiedzacie są przepiękne! Jak wybieracie kierunki swoich podróży?

Adam: Tak naprawdę to pogoda dyktuje nam wybory. Zimą płyniemy do Afryki, latem pływamy w Europie. Gonimy ciepłe wody i dobrą pogodę, dzięki temu zawsze jest u nas lato (śmiech). Kierunki wybieramy kierując się przede wszystkim bezpieczeństwem i komfortem. Wiemy że Kalinka na pokładzie musi być szczęśliwa i uśmiechnięta. A my, po tylu latach na wodzie, wiemy też trochę jak omijać miejsca, gdzie często są sztormy i huragany.

Koniec roku to podsumowania. Co myślicie patrząc wstecz na Wasze ostatnie lata?

Edyta: Jeszcze kilka lat temu nie uwierzyłabym w to, co robię dzisiaj. Najważniejsze to nie bać się decyzji. Bardzo lubię te słowa „Nie uciekamy na morze przed życiem, tylko pływamy żeby życie nam nie uciekło….”

Adam: Kiedyś bym w to nie uwierzył, ale dziś już nie wyobrażam sobie pracy w korporacji. Szkoda czasu na marzenia, trzeba je realizować dzisiaj i jutro. Kto wie co będzie później…

Jak wyglądają u Was święta? Macie choinkę na statku? (śmiech)

Edyta: O tak! Jest choinka, są też polskie dania wigilijne. Nie jest wprawdzie łatwo o kiszoną kapustę czy barszcz w Afryce, ale zawsze jakoś udaje nam się je zdobyć. Są też prezenty, choć Mikołaj ma utrudnione zadanie, bo ciągle zmieniamy adres (śmiech).

Adam: Lubimy nasze tradycje i może nawet dbamy o nie bardziej niż w domu. Gdy cumujemy w porcie na święta, nasz jacht wygląda jak jednak wielka choinka, cały jest przystrojony lampkami (śmiech). I tak też wygląda nasze życie - tradycyjnie, ale z nutą szaleństwa.

Bardzo dziękuję Wam za inspirującą rozmowę! Życzę wiatru w żaglach, dobrej pogody i pięknych przygód w 2018 roku!

Reklama

Edyta i Adam: My również dziękujemy! Ponieważ podróżnicy są zwykle mało dostępni, wszystkim zainteresowanym chętnie pomożemy w kwestiach organizacyjno-formalnych i opowiemy o naszym sposobie na życie w drodze.

Reklama
Reklama
Reklama