Beata Kozidrak - Zawsze wiedziałam, że będę ciekawie żyć
Nawet nie marzyła, że będzie spełniona: jako kobieta, żona, matka i piosenkarka. Kocha i jest kochana. Także przez rzesze fanów, dla których pisze i śpiewa już od trzydziestu lat! Głęboko wierzy, że nic w życiu nie dzieje się przypadkiem. A szczęściu możemy pomóc. Chociażby robiąc to, co kochamy naprawdę.

- Justyna Kumanowska, Claudia
Moim życiem rządzą trzy żywioły: miłość, muzyka i szczęśliwe dzieciństwo. To one mnie ukształtowały, z nich czerpię siłę - mówi Beata. Jest drobna, młodzieńcza, energiczna. Dopasowane dżinsy podkreślają szczupłą figurę. W intensywnie zielonych oczach widać radosne ogniki. Wszystko się jej układa, najnowsza płyta, jak i poprzednie, pewnie pokryje się złotem i platyną...
Lubelskie początki
- Mieszkaliśmy w Lublinie na magicznej Starówce, w kamienicy. Mama i tata kochali się i szanowali. Rodzina podzielona była tylko w rozmowach: tata z siostrą Mariolą (która też śpiewała i miała swój zespół!) rozprawiali z przejęciem o budowach, bo tata w tej branży pracował. A ja z bratem Jarkiem, studentem rzeźby - o muzyce. Dziwiłam się: jak można się tak podniecać budowaniem! Dopiero z czasem zdałam sobie sprawę, że te budowy były taty pasją, jak dla mnie muzyka. Żałuję, że zrozumiałam to trochę późno - mówi cicho i milknie. Gdy w 2005 r. nagrywała drugą solową płytę, dowiedziała się, że tata ma raka. - Byłam załamana. Artystów, który specjalnie na nagranie przyjechali ze Stanów, nie mogłam odwołać. Decyzja o kontynuowaniu pracy była trudna, lecz muzyka mi pomagała. Tata odszedł, ale w trudnych momentach myślę o nim. Proszę, żeby mi pomógł, i nagle wszystko znowu zaczyna się układać. Od dzieciństwa czuła, że będzie mieć barwne życie. Pierwszą jej pasją był taniec (i jest do dziś). Pod koniec podstawówki, wraz z dyskotekami, pojawiła się fascynacja muzyką. - Pociągały mnie różne klimaty. Od Niemena i Grechuty, których słuchało rodzeństwo, po Breakout, Led Zeppelin, Józefa Skrzeka i SBB - coś innego, niż lansowano w radio. W liceum zaczęła myśleć o śpiewaniu. - Wiedziałam: człowiek powinien robić to, co kocha. Śpiewałam wtedy w kilku lokalnych zespołach. Między innymi z bratem, na studenckich juwenaliach. Kiedyś tata zdenerwował się, trzasnął ręką w stół. "Koniec, bo będzie kłopot z maturą!" Pamiętam, błagałam go, by mi tego nie zabierał. Obiecałam, że zdam maturę bez problemu, niech mi tylko pozwoli śpiewać. Pozwolił.
Jak dwie połówki jabłka
W Lublinie poznała Andrzeja Pietrasa, przyjaciela brata. Starszy o 6 lat chłopak wydawał się 15-latce niedostępny. Dwa lata później dała z bratem minirecital w domu kultury. - Andrzej nam się przysłuchiwał. Potem poszliśmy do kawiarenki. Nie, nie było żadnego pioruna z nieba! - śmieje się artystka. - Zaczęliśmy po prostu rozmawiać. O życiu. O muzyce. Do dziś rozmowy o niej towarzyszą nam od rana do wieczora. Nie da się wyznaczyć granicy: tu życie, a tu zawód. Rok 1978. Na Konkursie Młodych Talentów w Świdniku śpiewają jeden ze swoich największych hitów, "Piechotą do lata", zajmują 3. miejsce. I załapują się w kolejnym konkursie, w Toruniu, do Złotej Dziesiątki. Jadą do Opola na koncert Debiuty. "Piechotą do lata" ma długie bisy i drugie miejsce w konkursie. - Już wiedziałam: scena i śpiewanie to będzie moja przyszłość. Na to czekałam, o tym marzyłam. Następnego dnia ludzie mnie rozpoznawali. Byłam szczęśliwa! Nic innego nie istniało. Pojechaliśmy z Andrzejem nad morze, do jego ciotki. Żeby napełnić się tym sukcesem. Śledziłam listę przebojów. Spacerowaliśmy wieczorami brzegiem morza. Wtedy był zwyczaj, że ludzie palili ogniska i grali na gitarach. I wszędzie grali naszą piosenkę… Mając 19 lat, wyszła za Andrzeja. - Szybko? Byłam gotowa na dorosłość - mówi z przekonaniem. - Już wiedziałam, co chcę robić w życiu. Kochałam i czułam się kochana. Bezpieczna. Dzięki Andrzejowi, który jest jednocześnie menedżerem i producentem, mogę skupić się wyłącznie na muzyce. Kiedy wychodzę na scenę, mam to, czego mi zazdrości niejedna piosenkarka: pewność, że wszystko jest dopięte. Nigdy się z nim nie nudziłam. Zawsze umiał mnie zaskoczyć. Gdy po promocji płyty czy trasy koncertowej jestem zmęczona, krótka decyzja i lecimy do ciepłych krajów. Przyznaje, że obydwoje mają silne osobowości. - Uprawianie takiego zawodu naraża nas na emocjonalne huśtawki - uśmiecha się. - Ale zawsze potrafiliśmy rozmawiać ze sobą na każdy temat i rozwiązywać problemy.
Nie tylko muzyka
W latach 80. cała Polska nuciła "Nie ma wody na pustyni", "Józek, nie daruję ci tej nocy" czy "Małpa i ja". Dla Beaty każdy koncert był lekcją zawodu. - Dojrzewałam na oczach ludzi - wspomina. - Nauczyłam się wtedy wyczuwania nastrojów, budowania swojej osobowości, nie tylko artystycznej. Mam temperament, widać to zwłaszcza gdy śpiewam, ale gdzieś tam w środku byłam jeszcze nieśmiała. Scena mnie otworzyła. I dzięki ogromnej akceptacji publiczności wzrosła moja samoocena. A że polska rzeczywistość tamtych lat była szara, zaczęłam się inaczej ubierać, kolorowo. Stworzyłam własny image. Jestem sobą, czy komuś to przeszkadza, czy nie. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko jednego. - Dziecka. Zawsze chciałam mieć córkę. Na tyle wcześnie, żeby nie było między nami przepaści wiekowej. I żebyśmy mogły się dogadać, razem chodzić na zakupy - uśmiecha się. - Graliśmy wtedy mnóstwo koncertów. W miesiącu tylko na kilka dni wpadaliśmy do domu, żyliśmy na walizkach. Ale… chciałam mieć rodzinę. Wiedziałam, że im więcej nagrań, występów, tym trudniej będzie nam podjąć decyzję o jej powiększeniu - mówi. Urodzenie Kasi tylko narzuciło jej dyscyplinę. - Jestem poukładana, umiem zorganizować czas sobie i rodzinie. Gdy koncertowałam, córeczką opiekowali się teściowie i rodzice. Ale gdy Kasia miała 2-3 lata, zauważyłam, jak za nami tęskni. Zaczęliśmy zabierać ją, z nianią i zabawkami, w trasy. Ludzie uważali mnie za szaloną, nieodpowiedzialną. A Kasia była szczęśliwa - w zielonych oczach Beaty zapalają się radosne iskierki. Dziś Katarzyna Pietras jest absolwentką dziennikarstwa w Warszawie, śpiewa w zespole Kashmir. I jest najbliższą przyjaciółką Beaty. - Muzyka była jej wyborem. Nie ingerowałam w tę decyzję - mówi artystka. Druga córka, Agata, na razie uczy się w gimnazjum. - Między mną a dziewczynkami jest prawdziwa więź. Starałam się wychować je w przeświadczeniu, że nie ma takiego problemu, którego nie można rozwiązać. I że zawsze mogą na mnie i Andrzeja liczyć. Na naszą pomoc i radę.
Emocje
Beata mówi, że w swoich tekstach jest blisko zwykłych ludzi. - Jestem uważną obserwatorką. Historie ludzkie, przeżycia są inspiracją moich tekstów. Emocjonalnie wszyscy jesteśmy jednakowi. Miłość, odejście kogoś bliskiego czy narodziny odczuwamy podobnie. W 1993 r., gdy nagrywała z Bajmem album "Płomień z nieba", była w ciąży z Agatą. Miotały nią dwa przeciwstawne żywioły: radość oczekiwania na dziecko i smutek, bo odszedł wtedy ktoś bliski z rodziny. - Bywa, że słowa rodzą się nieoczekiwanie. Kiedyś tekst obudził mnie w nocy. Wszystko, co dotąd przychodziło mi do głowy, nie było tym, co chciałam. Wstałam, wzięłam notatnik i tekst popłynął sam: "Nienawiść to jest serca trwoga, gdy nie czuję nic...". Tak powstała piosenka "Plama na ścianie". Tekst "Szklanka wody" powstał po spotkaniu z młodym narkomanem, który kiedyś po koncercie podszedł do niej po autograf. - Zobaczyłam wkucia na jego ramieniu. Okropne uczucie. Mógł mieć 14, 15 lat? Moja Kasia była niewiele starsza! Zaczęłam z nim rozmawiać, widziałam, że tego potrzebuje. Wkrótce przygotowywałam kolejną płytę. Gdy usłyszałam świeżo skomponowaną melodię, poczułam, że wrażenia ze spotkania z nim mogę zamknąć w tekście. Od tamtej pory, śpiewając "Szklankę wody" myślałam o tym problemie... Jakiś czas potem graliśmy koncert. Blisko sceny są miejsca dla osób niepełnosprawnych. Siedziała tam piękna dziewczyna na wózku. Obok niej stała matka. Zaczęłam śpiewać tę piosenkę. Zobaczyłam wzruszenie w oczach matki. I sens tekstu wydał mi się inny. "Nie obiecam ci, że lepszy będzie świat, ważny jest oczu twoich blask..." Zrozumiałam, że kobieta pod sceną, słuchając tych słów, myślała o córce. Dla mnie ta piosenka nabrała nowego znaczenia. O muzyce Beata może mówić długo: - Artysta powinien pokazywać się w mediach w związku z konkretnym wydarzeniem artystycznym. Bycie skandalistką zupełnie mnie nie interesuje. Na szczęście nigdy nie musiałam nią być.
Poza sceną
- Koncertuję intensywnie i wciąż żyję na walizkach. Czasem mnie to męczy: nowe twarze, rozmowy, miejsca. Pamiętam, że ludzie mnie obserwują, dlatego nie mogę poczuć się swobodnie. Nie każdy nadaje się do tego psychicznie - przyznaje. Miewa chwile, gdy chce wyciszyć się i pobyć sama ze swoimi myślami. Nabrać dystansu do świata. Baterie ładuje przede wszystkim w swoim wielkim domu pod Lublinem. Od progu witają ją psy, Lola, Maks i Pluto. Przez olbrzymie okna do środka wdziera się zieleń. - Stare drzewa, ogród i przestrzeń… Cudowne żywe obrazy. Nie potrzebuję bibelotów. Coraz częściej uświadamia sobie, że życie koncertowo-zawodowe pochłania za dużo czasu. - Chciałabym mieć go więcej dla bliskich - zamyśla się. - Przez ilość pracy czuję, że coś istotnego gubię w kontaktach z tymi, których kocham. Powinnam zająć się mamą, po śmierci taty potrzebuje więcej czułości i opieki. Po 11 września, podobnie jak miliony innych ludzi, uświadomiła sobie, że nie ma bezpiecznych miejsc na świecie. - Ale to nie znaczy, że zaszyję się w domu. - Zwłaszcza że podróże są pasją Beaty. Była w wielu zakątkach świata, lecz najchętniej przebywa nad Bałtykiem, jeśli jest pogoda. I na Karaibach. - Chłonę tamtejsze wibracje i podoba mi się temperament mieszkańców, ich muzyka. Życzliwi, uśmiechnięci. Bo mają słońce? Tam zawsze jest wakacyjny klimat. Kilka lat temu z rodziną popłynęła w rejs luksusowym, największym pasażerskim statkiem świata, Queen Mary. - Do kolacji obowiązkowo strój wieczorowy, fryzura… Początkowo mnie to irytowało. Przyjechałam odpoczywać, nie stroić się. Ale polubiłam ten rytuał.
Teraz płynę!
- Mam w sobie dużo optymizmu. Jestem zadowolona z życia - uśmiecha się. - Sukces? To wewnętrzna harmonia. Stan ducha, który lubię, gdy dobrze dzieje się i zawodowo, i rodzinnie. Wtedy czuję się spełniona. Uwielbiam tworzyć i staram się dążyć do perfekcji. Ale kiedy trzymam w dłoni płytę, nad którą ciężko pracowałam, wiem, że jest rozdziałem zamkniętym. A ja lubię wspinać się po kolejne muzyczne wyzwania... Po żadnym sukcesie nie miałam myśli: o, jestem najlepsza. Lubię poprzeczki! Chodzi o to, by gonić tego królika, prawda?
Polecane
„Teściowie myślą, że wiecznie będę żyć w żałobie po mężu. Nie zamierzam udawać zbolałej wdowy, gdy życie ma tyle uroku”
„Zawsze wiedziałam, że mój facet to świetny piłkarz. Kopał tak celnie, że strzelił prosto w bramkę swojej menadżerki”
„Nocami sprzątałam biurowce. Jedno biurko szorowałam zawsze 2 razy, bo wiedziałam, co na nim robiłam”
„Szwagier zawrócił mi w głowie i wykorzystał moją naiwność. Nie wiedziałam, że byłam pionkiem w jego brudnej grze”
„Związałam się facetem dla kasy, bo chciałam mieć wygodne życie. Od dziecka wiedziałam, że zasługuję na więcej”
„Teściowa latami traktowała mnie jak popychadło, a potem ozłociła mnie w spadku. Wiedziałam, że coś tu śmierdzi”
„Doskonale wiedziałam, że mąż ma kochankę. Miałam to gdzieś, ale odkryłam, że ta zdrada zostanie w rodzinie”
„Teściowa przykleiła się do nas jak rzep. Gdy nagle przemówiła ludzkim głosem, wiedziałam, że stara jędza coś knuje”
„Porzuciłam bezpieczne ramiona męża i rzuciłam się w wir namiętności z kochankiem. Wiedziałam, że będę tego żałować”
„Zawsze byłam dumna ze swojego syna. Ale odwalił taki numer, że chciałam zapaść się pod ziemię”
„Mój mąż to taki fajtłapa, że nawet romansu nie umie ukryć. Gdy jego kochanka dała mi pączki, wiedziałam, co się święci”
„Wydawało mi się, że po rozwodzie będę żyć normalnie. Niestety widmo przeszłości wciąż mnie prześladowało”
„Po śmierci babci wszyscy mieli pretensje, że zgarnęłam spadek. Tylko ja wiedziałam, co kierowało staruszką”
Promocja
Pokazywanie elementów od 1 do 4 z 8
Zaproś sztukę do swojego wnętrza z nową linią Velvet ART
Współpraca reklamowa
Jak dobrać damskie buty zimowe do swojego stylu i sylwetki?
Współpraca reklamowa
Wybierz się do Suntago i wypocznij w tropikalnym stylu
Współpraca reklamowa
„Woda opadła, psy zostały” – rusza kampania pomocowa dla bezdomnych zwierząt
Współpraca reklamowa
Blask, ciepło i styl na chłodniejsze dni z SHEIN
Współpraca reklamowa
Blaupunkt świętuje 100-lecie innowacyjnym gramofonem wertykalnym VT100
Współpraca reklamowa
Paulina Krupińska w Świątecznej Kampanii Homla
Współpraca reklamowa
Święta tuż-tuż… Oto 7 prezentowych inspiracji
Współpraca reklamowa