Reklama

Niewiele było w życiu Oli tajemnic. Prasa rozpisywała się o jej związku z reżyserem 13. Posterunku Maciejem Ślesickim, później było głośno o jej nieudanym małżeństwie z Tomaszem Kuszłejką. Teraz jest inaczej. Ola, jedna z najpiękniejszych aktorek młodego pokolenia, została mamą. Po urodzeniu Ani i Julii pierwszy raz jak lwica walczy o prywatność, nie chce zdradzić, kim jest tajemniczy Piotr, szczęśliwy tata. Tylko Gali zgodziła się uchylić rąbka tajemnicy, opowiadając o areszcie domowym, zazdrości i miłości, swoim wielkim szczęściu i równie wielkim zmęczeniu. GALA: Decyzja o tym, by zostać mamą, bywa trudna. Szczególnie dla aktorki. Zmienia się twoje ciało. Wiele kobiet myśli, że bezpowrotnie traci młodość i wolność.
OLA WOŹNIAK: Nigdy tak nie myślałam. Odkąd pamiętam, chciałam mieć dzieci. Gdy byłam dzieckiem i wybiegałam w przyszłość, widziałam siebie przede wszystkim w roli matki. Marzyłam o zawodzie przedszkolanki. Chyba od zawsze miałam w sobie instynkt macierzyński. Dlatego też znajomi byli przekonani, że pierwsza spośród nich zostanę mamą. Stało się inaczej. Chciałam skończyć studia, pograć i dopiero oddać się macierzyństwu z uczuciem spełnienia, a nie niedosytu i żalu, że coś mi umyka. A jeżeli chodzi o lęk o sylwetkę, nigdy go nie odczuwałam. Czym jest lepszy lub gorszy wygląd zewnętrzny wobec tak cudownego, najpiękniejszego doznania, które kobiecie może przypaść w udziale, jak noszenie dziecka pod sercem i świadomość rozwijania się nowego życia. GALA: Podobno instynkt macierzyński odczuwałaś również w stosunku do twoich młodszych braci bliźniaków?
OLA: Jest między nami spora różnica wieku, siedem lat. Więc dla mnie było to naturalne, że bardziej czułam się jak mama niż jak siostra. Od pojawienia się niemowląt w domu po prostu oszalałam na ich punkcie. Chciałam wszystko przy nich robić, co oczywiście było niemożliwe, więc mama musiała się nieźle natrudzić, by wytłumaczyć mi, że owszem, mogę maluszki przewinąć lub prowadzić wózek, ale na pewno nie kąpać. Ale i tak miałam wiele satysfakcji. Organizowałam braciom różne zabawy, nauczyłam ich czytać i pisać. GALA: Po raz kolejny wiele w twoim życiu się zmieniło.
OLA: Tak, to prawda. W niektórych gazetach ukazały się dość uszczypliwe komentarze na temat mojego życia osobistego. Liczono mi związki, partnerów, wytykano niestałość w uczuciach. Trudno polemizować z każdym żądnym sensacji pismem. Jest mi przykro, bo nigdy nie byłam typem podrywaczki i nigdy nie traktowałam luźno swoich związków. Każdy był poważny i miałam nadzieję, że to będzie ten "na zawsze". Myślę, że po prostu źle oceniałam ludzi i dlatego nie układało mi się. Ubolewam, że moi byli partnerzy zostali moralnie poszkodowani, ale niestety musiałam myśleć także o swoich uczuciach, swoim życiu. Na pewno moją dużą wadą jest to, że zbyt pochopnie podejmuję życiowe decyzje. GALA: Co poczułaś, gdy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży?
OLA: Decyzja o dziecku była najbardziej przemyślaną decyzją w moim życiu. Wiadomość o tym, że jestem w ciąży, była jedną z najszczęśliwszych chwil w moim życiu. Niemalże następnego dnia zaczęłam wkładać luźniejsze stroje i cieszyłam się z każdego centymetra przybywającego w talii. Uważałam, że określenie stan błogosławiony jest jak najbardziej adekwatne do tego, co czułam. GALA: A co z pracą? Nie pomyślałaś, że jako kobieta ciężarna schodzisz na boczny tor?
OLA: Na boczny tor można zejść także z tysiąca innych powodów. Nie będę wymieniać z jakich, bo wiemy, jak to jest w show-biznesie. A ciąża niekoniecznie musi oznaczać zniknięcie z ekranu. W tym czasie mogą być przecież emitowane wcześniej nakręcone produkcje. A poza tym, jak już wspominałam, był to tak szczęśliwy dla mnie okres, że nie myślałam o niczym innym. Musiałam być strasznie monotematyczna i nudna dla otoczenia. Zamiast o pracy wciąż mówiłam o dzieciach. Domagałam się od bliskich nieustannej uwagi, oglądania i dotykania mojego brzucha, żeby też mogli poczuć ruchy dzieci. GALA: Wiedziałaś, że urodzisz bliźniaczki?
OLA: Dzięki swojej dociekliwości wiedziałam to już w trzecim miesiącu. Lekarze regularnie kierowali mnie na USG. Po trzech pierwszych badaniach stwierdzona była pojedyncza ciąża. W trzecim miesiącu przechodziłam obok przychodni i pomyślałam: "Zobaczę, co tam słychać u mojej małej". Byłam pewna, że to będzie dziewczynka, bardzo chciałam mieć córeczkę. Poszłam na badanie bez skierowania, sama, nie chciałam przyznawać się do tego nawet swoim bliskim, by nie mówili, że jestem nawiedzoną matką. Kiedy bardzo podekscytowana swoim odkryciem lekarka zapytała mnie, czy wiem, że to ciąża bliźniacza - po prostu popłakałam się. GALA: Ze strachu czy z radości?
OLA: Ciąża bliźniacza była dla mnie wyzwaniem. Na szczęście przebiegała prawidłowo. Natomiast miałam baaaardzo duży brzuch. Przed kamerą pojawiałam się do szóstego miesiąca. Potem było mi już bardzo trudno chodzić, miałam silne bóle krzyża. Samo przejście z pokoju do kuchni i z powrotem dużo mnie kosztowało. GALA: Miałaś prawdziwy areszt domowy?
OLA: W zasadzie można to tak nazwać. Chociaż ze wszystkich sił starałam się być samodzielna, aktywna, jeździć samochodem - w końcu musiałam się poddać. Ale nie rezygnowałam z kontaktów z przyjaciółmi. Na nasze spotkania - przygotowywali dla mnie taką rzymską ucztę. Przy stole ustawiali kanapę, żebym mogła się na niej wygodnie położyć. W tej pozycji spędzałam wieczór, grałam w karty. Ciąża to dla mnie z jednej strony wyż emocjonalny, z drugiej wielki wysiłek i ciężka próba. To, co kobieta zwykle przeżywa w dziewiątym miesiącu, ja czułam przez ostatnie cztery: trudności w oddychaniu, problemy ze spaniem. To było trudne do zniesienia. Świetnie rozumiała mnie mama. Sama urodziła bliźniaki o wadze 3,7 kg i 3,4 kg, bijąc tym samym rekord szpitala. Kiedy tylko dowiedziałam się, że zostanę mamą, mówiłam: "Jak ja chcę już mieć brzuch, brzuch, brzuch". Na co moja mama ze spokojem dodawała: "Olu, jeszcze będziesz miała dosyć brzucha". GALA: I miałaś dosyć?
OLA: Czasem. Moje koleżanki do ostatniej chwili są sprawne zawodowo, a ja? Przestałam być panią swojego ciała. Nie mogłam odwiedzać rodziców, bo w ich bloku nie ma windy. Kiedy ostatni raz weszłam po schodach, usiadłam i płakałam. Pod koniec ciąży marzyłam już, aby uwolnić się od tej piłki lekarskiej, którą nosiłam przed sobą. więcej w Gali Rozmawiała MONIKA BERKOWSKA ZDJĘCIA KRZYSZTOF DUBIEL, STYLIZACJA JOASIA JARUGA, ASYSTENT PRZEMYSŁAW GIBASZEWSKI, MAKIJAŻ JULITA JASKÓŁKA, FRYZURY KLUB FRISOR/PIOTR DOMOSŁAWSKI, SCENOGRAFIA AGAMA. DZIĘKUJEMY SKLEPOM: SWETER RÓŻOWY, TIFFI, AL. JEROZOLIMSKIE/AL. JANA PAWŁA II PODZIEMIE - PAWILON 14; KARDIGAN, SOLAR, GALERIA MOKOTÓW, UL WOŁOSKA 12; SPÓDNICA, SIMPLE, CH KLIF, UL. OKOPOWA 58/72; BUTY, VENEZIA, GALERIA MOKOTÓW, UL WOŁOSKA 12; UBRANKA DLA DZIECI, CUBUS, CH KLIF, UL. OKOPOWA 58/72; BEŻOWA KAPA, NARZUTA ZE SZTUCZNEGO FUTERKA, PLAC VEND ME, WARSZAWA; PODUSZKI Z NADRUKIEM I MATERAC ŁÓŻKOWY, BASIC S 20, IYSK, UL. TOWAROWA 22; WAŁEK, PODUSZKI, GALERIA LAWENDA, PLAC POWSTAŃCÓW WARSZAWY 2; STOLIKI STYLIZOWANE, ANTIK BAZAR, UL. LUDNA 9; LAMPA STOŁOWA, BOUTIQE PIERROT, UL. MOKOTOWSKA.

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama