Wiele kobiet starających się w ciąży jak najdłużej godzić obowiązki zawodowe ze swoim błogosławionym stanem lub te, które właśnie przywitały na świecie swoje maleństwa skarży się, że były nachalnie  kontrolowane przez ZUS. Mowa nie tyle o rutynowych kontrolach, co tych mających dowieść, że nie należy się im zasiłek macierzyński. Masowa skala zjawiska nie tylko zjednoczyła spore grono poszkodowanych, ale też skłoniła je do szukania pomocy u Rzecznika Praw Obywatelskich.

Dlaczego ZUS kontroluje matki?

„Rządzący chwalą się, że co trzecia firma w Polsce prowadzona jest przez kobietę. Wtedy jesteśmy cenione za łączenie pracowitości bizneswoman z rolami żony i matki. Dziś to prorodzinne podobno państwo, nęka nas kontrolami i przesłuchaniami” – pracujące matki skarżą się dziennikarzom gazety wrocławskiej. Gazeta przytacza m.in.  opowieść jednej z nich dokumentującą działania ZUSU mające na celu podważenie jej uczciwości i udowodnienie, że pozostając na zwolnieniu lekarskim kobieta pracowała, co jest nie tylko niezgodne z prawdą, ale też niepoparte jakimikolwiek dowodami - kobieta podkreśla, że zarzuty ZUS stawia jej bez odbycia jakiejkolwiek kontroli i zarzuty dotyczą okresu kilku lat wstecz.

Kobiety będą musiały zwracać ZUS wielokrotność pobranych zasiłków?

„Dowiedziałam się, że jestem podejrzana o wykonywanie pracy w trakcie zwolnień lekarskich w 2017 roku. W okresie kiedy powinnam być szczególnie chroniona jako matka, jestem szykanowana i osaczona przez ZUS. Nie wiem jak mam teraz udowodnić, że będąc na zwolnieniach nie kontaktowałam się z pracownikami, każdy, kto prowadzi działalność gospodarczą wie, że to nierealne. Odnoszę wrażenie, że jest to sposób na zniechęcanie obywateli do korzystania ze swoich uprawnień, do świadczeń z ZUS przewidzianych w ustawie. Jestem atakowana w najtrudniejszym dla mnie okresie życia. Dzieci często chorują, a moja aktywność zawodowa jest wtedy ograniczona. To, co udaje się zarobić niemal w całości idzie na utrzymanie firmy i pracowników. Czuję się bezbronna i rozgoryczona postawą urzędników wobec mnie. To nie jest kraj dla przedsiębiorczych kobiet” – skarży się matka dwóch synów. Pozostając na urlopach macierzyńskich kobieta pobierała  zasiłki w wysokości około 6 tysięcy miesięcznie. Dziś pozostaje pełna obaw, że jeśli nie zdoła dowieść przed ZUS, że nie pracowała w czasie kilku zwolnień lekarskich, będzie zmuszona zwrócić pobrane kwoty powiększone o idące w setki tysięcy kary. - To może być w sumie nawet 300 tysięcy zł – podsumowuje.

Takich historii jest znacznie więcej. Poszkodowane, szykanowane - jak o sobie mówią - przez ZUS kobiety sformułowały skargę „Ruch Społeczny - Kobiety na Działalności”, pod którą zebrano ponad 150 podpisów i wysłano do Rzecznika Małych Średnich Przedsiębiorców, Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka. Jak rozumieć politykę ZUS? Czy jest to sygnał dla matek, że na wsparcie państwa nie mają co liczyć?