Zdjęcia ciążowe do faktycznie wyjątkowa pamiątka, ale jej wartość rośnie z czasem i najczęściej doceniamy ją dopiero wtedy, gdy ten etap mamy za sobą. I wcale nie chodzi o dystans i wspomnienia, ale o to, jak w ciąży wyglądałyśmy. Bo ta kwestia ma się całkiem inaczej, niż przekonują znane twarze – rzadko która kobieta może pochwalić się wymiarowymi kształtami po przekroczeniu półmetka.

Zdjęcia w ciąży

Jedna sprawa to kwestia kształtów, inna związana jest z cerą, która często pod wpływem hormonów nie daje się uspokoić do samego rozwiązania. Błogosławiony stan nie pozwala na wdrożenie skutecznej terapii, a drogeryjne, czy nawet apteczne specyfiki rzadko kiedy dają radę nasilonym aktywnym zmianom. Dlatego wiele przyszłych mam ucieka przed aparatem kiedy tylko mogą, bo poczucie bycia nieatrakcyjną jest dużo silniej i bardziej realnie odczuwane niż wizja przerzucania kart albumu w przyszłości i wspominanie z rozrzewnieniem minionego stanu.

Dlaczego na zdjęciach rodzinnych brakuje mam?

Co gorsza, ten zwyczaj wchodzi w krew. Gdy dziecko jest już na świecie, zakochane mamy dokumentują każdy najdrobniejszy nawet gest, ale jeśli przyjrzeć się zdjęciom wszystkie mają jedną cechę wspólną (poza głównym bohaterem) – brak na nim mam właśnie. Także na tych, które powstają z ręki kogoś trzeciego. Po prostu, odruchowo usuwamy się poza kadr tłumacząc, że jesteśmy nieprzygotowane, nieodpowiednio ubrane, nieumalowane – wymówki można mnożyć w nieskończoność.

Jedna z mam, autorka poczytnego bloga Mom Babble, Mary Katherine Beckstrom zamieściła wzruszający post, w którym zwróciła uwagę na to, by pomóc nam „przywrócić” miejsce w kadrze na rodzinnych zdjęciach.

„Drodzy mężczyźni, ojcowie, nasi bliscy. Róbcie nam zdjęcia! Nawet gdy narzekamy, nawet gdy tłumaczymy, że nie wyglądamy dobrze, mamy nie taką jak trzeba fryzurę, nie takie ubranie, gdy akurat jesteśmy w powyciąganym swetrze. Róbcie nam zdjęcia. Nie chodzi o to, by dokumentować wszystko, ale umówmy się: bardzo wiele z własnego czasu przeznaczamy na to, by same robić to dla innych.” – napisała pod własnym zdjęciem, na którym widnieje na plaży w zaawansowanej ciąży w towarzystwie swojego starszego dziecka. I faktycznie, jest w tym sporo prawdy. Jeśli do tego dodać fakt, że większość zdjęć robimy telefonem, może się okazać, że w taki sposób same siebie wykreślamy się z wizualnej historii dorastania naszych dzieci, z historii własnej rodziny! Rzecz do przemyślenia i zmiany - od zaraz!