Oto scenariusz charakterystyczny dla bardzo wielu związków: – Z Tomkiem spotykam się od kilku miesięcy, kocham go, naprawdę, ale jakoś brakuje mi radości życia – zwierza się Dorota. – Nie wiem, gdzie skrzydła, które rosną, kiedy jest się zakochanym, a przecież jestem w nim bardzo zakochana. Może to zmęczenie, może ta zima, która długo nie chciała się skończyć… Nie wiem, o co ochodzi – dodaje z niedowierzaniem.

Być może chodzi o to, że Tomek – mówiąc bardzo oględnie i eufemistycznie – nie jest dla Doroty właściwym partnerem. – Tylko co to właściwie znaczy dobry partner? Przede wszystkim ciężko o taką genaralizację zasad – tłumaczą psychologowie. – Każda kobieta ma inne oczekiwania, potrzeby i inne granice wrażliwości. A kiedy pytamy o zachowania partnera, które powinny być dla nas sygnałem ostrzegawczym, należy wspomnieć właśnie o granicach konkretnej kobiety. Bo to właśnie tu zaczyna się rozmowa o tym, czego mężczyzna nie powinien robić w relacji.

Przede wszystkim chodzi o to, żebyśmy to my same szanowały swoją przestrzeń, znały swoje oczekiwania i wyraźnie dawały znać partnerowi, za każdym razem, kiedy ten o nasze granice zacznie choćby się ocierać. Istotne jest, aby kobieta nauczyła się mówić – za każdym razem – jasno i wyraźnie: „Stop! Nie podoba mi się, co robisz, nie ma na to mojej zgody”. To jest podstawa. Reakcja drugiej strony wskaże nam, jakie jest jego podejście do relacji, jego gotowość do budowania bliskości. Będzie istotna dla podjęcia decyzji: zostaję czy uciekam.

Tylko czy przypadkiem nie jest tak, że my bardzo często nie widzimy, nie czujemy, nie zdajemy sobie sprawy albo nie chcemy sobie jej zdawać, że zachowania partnera przekraczają nasze granice? Niekoniecznie. Często zdarza się bowiem, że kobiety tak naprawdę czują to wręcz fizycznie, w swoim ciele, ale bagatelizują te sygnały, bądź nie dają sobie prawa do złego samopoczucia. To właśnie w takich momentach wchodzimy w rolę „tłumacza” niewłaściwych zachowań partnera. Usprawiedliwiamy go same przed sobą. Bierzemy winę na siebie. Bez sensu. Bo wykonujemy całą masę działań, które do niczego dobrego nie prowadzą, a jedynie wysysają z nas energię i siłę.

Jest cała pula zachowań, które powinny być jasnymi sygnałami: „Nie jest dobrze!”. Oczywiście pierwszym z nich, najczytelniejszym sygnałem do odwrotu jest fakt dopuszczania się przez naszego partnera jakiejkolwiek formy przemocy.

„TY DURNA BABO”.
Podniósł na ciebie głos, rękę! Sprawia, że się boisz. Nie ma przebacz. Od tego terroru trzeba uciekać!

Jeśli partner przejawia choćby najmniejszą chęć wzbudzenia w tobie lęku, przestraszenia cię, rozwiązanie jest jedno: uciekaj! Mężczyzna, który próbuje zastraszać, krzyczy, wyzywa, poniża, upokarza, używa fizycznej przemocy, nie podlega resocjalizacji. W każdym razie na pewno nie jest to twoja rola. Jest takie powiedzenie, bardzo dosadne, ale prawdziwe: „Mężczyzna traktuje kobietę w taki sposób, na jaki ta sobie pozwoli”. Jeśli więc raz usłyszysz, że jesteś „durną babą” czy „prowokującą innych mężczyzn zdzirą”, i nie zareagujesz, możesz być pewna, że usłyszysz to po raz kolejny. Jeśli raz ciebie popchnie, zrobi to znowu. Akurat tu nie ma pola do pertraktacji!

Zobacz także:

„W NIEBIESKIM JEST CI NAJLEPIEJ”.
On zawsze wie, co dla ciebie dobre. Kontroluje twoje kroki, bo o ciebie „dba”.

Mężczyzna wie lepiej. Wszystko. Zawsze. Ocenia, krytykuje, umniejsza wartość twoich osiągnięć, wymusza pewne zachowania, na przykład określony strój, mówiąc: „W niebieskim jest ci najładniej”. – Rzeczywiście, zdarza się, że Tomek mówi: „Jak ty się ubierasz?”. „Kochanie, przecież tyle razy ci powtarzałem, że ładnie wyglądają paznokcie pomalowane na jasno, jak ty możesz nosić ten wyzywający czerwony?”. Nie lubię, kiedy tak mówi, ale przecież to jest normalne, że chcę mu się podobać, ubierać się i wyglądać tak, jak on lubi – tłumaczy z uporem Dorota.Owszem, to jest normalne. Ale nie jest już normalne, jeśl i on sam ciągle zwraca ci na to uwagę.

Mężczyzna-kontroler, bo tak można określić ten typ osobowości, potrafi też ograniczać swojej kobiecie kontakty ze znajomymi, z jej koleżankami. – Czy Tomek mówi , że moje koleżanki są głupie i dla mnie nieodpowiednie? – zastanawia się Dorota. – Zdarza mi się usłyszeć: „Naprawdę nie dostrzegasz, że przebywanie z nimi źle na ciebie wpływa?”. Co powinno cię więc zastanowić? Jeśli zauważysz, że on: wie lepiej, co jest dla ciebie dobre, wie lepiej, jakie lektury powinnaś czytać („czytasz głupie książki”), wie lepiej, jakie filmy są dla ciebie odpowiednie („znowu wybrałaś komedię romantyczną, jak może ci się to podobać?!”). Podczas spotkania ze znajomymi potrafi powiedzieć: „Oj, żebyście widzieli, jak moja Kaśka ostatnio się wygłupiła. Rozmawiamy z moimi rodzicami o planach na Boże Narodzenie, a ona, głupiutka, pyta, jak w tym roku wypadają święta”. Oczywiście, jak najbardziej w porządku jest, kiedy mówimy sobie w związku, co sądzimy o naszych zachowaniach, dajemy sobie informacje zwrotne, jednak komentarze tego typu, oceniające i pokpiwające, nic nie wnoszą, nic nie dają, jedynie ranią.

Kontroler nie musi wcale działać wprost, może wydawać te wszystkie komunikaty w białych rękawiczkach. Spokojnie, łagodnie. Odbierasz to wręcz jako wyraz jego troski, miłości, dbania o ciebie, o twój rozwój.

„ZAOPIEKUJ SIĘ MNĄ”.
On jest „biedny”, więc ty jesteś zobowiązana do pomagania mu. przecież mówisz, że go kochasz.

Twój partner jest bardzo biedny i tłumaczy to w różny sposób: dużo pracuje, często bywa zmęczony albo ma za sobą trudne doświadczenia, które ciągną się za nim całe życie. Uważa, że pomoc, troska i uwaga po prostu mu się należą. Ma partnerkę, więc ta powinna być dla niego oparciem. Kochasz, znaczy – musisz to robić. Jeśli się do tego nie dostosowujesz, będzie się nad sobą użalał. Słyszysz wtedy: „Niszczysz mnie!”, „Nie mogę na ciebie liczyć”, „Ja dla ciebie tyle robię, a ty tak mi dziękujesz”.

Takie „biedactwo” będzie na różny sposób starało się wzbudzić w kobiecie poczucie winy. Nagle łapiesz się na tym, że sama już nie jesteś pewna, czy dajesz mu wystarczająco dużo serca i uwagi. „Kocham, więc powinnam odpowiadać na potrzeby mojego partnera”, zaczynasz myśleć. – Umówiłam się z kosmetyczką na jutro, ale Tomek jest przeziębiony, chce, bym wpadła po pracy do jego mamy z zakupami, odebrała mu filmy, które zamówił. No i muszę wrócić wcześnie do domu, zawsze mówi, że nie lubi być w domu sam, kiedy źle się czuje – opowiada Dorota.

Czy robienie tego wszystkiego dla własnego partnera jest czymś złym? Nie! Oczywiście, pod warunkiem że on na tobie tego nie wymusza. Natomiast jeśli wiesz, że za pójście do kosmetyczki, czyli wybranie swojej potrzeby, zostaniesz ukarana jego smutkiem lub złym humorem, to już jest niedobry symptom. Bo co to oznacza? Mniej więcej tyle, że posiadanie przez ciebie własnego zdania, bycie samodzielną, postanowienie sobie czegoś i dążenie do celu spotyka się z powiedzeniem przez twojego partnera: „Jest mi źle”, „Zaniedbujesz mnie”, czyli z próbą wzbudzenia w tobie poczucia winy, wyrzutów sumienia. A taki sposób na przeszkadzanie kobiecie w real izowaniu siebie jest sygnałem, że zbyt dużo jest po drugiej stronie egoizmu, miłości własnej.

„ZAMKNĘ SIĘ W SOBIE”.
Musisz przeprosić, wyciągnąć pierwsza rękę, niezależnie od tego, czy on ma rację.

Twój partner przez trzy dni jest ideałem, głaszcze, kocha i nadskakuje, aż nagle bez powodu znika w swoim świecie. Potrzebuje samotności, czasu wyłącznie dla siebie, wtedy nie masz do niego żadnego dostępu. I nie jest ważne, czy w takiej chwili ty go potrzebujesz, bo jego nie ma, i koniec. Musisz to zaakceptować, a wtedy on w którymś momencie do ciebie wróci. Jak gdyby nigdy nic się nie stało. Taka zabawa, kiedy on ucieka, a ty masz go gonić, niczego dobrego nie rokuje. To absurd, bo najlepiej, byś przeprosiła za coś, za co przepraszać nie musisz. Odizolowanie się, znikanie, przybliżanie się i oddalanie czy tak zwane ciche dni to próba wymuszenia uwagi. Kobieta ma się dopytywać: „Co ci jest?”, „Dlaczego się obraziłeś?”. A ty, choć niby wiesz, że nic złego nie zrobiłaś, w końcu nie wytrzymujesz i próbujesz jednak nawiązać z nim jakąś łączność. Chodzi o to, żebyś to ty zrobiła pierwszy krok, żebyś to ty wyciągnęła rękę. To jest gra, którą taki mężczyzna będzie próbował prowadzić zawsze. Bo to on musi być w centrum uwagi. Jeżeli nie umiesz postawić granicy, lepiej, żebyś znalazła partnera, który w waszym związku zobaczy również ciebie. Tu chęć grania pierwszych skrzypiec jest zbyt istotna.

„ALKOHOL TO CZĘŚĆ MOJEGO ŻYCIA”.
Nic nadzwyczajnego. O co chodzi, przecież nie upija się, przecież pije tylko sporadycznie.

Umiejętność dostrzeżenia u partnera symptomów podatności na wszelkie uzależnienia jest szalenie ważna. Oczywiście nie chodzi o żadne wyrokowanie, stawianie diagnoz. Chodzi o zauważenie sygnałów, które pominięte, mogą źle się skończyć. Chodzi o to, żebyś stała trzeźwo na ziemi i umiała nazywać rzeczy po imieniu. Jeśli partner traci kontrolę nad piciem, a więc upija się na jakiejś imprezie, co może zdarzać się nawet bardzo rzadko – znaczy, że ma problem. Ma kłopot, gdy biorąc do ręki pierwszy kieliszek, kończy picie kompletnie nieprzytomny. Nie widzi granicy, momentu, gdy należałoby już przestać.

Innym alarmowym sygnałem jest fakt, że twój partner sięga po alkohol bardzo często. To nie są duże ilości: dwa, trzy piwa, trzy kieliszki wina. Nie upija się, jednak widzisz, że to jego rytuał, robi to prawie codziennie i celebruje również jako stały element codzienności. Używa alkoholu, aby odreagować, lepiej spać, bo lubi ten smak, bo, jak mówi, sprawia mu to zwyczajnie przyjemność. Warto, abyś pamiętała, że równie istotnym sygnałem jest brak kontroli w intensywności, ilości jednorazowego wypicia alkoholu, jak i w braku kontroli w kwestii częstotliwości jego spożywania. Moment, w którym zauważysz, że partnerowi coraz częściej alkohol po prostu towarzyszy i wpisuje się na stałe w jego sposób życia – to chwila gdy zdecydowanie powinien ci się zapalić czerwony sygnalizator. Nie czekaj na rozwój sytuacji!

„PIENIĄDZE? MAM NA NIE POMYSŁ”.
Szasta nimi lub obsesyjnie je oszczędza. On o nich decyduje.

Jeśli widzisz, że on ma tendencję do szastania pieniędzmi, niezależnie ile ich akurat ma, być może któregoś dnia wróci do domu bez ważnych zakupów, które miał zrobić, za to z nowym modelem snowboardu. Ważnym sygnałem jest również chorobliwa potrzeba oszczędzania. Obsesja tworzenia planów awaryjnych, które mają zapewnić poczucie bezpieczeństwa. Tyle że one odbierają jemu i, w perspektywie, tobie możliwość smakowania życia. Słyszeć będziesz w kółko: „Czy to niezbędne?”, „Czy warte jest tej ceny?”. Jednak najistotniejszym sygnałem dotyczącym stosunku do pieniędzy jest skłonność do wydzielania ich partnerce, decydowania o nich. Jeśli idziecie razem na zakupy, znajdujesz sobie wymarzone buty, kupujesz je, a za chwilę słyszysz: „Czy musiałaś wybrać takie drogie?” – uważaj!

„MAM SWOJE SPRAWY”.
Ty nie musisz mieć do nich dostępu. Każdy mężczyzna ma tajemnice. Jego kumple, komputer, telefon należą wyłącznie do niego.

To naturalne, że każdy z partnerów ma prawo do swojej przestrzeni, do swojego świata. Jednak nie wszystko jedno, co mieści się w takiej przestrzeni. I sygnałem ostrzegawczym powinien być fakt, że nie masz kompletnie żadnego dostępu do jego świata. Jeśli mężczyzna robi tajemnicę z tego, z kim spędza czas, jeśli komórka i telefon to przedmioty, które trzyma zawsze przy sobie, jeśli nie masz pojęcia, dokąd idzie, gdy umawiacie się na wieczór w oddzielnym gronie – zainteresuj się tym! Nie pozwól na uczynienie zasady, normy z tego, że do jego „męskiego” świata nie masz dostępu. „Przecież to nor- malne” – słyszysz. Nie, to nie jest normalne. Może za to oznaczać, że ma jakieś drugie „ja”, którego nie chce przed tobą ujawnić. W związku nie ma tajemnic, w każdym razie nie powinno ich być. Trzeba pamiętać, że poprzez rodzinę i przyjaciół partnera poznajemy też jego samego, czegoś się o nim dowia- dujemy. Więc skoro on próbuje nas od nich izolować, być może nie chce czegoś o sobie powiedzieć, ujawnić jakiegoś kawałka swojego „ja”. Istotnym sygnałem alarmującym jest też przyłapywanie go na drobnych kłamstewkach. Widzisz, że on kręci, choćby w nieistotnych sprawach. Konfabuluje, zmyśla. Przekonujesz się podczas spotkania z jego kumplami czy obiadu u jego rodziców, że coś, o czym ci opowiadał, w rzeczywistości wyglądało zupełnie inaczej – takich rzeczy nie zostawiaj bez reakcji. I jeszcze jedno: po każdym z wymienionych tu zachowań możesz usłyszeć: „To był ostatni raz”. Ostrożnie z wiarą w takie obietnice!