To scenariusz znany wielu parom: po przejściach i bardzo trudnej końcówce dochodzimy do wniosku, że nasze drogi powinny się rozejść. Rozstanie to proces: pretensje, rozżalenie, zawiedzione nadzieje, rozczarowanie - tyle na start. Często też wielki ból nawet jeśli jesteśmy stroną, która podjęła tę niełatwa decyzję. Niezależnie od okoliczności to także duża ulga: trwanie w nieszczęśliwym związku nawet jeśli się drugą osobę szalenie kocha to na dłuższą metę bardzo wysoki koszt.

Seks bez zobowiązań - co mówią psychologowie

Ale całkiem często mimo iż ostatnim podrygom związku towarzyszy ogromny ładunek negatywnych emocji, dochodzi do sytuacji, w której właśnie mimo rozstania jakimś cudem lądujemy razem w łóżku. Ciało działa z całkiem rożną logika niż ta, którą dyktuje rozum. Nie tylko pamięta wszystko to, co nas łączyło i potrafi bezbłędnie przestawić się na dobrze znany sobie z „dobrych czasów” tryb, ale też podlega impulsom całkowicie niezależnym od tych, które odpowiedzialne są za nasze racjonalne decyzje. No i jeszcze jedno: nie rzuci kamień ten, kto będąc w sprzyjającej sytuacji nie dał się uwieść pokusie „ostatniego razu” nieobarczonego całym bagażem historii, która do rozstania doprowadziła.

Mężczyźni zdradzają 10 rzeczy, które pociągają ich w kobietach [wcale nie chodzi tylko o wygląd]

Jak się okazuje zjawisko jest na tyle częste i stanowi na tyle mocne doświadczenie, że na warsztat wzięli je psychologowie. Co się okazuje? Decydować się na to, czy wręcz przeciwnie? Takie zdarzenie z pewnością nie uratuje związku, choć poszkodowana strona może po cichu na to liczyć – przestrzegają specjaliści. Ale może być czymś w rodzaju podziękowania sobie za wszystko, to co było między nami dobre. Ta kwestia dzieli specjalistów na dwa obozy: jedni dają zbliżeniu po rozstaniu zielone światło, inni zasłaniają się tym, że wszystko zależy: od osób, których sytuacja dotyczy, okoliczności rozstania czy natury związku, który się zakończył.

Seks bez zobowiązań czyli seks po rozstaniu

Teoria przyzwalająca na seks po rozstaniu dla wielu może brzmieć atrakcyjnie i stać się słodka wymówką, ale trudno się z nią do końca zgodzić: fakt, że nie jesteśmy razem nie znaczy, ze nie żywimy do siebie żadnych uczuć. To wyraz maksymalnej bliskości, zaufania, pewnego rodzaju ofiarowania siebie drugiej osobie i największego możliwego otwarcia się na nią – czy naprawdę chcemy to robić, skoro z jakichś względów (i raczej nie był to nieudany seks) zdecydowaliśmy się z tego wszystkiego zrezygnować? Zwłaszcza, że chociaż zbliżenie, zwłaszcza z wielkim uniesieniu i spontanicznie trwa chwilę, ale psychicznie ma dużo szersze konsekwencje niż te (całkiem przyjemne) dla ciała.  

Jest jeszcze jedna sprawa: w trakcie seksu puszczają wszelkie zahamowania i dotyczy to nie tylko nie tylko oporów, że to mogłoby coś nie do końca w porządku. Chodzi też o uczucia – zbliżenie może dać ujście tym, nad których wygaszeniem długo pracowałyśmy. No i najważniejsza sprawa: nie ma czegoś takiego (albo przynajmniej nie jest nic dobrego) jak "seks na pocieszenie" czy seks z jakimkolwiek przesłaniem. Seks nie jest narzędziem do załatwiania jakichkolwiek spraw. Każdy inny powód niż potrzeba okazania komuś bliskości i miłości (a te po rozstaniu raczej nie wchodzą w grę, przynajmniej w dłuższej perspektywie) z założenia niesie rozczarowanie i cierpienie.

Zdecydowałybyście się na seks bez zobowiązań po rozstaniu?

Zobacz także: