Niechciana ciąża to najmniejsze zło, jakie może wyniknąć z braku edukacji seksualnej. Dużo gorzej, jak z tego powodu dochodzi do naruszenia poczucia własnej wartości, pewności siebie czy granic, bo nie wiedziało się, że można powiedzieć „nie”, nawet gdy wcześniej dało się zielone światło.  Doświadczenie Katarzyny Banasiak, nowej koordynatorki grupy Ponton pokazuje, że to wcale nie jest zmyślony scenariusz.

To, że pod koniec podstawówki młodzież nie wie jak dochodzi do zapłodnienia to jedno. Brzmi zresztą tak abstrakcyjnie, że trochę chce się śmiać. Ale gdy w grę wchodzi przemoc, bo młodych nikt nie nauczył, że tak nie wolno, robi się trochę poważniej. 

Marta Waglewska: Skąd wzięła się nazwa Ponton? Chodzi o tratwę ratunkową?

Katarzyna Banasiak: W pewnym sensie działamy jako koło ratunkowe, dla młodzieży zanurzonej w chaosie dezinformacji. Zajmujemy się edukacją seksualną, której elementem jest wiedza dotycząca bezpiecznego seksu, a jeśli o nim mowa, to od razu przychodzi na myśl prezerwatywa. Słowo „ponton” brzmi podobnie jak „kondom”. Wykorzystaliśmy te powiązanie również w naszym logo. Według młodzieży można dopatrzyć się w nim zarówno zwiniętej prezerwatywy, jak i właśnie kawałka łodzi, pontonu.

Jest pani nową koordynatorką Pontonu. Jaka jest pani misja?

Przede wszystkim chciałabym reprezentować grupę na tak wysokim poziomie jak moja poprzedniczka Aleksandra Józefowska, która piastowała to stanowisko ponad 16 lat. Do zrobienia mam bardzo dużo, stoi przede mną sporo wyzwań. Do moich zadań należy koordynacja całej grupy, kontakt z placówkami, mediami, grantodawcami. Jestem swego rodzaju łącznikiem pomiędzy grupą, a światem zewnętrznym. Moją misją jest utrzymanie tego, co udało się wypracować na przestrzeni prawie 18 lat, grupie dziewczyn, chłopaków, kobiet i mężczyzn, którzy w ramach swojego wolnego czasu, postanowili zaangażować się i spróbować zmienić świat nastolatków i ich rodziców na lepszy. Na stanowisku koordynatorki pracuję od początku stycznia, ale jako wolontariuszka działam już od 5 lat: chodziłam do szkół, prowadziłam warsztaty, odpowiadałam na forum i naszym Facebooku, jeździłam na festiwale muzyczne – to jest taki fajny moment, kiedy można sobie naładować baterie i usłyszeć od ludzi, jak to super, że jesteśmy, że nasza praca jest ważna i bardzo potrzebna.

Czy do roli wolontariusza/wolontariuszki Pontonu trzeba się jakoś specjalnie przeszkolić?

Zobacz także:

W Pontonie mamy wolontariuszki najczęściej w trakcie albo po studiach. Głównie pedagogiki, psychologii, zdrowia publicznego, położnictwa, czy prawa (sama jestem jedną z nich). O grupie dowiedziałam się na kongresie kobiet w trakcie panelu dotyczącego edukacji seksualnej. Miałam wtedy 19 lat, a nasza ówczesna koordynatorka była jedną z panelistek. Mówiła w taki sposób i tak niesamowicie ważne dla mnie rzeczy, że od razu poczułam, że chcę sama działać w tej materii, mimo że wcześniej wcale nie wiązałam z tym planów na przyszłość. Po panelu od razu ją zaczepiłam, żeby zapytać co mogę zrobić, żeby dołączyć.

I jak to dokładnie wygląda?

Jeśli chodzi o przygotowanie do prowadzenia zajęć, większość dziewczyn poza własną wiedzą związaną ze studiami i pracą zawodową, przechodzi przeszkolenie warsztatowe pracy w grupie, następnie prowadzi obserwacje podczas warsztatów prowadzonych przez doświadczone edukatorki. Mamy również spotkania z ginekolożką, wenerolożką, bierzemy udział w różnych szkoleniach np. z pracy mięśni dna miednicy, czy wiedzy o HIV.

Głównym naszym założeniem jest to, żeby stworzyć grupę edukacji rówieśniczej, żeby osoby, które idą do szkoły, jak najmniej odbiegały wiekiem od uczestników takiego warsztatu. Wtedy tworzy się fajna, sprzyjająca nieskrępowanej rozmowie atmosfera. No i ważne, że jesteśmy osobami z zewnątrz. To powoduje większą otwartość i nie ma stresu, że za chwilę ktoś będzie tę młodzież oceniał. Budzimy większe zaufanie, bo posługujemy się takim samym językiem i staramy się traktować ich jak młodych dorosłych, nie zbywamy ich, gdy zadają pytania, okazujemy im szacunek. Młodzież bardzo to sobie ceni.

A czy ktoś po historii sztuki albo polonistyce też może dołączyć do waszego teamu?

To zależy. Mamy w naszych szeregach dziewczynę po polonistyce, która jest z nami od 10 lat. Przez ten czas tak się wyedukowała, że mieszka na stałe w Londynie i na co dzień pracuje w klinice zajmującej się zdrowiem seksualnym młodzieży i młodych dorosłych. Poświęciła 10 lat bardzo intensywnej pracy, by móc z tego zrobić swój zawód. My nigdy nie mówimy o sobie, że jesteśmy profesorkami, ale za Pontonem stoi 17 lat pracy merytorycznej, prowadzenia badań, raportów, pracy z doskonałymi specjalistkami i specjalistami.

Katarzyna Banasiak, koordynatorka Grupy Ponton/ fot. Marta Waglewska

Na jakiej zasadzie Ponton prowadzi zajęcia w szkołach?

Prowadzimy warsztaty z młodzieżą od 7 klasy szkoły podstawowej, w szkołach publicznych, w Młodzieżowych Ośrodkach Socjoterapii i Domach Dziecka. Procedura jest taka, że odwiedzamy placówki na zaproszenie pedagoga, dyrektora, bądź rady rodziców. Wymagana jest również pisemna zgoda tych ostatnich. Zajęcia nie są obowiązkowe i panuje na nich zasada dobrowolności.

Jaki dokładnie Ponton ma plan jeśli chodzi o edukację seksualną w Polsce?

Przede wszystkim kontynuacja naszych dotychczasowych działań. Podstawowym celem Pontonu jest doprowadzenie do tego, by edukacja seksualna była przedmiotem obowiązkowym w szkole. Zależy nam na tym, by zaczęto edukację seksualną traktować tak samo poważnie jak matematykę czy historię, bo jest to wiedza młodym ludziom niezbędna. Ta neutralna światopoglądowo, rzetelna - oczywiście - dostosowana do ich wieku.

Kolejnym naszym postulatem jest to, aby osoby, które miałyby prowadzić takie zajęcia, były specjalnie do tego wyszkolone. Żeby byli to ludzie, którzy mają pasję do tego przedmiotu i nie są w szkole z przypadku.

Na dzień dzisiejszy edukacja seksualna w szkole nie istnieje. Jest „Wychowanie do życia w rodzinie” najczęściej prowadzone przez kogoś, kto co prawda zrobił rok, półtora jakichś studiów podyplomowych, ale absolutnie nie odnajduje się w tej tematyce.

Oczywiście młodzież szybko to wyłapuje, staje się zażenowana lub znudzona. Kolejna rzecz, że osoby bez odpowiedniej wiedzy, często przemycają własny światopogląd, co jest niedopuszczalne na tego typu zajęciach. Dla porównania, gdy podczas warsztatów ktoś pyta o nasze prywatne zdanie zawsze prostujemy, że przecież nie spotkaliśmy się, żeby rozmawiać o naszych prywatnych opiniach, tylko po to, by przedstawić stanowisko nauki, dane jakimi dysponujemy na podstawie badań.

Kto tworzy program, zgodnie z którym Wy pracujecie?

Opracowujemy go same. Mamy w zespole psycholożki, psychoterapeutki, trenerki, które są wykwalifikowane i posiadają wszelkiego rodzaju wymagane certyfikaty. Dodatkowo są to osoby po studiach seksuologicznych. Jesteśmy teraz naprawdę licznym zespołem – w sumie jest nas aż 33. Spore grono to bardzo młode osoby, ale niektóre są z nami od 10-15 lat. Obie grupy bardzo cenimy, bo pozwalają nam korzystać z całkiem innych zasobów doświadczeń i wiedzy. Praca nad scenariuszem, według którego pracujemy trwa bardzo długo - zastanawiamy się, jak takie ćwiczenie ma wyglądać i jakie mogą być możliwe reakcje na nie.

A jak u nas najczęściej wygląda edukacja seksualna w domu?

Wnioski z naszego raportu “Skąd wiesz? Jak wygląda edukacja seksualna w polskich domach” nie napawały optymizmem: wynikało z niego, że seks i cielesność to nadal tematy tabu.

Oczywiście są również rodzice, którzy rozmawiają otwarcie ze swoimi dziećmi i nie boją się odpowiadać na pytania, niestety nadal pozostają w mniejszości. Często cała edukacja ogranicza się do informacji, jak stosować podpaski i dbać o higienę podczas miesiączki, czy wręczenia chłopakowi prezerwatywy przed imprezą z komentarzem, że “wiesz co się z tym robi”.

Rodzice nie poruszają tematu budowania relacji, stawiania granic, asertywności bo nie przyjmują do wiadomości, że taka wiedza mogłaby być przydatna ich dzieciom. Żyją w przeświadczeniu, że pierwsze związki, zauroczenia to nie ten etap, że jeszcze przyjdzie na to czas. Nastolatki i nastolatkowie nie mają pojęcia, że mają prawo powiedzieć ”nie”. Wydaje im się, że skoro są w związku i druga strona czegoś od nich chce, to muszą na to przystać. Na naszych warsztatach duży nacisk kładziemy na to, by uświadamiać młodzież, że trzeba dbać o swoje granice, że zawsze mamy prawo odmówić, a jeśli druga strona tego nie przyjmuje do wiadomości i nie szanuje, to być może nie do końca  jest warta naszego zainteresowania i kontynuowania takiej relacji.

Więc który moment jest dobry, żeby zacząć rozmawiać z dziećmi. Przedszkole? Zerówka?

To zależy od dziecka. To mogą być bardzo proste komunikaty – gdy dziecko idzie do przedszkola mówimy mu o jego strefach intymnych, które należą tylko do niego i nikt nie ma prawa go w te miejsca dotykać.  To już jest edukacja seksualna, a badania jednoznacznie pokazują, że im bardziej jest ona rozbudowana, tym wiek inicjacji jest późniejszy. Wynika to ze świadomości – gdy młodzież wie, jakie konsekwencje niesie za sobą podjęcie współżycia, automatycznie staje się bardziej ostrożna. Poza tym takie osoby mają wyższe poczucie własnej wartości – ktoś, kto miał wsparcie, komu odpowiadano na pytania, kto nie czuł się wyobcowany, bo jego wiedza na temat ciała i seksu nie pochodziła wyłącznie z filmów pornograficznych, inaczej podejdzie do rozpoczęcia własnej aktywności seksualnej.

Problemem jest też chyba to, że rozmowa o seksie jak już się pojawia, jest oderwana od relacji, funkcjonuje nie jako część większej całości, ale oderwane od niej zjawisko.

W trakcie naszych warsztatów mamy bardzo ciekawe ćwiczenie: zaczynamy od pytania czym w ogóle jest seks. Padają różne sformułowania, które zapisujemy na tablicy i okazuje się, że tego jest bardzo dużo – kontekstów, skojarzeń, pomysłów. Dochodzimy do wniosku, że tak naprawdę seks to nie jest tylko zbliżenie, ale także rozmowa, relacje, bliskość. Z tego wychodzi nam obraz seksualności, która jest nieodłącznym elementem naszego życia.

Ile młodzież wie o seksie? Najbardziej szokujące pytania dowodzące, że jednak niewiele to…

Czasem młodzież licealna nie zna procesów biologicznych omawianych programowo w klasie 4 szkoły podstawowej i nie wie jak dochodzi do zapłodnienia. Dużym problemem jest nieograniczona dostępność forów internetowych, które nie są w żaden sposób moderowane. Tyle się mówi o tym, że edukacja seksualna jest zbędna, gdyż młodzież ma dzisiaj internet. Nasze doświadczenia pokazują jak bardzo mylne jest to przeświadczenie.

Dlatego zachęcamy, żeby do nas pisać, także anonimowo, odpowiadamy na wszystkie pytania. Jeśli chodzi o te najbardziej zaskakujące, niektóre faktycznie brzmią niewiarygodnie: jeśli skorzystam z toalety po moim starszym bracie, czy mogłam zajść w ciążę, bo na desce były jakieś krople, albo: dotknęłam klamki, szklanki czy blatu, czy tam żyją plemniki, bo widziałam coś mokrego, a później się podcierałam. Wychodzi z nich szalona nieznajomość biologii. Pojawiają się też pytania wskazujące na przemoc – szantaże czy wymuszenia w relacjach, gdy w związku są młodsze dziewczyny związane ze starszymi chłopakami, np. ja jeszcze nie jestem gotowa, ale on grozi, że mnie zostawi. Tutaj robi się trochę niebezpiecznie, trzeba wiedzieć jak przeprowadzić taką rozmowę, żeby zadbać o tę młodą osobę, ale też żeby jej  do siebie nie zniechęcić mówiąc np. „Dziewczyno, uciekaj”.

Na warsztatach poruszacie także tematy przemocy.

Tak, rozmawiamy o tym. Duży nacisk kładziemy na asertywność, umiejętność stawiania granic. Często korzystamy z historyjek, które lepiej obrazują dany problem, np. historia chłopaków, którzy szli po ulicy trzymając się za ręce i zostali zaatakowani. Klasa dzieli się na grupy i dyskutuje. Młodzież często zauważa, że jest to nie tylko dyskryminacja, ale przede wszystkim przemoc. Rozmawiamy również o tym, jak możemy się przed nią chronić i gdzie szukać pomocy gdy jej doświadczamy.

Młodzież jest tolerancyjna?

Trudno jednoznacznie to ocenić. Często posługują się takimi wyrażeniami, że mamy wrażenie, że rozmawiamy z rodzicami, a nie samymi dziećmi.  Zdarzają się spolaryzowane klasy: jedni mówią, że to niedopuszczalne, że coś takiego nie powinno mieć miejsca, że trzeba to zgłosić, by ten kto to dopuścił się napaści poniósł konsekwencje. Na to w kontrze odzywa się chłopak, który mówi, że to jest okej, że dobrze się stało, bo homoseksualizm to jest choroba i takie osoby trzeba wybić. Wtedy pojawia się przestrzeń do rozmowy. Staramy się uczyć szacunku do drugiej osoby bez względu na to jak bardzo się różnimy, poszanowania jej granic, godności osobistej i przestrzeni. Często w trakcie takich dyskusji pojawia się refleksja u osoby, która akceptowała przemoc i to jest pokrzepiające.

Dlaczego u nas nie rozmawia się o seksie?

Głównie dlatego, że się o nim bardzo mało wie. Rodzice często sami nie wiedzą, bo im także nikt nic nie tłumaczył. Żyjemy w społeczeństwie, które z jednej strony przesycone jest seksualizacją, a z drugiej strony mamy silny komunikat, że seks służy prokreacji i powinien pojawiać się tylko w małżeństwie. Naprawdę trudno jest odnaleźć się w tak podzielonym świecie nastolatkom, które z jednej strony bardzo chcą być atrakcyjne, a z drugiej strony odnaleźć się w tym drugim komunikacie, że wszystko co robią jest złe, że interesowanie się własnym dojrzewaniem i własnym ciałem jest złe. Zdarzają się kobiety, które złoszczą się, gdy ich córka dostaje miesiączkę na zasadzie: „No tak, ma 13 lat, zaraz zajdzie mi w ciążę.”

Czy religia i edukacja seksualna się wykluczają?

Edukacja seksualna to wiedza, nie światopogląd czy wiara. Znajomość infekcji przenoszonych drogą płciową i ich objawów, nie wyklucza bycia jednocześnie osobą wierzącą.

Umiejętność asertywnego odmawiania kontaktów na które nie mamy ochoty, również nie stoi w żadnej sprzeczności z religią. Informacja o tym, jakie istnieją środki antykoncepcyjne nie obliguje nikogo do stosowania ich.

To nie sama religia jest problemem, ale nieumiejętne podejście do tematu. Jeśli rodzic jest religijny i chce wychowywać w wierze swoje dziecko, ma do tego pełne prawo. Z drugiej strony jest instytucja szkoły, która powinna zagwarantować neutralną światopoglądowo edukację  i nic nie stoi na przeszkodzie, żeby to połączyć.

Co poza ciążą jest największym zagrożeniem związanym z brakiem edukacji seksualnej?

Jest cała masa zagrożeń. STI, STD czyli infekcje i choroby przenoszone drogą płciową, toksyczne relacje, nieznajomość swoich praw, nieumiejętność powiedzenia “nie” w momencie, gdy nie chcemy na coś się zgodzić, oraz brak akceptacji własnego ciała. Dostajemy masę zapytań od młodych osób, czy ich ciała są normalne. Bardzo duży wpływ na postrzeganie siebie i seksu ma pornografia.

Czy książka Anji Rubik mogłaby stać się podręcznikiem do edukacji seksualnej w szkołach?

To ważna książka, pokazująca, że seks nie jest czymś złym, brudnym i grzesznym, i nie służy on wyłącznie prokreacji. Nie straszy się seksem. Zagadnienia związane z chorobami przenoszonymi drogą płciową są jasno wyjaśnione, jest sporo o relacjach, wszystko to o czym my mówimy znajduje się w tej publikacji. Do tego jest naprawdę pięknie wydana, bardzo atrakcyjna dla nastolatków – sama znam wiele osób, które podarowały ją swojemu młodszemu rodzeństwu w prezencie. Ona nie zastąpi rozmowy, ale jest dobrą formą dostarczenia wiedzy. Czy mogłaby zostać podręcznikiem? Moim zdaniem nie, ale to akurat atut tej książki. To raczej kompendium wiedzy, a podręcznik do edukacji seksualnej powinien być bardziej szczegółowy i rozbudowany. Ta książka za to byłaby doskonałym wstępem do przedmiotu.

Jakie są plany Pontonu poza wprowadzeniem edukacji seksualnej do szkół?

W tym roku otwieramy kanał na YouTubie, żeby być jeszcze bliżej młodzieży. Będziemy tworzyć krótkie filmy związane z ciałem, dojrzewaniem, relacjami, asertywnością, z tym jak wygląda wizyta u ginekologa, urologa, bo tych informacji nigdzie nie ma. Ta forma wydaje się  być dużo atrakcyjniejsza niż strona internetowa.

To przekona przeciwników edukacji seksualnej że jednak warto edukować młodych ludzi?

Nam się zarzuca, że seksualizujemy młodzież, podczas gdy my robimy coś dokładnie przeciwnego. Edukacja seksualna to narzędzie, które pozwala wyposażyć młodych ludzi w wiedzę niezbędną m.in. do podejmowania świadomych decyzji. Seksualizacja to w dużym skrócie traktowanie osoby jako przedmiot i sprowadzanie jej wyłącznie do wyglądu, atrakcyjności fizycznej. Gdyby chociażby ta wiedza była powszechna myślę, że wiele osób zmieniłoby nastawienie do edukacji seksualnej.

Dziękuję za rozmowę