Jak wygląda poród - zdjęcia

Dokumentowanie porodu to stosunkowo młody zwyczaj: jeszcze dekadę czy 15 lat temu nikt nie wpadłby na to, by na porodówkę oprócz torby z wyprawką brać aparat. Ale przyszli rodzice szybko uznali, że nie ma lepszej pamiątki nad uchwycone na kliszy pierwsze chwile nowo narodzonego maleństwa. Swoja drogą taki gest to jeden z tych, które wiele mówią o czasach, w których żyjemy: zamiast wspólnie przeżyć ten moment (wszak chyba nic innego nie odciska się w pamięci mocniej niż powitanie na świecie swego dziecka), być możliwie jak najbardziej obecnym i świadomym tu i teraz, koncentrujemy się na kadrze i oddzielamy się od sytuacji szkłem obiektywu. W każdym razie wspomniany trend na tyle mocno wpisał się w plan porodu, że raczej nie wróżymy mu odwrotu.

Bądź dumna ze swoich rozstępów! Ta kampania pokazuje jak wygląda kobiece ciało po porodzie

Fotografka ślubna sfotografowała własny  poród

Przeciwnie, ta tendencja przybiera na sile. Okazuje się, że są tacy, a właściwie takie, które idą o krok dalej i w upamiętnianiu narodzin maleństwa same przejmują ster. Megan Mattiuzo, która na co dzień zajmuje się fotografią ślubną zdecydowała się  sfotografowała własny poród! Jak do tego doszło? Plan w głowie artystki zrodził się gdy tylko odkryła, że spodziewa się dziecka. Co więcej taki wybór zdawał się jej oczywisty, jako że w codziennej pracy zajmowała się utrwalaniem najbardziej wzruszających, wyjątkowych chwil innych ludzi. Początkowo nie spotkał się on ze zrozumieniem rodziny, która zakładała, że w obliczu trudów porodu, wyjątkowości tych przeżyć, a także faktu, że ten stan powoduje swego rodzaju oderwanie od rzeczywistości rodzącej i wymaga pełnej koncentracji, nie ma szans na powodzenie. Ale udało się - i to jak.

Zdjęcia z własnego porodu

Cała akcja wymagała szeregu przygotowań i nie wszystko poszło zgodnie z planem. Po pierwsze akcja porodowa przeciągała się; po 12 godzinach przyszła mama zaczęła wątpić w powodzenie całej akcji. By być w stanie zrealizować swój plan musiała rodzić  na leżąco, a ta pozycja nie należy to tych przyspieszających czy ułatwiających rozwiązanie. Poza tym, zanim poród się zaczął trzeba było zapewnić na sali specjalne oświetlenie, którego, jak można się domyślić, nie było w standardzie szpitala, dlatego wymagało zdobycia specjalnej zgody zarządu placówki. Próby generalnej nie było, a podejście – tylko jedno. W kluczowym momencie mąż Megan i zarazem jej asystent podał jej aparat, a kobieta wiedząc że ma przed sobą finalne parcie przygotowała go opierając na brzuchu tak, by w każdej chwili móc zacząć fotografować. Plan okazał się wielkim sukcesem. Na serii zdjęć widać pierwsze chwile małego Astona Louisa Mattiuzzo – grymas płaczu, pierwszy oddech, magiczny moment przechodzenia na tę stronę. I faktycznie, świadomość, że wykonała je matka, sama spoglądając na swoje maleństwo po raz pierwszy, czynią je dodatkowo wzruszającymi. To także dowód na to, że nie ma takiej rzeczy, której kobieta nie byłaby w stanie dokonać – jeśli tylko tak sobie zaplanuje i się jej w tym nie przeszkadza.

Podobają się wam zdjęcia z narodzin zrobione przez mamę, która sfotografowała własny poród?