Co tampony kryją w środku?

Allison Smith miała problem z zaaplikowaniem tamponów, postanowiła więc, że otworzy jeden z nich, by sprawdzić przyczynę. Jak się okazało tampony, których używała, w środku były pokryte pleśnią. Prawie żaden z nich z całego opakowania nie nadawał się do użytku.
34 -latka swoim doświadczeniem podzieliła się na Snapchacie, żeby ostrzec inne kobiety przed używaniem tamponów.

"Na początku myślałam, że to farba z niebieskiego aplikatora, ale gdy przyjrzałam się dokładniej, zdałam sobie sprawę, że to pleśń. Gdy całkowicie otworzyłam tampon, zauważyłam, że jest też w środku. To było tak rażące, że aż zaczęło mnie mdlić" –relacjonuje kobieta. Oprócz pleśni, znalazła też żółte plamy.

 "Jest ogromne prawdopodobieństwo, że aplikowałam sobie zapleśniałe tampony. Robi mi się niedobrze na sama myśl o tym" – stwierdziła.

Co odpowiadają na tę niekomfortową sytuację producenci tamponów?

Smith zadzwoniła do firmy produkującej tampony, żeby poinformować o całym zajściu. Odpowiedź producenta  nie do końca ją usatysfakcjonowała  "jest nam naprawdę przykro, a całą sprawę potraktujemy poważnie". Przedstawiciele marki obiecali również, że w zamian wyślą kobiecie voucher na 20 dolarów na zakup nowych tamponów. Allison jednak twierdzi, że po tym co się stało, nie chce już więcej używać tamponów tej firmy.

Zwracajmy uwagę na to co kupujemy, zwłaszcza mając w pamięci sprawę modelki Lauren Wasser, która doznała tzw. "zespołu wstrząsu toksycznego" na wskutek, którego amputowano jej nogę. Modelka użyła tamponu, który spowodował zakażenie organizmu (nasączony krwią tampon to doskonała pożywka dla bakterii zwłaszcza przy miesiączce, gdy odporność organizmu lekko spada).