Rodzina czy kariera? Teraz jest najlepszy moment, żebyś zdecydowała, jak ma wyglądać twoja przyszłość. Gdy wszyscy dokoła biorą udział w wyścigu szczurów i angażują się w skomplikowane emocjonalnie związki, nowe pokolenie pań domu wybiera życie w zgodzie z tradycyjnymi wartościami. Ich rola? Stworzyć „zaplecze”, czyli ciepły i kochający dom, do którego każdy chce wracać. – Rodzina jest jak inwestycja. Im więcej wysiłku włożysz w budowanie fajnej relacji z partnerem i z dziećmi, tym więcej dostaniesz z powrotem – przekonują nasze bohaterki. Stawka jest wysoka, bo udane życie domowe ma same zalety. Dla dzieci jest fundamentem na resztę życia, a dla ciebie podstawą, żebyś czuła się szczęśliwa. Satysfakcja, gdy uda się to osiągnąć, jest o wiele większa niż awans w jakiejkolwiek korporacji. Zresztą przekonaj się sama...

Rodzina to przygoda

Olga Werniewicz-Kiedrzyńska

Życie to pewien cykl. Jest czas na naukę, na pracę i na rodzinę. Pochodzę z niepełnej rodziny, więc zawsze marzyłam o stworzeniu swojej własnej, szczęśliwej. Kiedy poznałam właściwego mężczyznę, od razu wiedziałam, że będzie moim mężem i ojcem mojego dziecka. I tak się stało. Urodziłam Gustawa i dosłownie zwariowałam na punkcie jego i naszej rodziny. Od dnia jego narodzin jestem z nim codziennie, 24 godziny na dobę. Każda minuta bez niego to dla mnie katorga. Nikomu go nie podrzucam. Nie mam niani, a babcie przyjeżdżają do nas raz w miesiącu. Nie mam pani do sprzątania ani do gotowania. Mimo to nigdy nie czułam się zmęczona. Mój mąż pracuje, żeby nas utrzymać. Ja z racji tego, że jestem grafikiem, pomagam mu w jego agencji kreatywnej Michaelkeedra.com. Jednak moją najważniejszą rolą jest tworzyć dom, do którego wszyscy chcemy wracać.

Ktoś powie, że zajmowanie się domem to nuda i rutyna. A praca zawodowa nie jest rutyną? Czy w biurze nie wykonujesz codziennie tych samych czynności? W domu, z dzieckiem nie ma nudy, bo każda godzina przynosi coś nowego. Jeśli sprowadzisz swoją rolę do sprzątania i gotowania obiadu, to będziesz mogła mieć pretensje tylko do siebie. To, że zajmujesz się domem, nie oznacza przecież, że nie możesz w ciągu dnia wyjść do kina albo muzeum. I to z dzieckiem, bo dzisiaj można je zabrać ze sobą wszędzie. Tylko od ciebie zależy, co robisz ze swoim czasem. Dla mnie kluczem do szczęścia jest robienie wszystkiego w zgodzie ze sobą. Jeśli masz ochotę skakać z dzieckiem na łóżku, to skacz. Jeśli lubisz smażyć konfitury, to smaż. A jeśli zamiast piec ciasto, wolisz spotkać się z koleżankami, zrób to.

Kobieta może się spełniać, zajmując się domem, jeśli ma wspierającego partnera. Mój mąż jest zakochany we mnie i synu. Nigdy nie narzekał, że musi na wszystko zarobić. Że poświęcam mu za mało czasu. I nie powiedział, że coś mu się należy. Moje macierzyństwo to nie tylko relacja między mną a dzieckiem. Macierzyństwo to kobieta, mężczyzna i dziecko. A udana rodzina to efekt współpracy nas wszystkich. Odkąd mam męża i dziecko, czuję się pięć razy silniejsza. Stałam się niczym lwica, która broni swojego terytorium. Z natury jestem raptusem, a nauczyłam się cierpliwości. Zyskałam dodatkowe pokłady wrażliwości i dojrzałam. Jestem innym człowiekiem

Koniec z dylematami

Zobacz także:

Agata Czerniakowska-Masiak

Kiedy po urodzeniu drugiego dziecka wróciłam do pracy w dużej firmie modowej, wydawało mi się, że ze wszystkim dam sobie radę. Dylematy zaczęły się pojawiać stopniowo. Pamiętam, jak moje dziecko miało gorączkę, a ja akurat organizowałam spotkanie dla 30 osób z całej Europy. Z gigantycznym wyrzutem sumienia zostawiłam chorą córkę z nianią i wyszłam. Mój pracodawca był przyjazny matkom, a mimo to czułam, że żyję pod presją, którą sama na sobie wywierałam. Chciałam być dobrym pracownikiem, idealną żoną i wspaniałą matką. Po roku stwierdziłam, że wyrosłam z robienia kariery, tak jak wyrasta się z sukienki. I że nie chcę takiego życia, w którym odbieram córki z przedszkola jako ostatnia i nie znam nawet imion ich koleżanek z grupy.

Pierwsze, co zrobiłam, to poszłam do przedszkola Hani i powiedziałam wychowawczyni, że teraz mogę przyjść czytać dzieciom bajki. Wcześniej robiły to mamy innych dzieci. Mnie nigdy nawet o to nie poproszono. Nauczycielki pewnie czuły, że i tak nie znajdę czasu... To czytanie bajek w środku dnia było dla mnie symbolicznym początkiem, że teraz... mogę. Mogę odebrać córki wcześniej z przedszkola i posiedzieć z nimi na placu zabaw. Mogę zobaczyć, jak występują w teatrzyku. Mogę jeździć z nimi na rowerach w południe albo robić pizzę na obiad. Jest też druga strona medalu. Jeśli kobieta podejmuje taką decyzję jak ja, mężczyzna musi wziąć na siebie ciężar zarobienia na wszystko. Stopa życiowa zawsze wtedy spada, więc z pewnych rzeczy trzeba zrezygnować. Ale zyskujesz coś ważniejszego – elastyczność.

Kiedyś wychodziłam do pracy, gdy cała moja rodzina jeszcze spała, co strasznie mnie frustrowało. Teraz zdarza mi się zaprowadzić córki później do przedszkola, bo mamy ochotę przytulać się w łóżku. Nie mam wcale mniej obowiązków ani więcej wolnego czasu. Ale żyję tak jak lubię. Codziennie gotuję obiad, ale nie dlatego, że muszę, tylko dlatego, że uwielbiam gotować dla moich bliskich. Chcę dla nich tworzyć ciepły, kochający dom. Taki, w jakich wychowaliśmy się ja i mój mąż. Taki dom daje poczucie bezpieczeństwa i siłę na całe dorosłe życie. I wiarę w to, że możesz wszystko, bo masz dokoła ludzi, którzy cię złapią, gdy zdarzy ci się potknąć. Chcę, żeby moje córki też to ode mnie dostały.

Inwestycja w przyszłość

Marta Englicht

Gdy byłam w trzecim miesiącu ciąży, siedząc w pracy, którą bardzo lubiłam, nagle źle się poczułam. Wstałam zza biurka, żeby wyjść do lekarza, i już tam nie wróciłam.

Kiedy urodziła się Mila, zakochaliśmy się w niej z mężem bez pamięci. Moment powrotu do pracy odwlekałam w czasie. Aż wreszcie skończył mi się urlop macierzyński i stwierdziłam, że nie mam serca zostawić córeczki z nianią, a tym bardziej oddać jej do żłobka. Zrezygnowałam z pracy, żeby być w domu, i nawet przez chwilę nie żałowałam tej decyzji. Nie czuję, że coś mnie omija, i nie zazdroszczę koleżankom, które odnoszą sukcesy zawodowe. Jest wręcz odwrotnie: to one zazdroszczą mi, że spędzam tyle czasu z córeczką, podczas gdy same siedzą do nocy w korporacjach i nie wiedzą nawet, co ich dzieci robiły przez cały dzień. Rodzina jest dla mnie fundamentem szczęśliwego życia. Tak jak zdrowie. Pozostałe rzeczy są względne – dziś je masz, jutro nie. A mając fajną rodzinę i zdrowie, masz wszystko. Zajmowanie się domem? Nie myślę o tym w kategoriach obowiązków. Dbanie o te dwie osoby, które kocham najbardziej, daje mi dużo satysfakcji. Od kilku miesięcy w wolnych chwilach rozkręcam swoją modową markę Fashion My Love, ale to absolutnie nie zmieniło moich priorytetów. Wiem, że wysiłek, który kobieta wkłada w stworzenie fajnej relacji z mężem i dzieckiem, procentuje. My po prostu lubimy być razem, we troje. I to też jest chyba wyznacznikiem rodzinnego szczęścia.