Na sam szczyt docieram kolejką zębatą. Nazwa Tibidabo jest bardzo trafna, zważywszy na widok, jaki się stąd roztacza. Nawiązuje do sceny kuszenia Chrystusa na górze (tibi dabo - dam ci), w której szatan ukazuje mu wszystkie wspaniałości tego świata.

Podziwiam stąd, z wysokości ponad 500 metrów, całe miasto. W wiosenny wieczór ma jakiś szczególny urok. Staram się zdążyć, nim zaświecą się wzdłuż ulic łukowe lampy, które sprawiają, że stolica Katalonii jest dziś najlepiej oświetlonym miastem Europy. Przed Wystawą Powszechną z 1888 r., gdy pospiesznie elektryfikowano Barcelonę, w lokalnej prasie rozgorzał spór między zwolennikami i przeciwnikami "niebezpiecznego, oślepiającego światła elektrycznego". Ci ostatni stanowczo domagali się, by "zabójcze dla ludzkiego wzroku elektryczne promienie" osłonięto... ciemnymi kloszami.